v. magret

19 2 1
                                    

Kibum uparcie wpatrywał się w swoje dłonie złożone na kolanach. Skończył niedawno 18 lat, a obrączka na jego serdecznym palcu została umiejscowiona zaledwie kilka godzin temu. Całą siłą woli próbował powstrzymać się przed kurczowym zaciśnięciem palców na delikatnym materiale jego koszuli - nie chciał jej gnieść, nie kiedy Jinki mógł w każdej chwili wejść do pokoju i...

Omega zarumienił się.

Zaczynały pocić mu się dłonie, czuł się przez to wprost obrzydliwie. Wiedział, że za chwilę zacznie panikować, a jednak pragnął zaprezentować się  swojemu małżonkowi z jak najlepszej strony.  Przed oczami migały mu słowa i pokraczne ilustracje z erotyków - napawało go to niemalże przerażeniem, choć wcześniej sięgając po nie, był przekonany, że ukoją one jego zdenerwowanie i zaspokoją ciekawość. Teraz jednak jedynie żałował, te kilka kęsów tortu, które udało mu się wcisnąć w siebie podczas wesela, podchodziło mu z powrotem do gardła. 

Nieprzyjemne uczucie wzbierało się w nim i nerwowo rozejrzał się po pokoju, wbijając wzrok w drzwi łazienki. Czując, że mdłości nie ustają, wstał na chwiejnych nogach, aby pójść do drugiego pomieszczenia. W akcji desperacji rozważał nawet wysłanie swojej matce spanikowanej wiadomości, że on chyba nie da rady. Nie spotkałoby się to z jej aprobatą, ale w tej chwili mało go to obchodziło -  pragnął po prostu jak najprędzej uciec ze swojej nowej sypialni.

Nie zdążył jednak postawić choćby jednego kroku, gdy drzwi otworzyły się, cicho szurając po miękkiej wykładzinie i stanął w nich Jinki.

Kiedy Kibum był mały został przyłapany przez swoją nianię na podjadaniu w nocy ciastek. Do teraz pamiętał dreszcz wstydu na widok jej zawiedzionego spojrzenia. I choć na twarzy alfy go nie dojrzał, to przypomniał sobie o tym i poczuł dokładnie to samo.

- Coś się stało? - głos Jinkiego był niezwykle łagodny. - Źle się czujesz?

Choć ciało Kibuma niemal krzyczało, by odpowiedzieć tak, on tylko uśmiechnął się nerwowo, lekko przygryzając dolną wargę.

- Nie, po prostu... długo nie przychodziłeś. - powiedział, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy.

- Ach, tak, koledzy chcieli mi... - tu alfa zrobił znaczną pauzę, wyraźnie szukając pasującego słowa. - ...pogratulować. - skończył niepewnie i Kibum chyba nie chciał wiedzieć, co dokładnie powiedzieli mu "koledzy".

Skinął jednak głową na znak akceptacji tej odpowiedzi. 

- Więc... - zaczął Jinki, ale zaraz zamilkł. - Zestresowany? - zaśmiał się sztucznie.

Omega poczuł się jednak trochę lepiej, widząc, że najwyraźniej nie tylko on był zdenerwowany całą tą sytuacją. Spuścił skromnie wzrok na podłogę, po części ponieważ wiedział, że tak wypadało, po części, by ukryć rumieńce na swoich policzkach. Czuł, że mężczyzna powoli się do niego zbliża, że nie można już odkładać w czasie tego, co nieuniknione. 

Na początku Jinki był delikatny. Ostrożnie ujął jego dłoń, by zaprowadzić ich w stronę małżeńskiego łoża, równie ostrożnie obsypał jego twarz pocałunkami i pozwolił swoim wargom spotkać się z tymi należącymi do omegi. Teraz jego omegi. Kibum nie wiedział, jak się zachować, gdy Jinki zaczął rozwiązywać tasiemki w jego koszuli - zbyt skomplikowane, by poszło mu to tak szybko, jak Kibum by sobie tego życzył. To była w końcu tradycyjna szata na noc poślubną; mająca testować cierpliwość alfy. Gdyby żądza zaślepiłaby mu rozsądek i klarowne myślenie i rozerwałby koszulę, ignorując wszystkie tasiemki, uznane by to było za znak zbyt wielkiej gwałtowności. Choć szarmanckość i charyzma miały być zaletami alf, wszyscy wiedzieli, że należy zachować złoty środek i zbyt porywczy alfa jest prędzej przekleństwem dla swojego omegi. Jinki jednak był cierpliwy, mimo  że zdarzało się, że błyszczący materiał tasiemek wyślizgiwał mu się spomiędzy drżących palców. Gdy już uporał się z zadaniem, przed ściągnięciem koszuli z Kibuma wyznał zawstydzony, z niemalże chłopięcym uśmiechem błąkającym się po jego twarzy:

cocktail (eat you up, spit you out) [minkey/onkey]Where stories live. Discover now