Rozdział 2

915 50 34
                                    

Słońce świeciło już wysoko na niebie. Wreszcie wzniosło się już na tyle wysoko, by promienie wpadły do mojego pokoju i zaczęły mnie wybudzać z krainy snów. Otworzyłam lekko oczy lecz od razu zamknęłam je tak szybko, jak otworzyłam. Przekręciłam się na bok, lecz wiedziałam że już nie zasnę. Zaspanymi ruchami wstałam z łóżka i przeciągnęłam się, wyrzucając resztki snu z mojego ciała. Może dziś znów pośpiewam? - pomyślałam z nadzieją że nauczę się tamtej trudnej piosenki. Szanse były raczej marne lecz pomyślałam że warto by spróbować. Wzięłam prysznic i ubrałam się. Rodzice jeszcze spali więc cichutko podreptałam do kuchni, tak by ich nie obudzić. Zrobiłam sobie kanapki i wyszłam z domu. Dzień był dzisiaj ciepły i przyjemny. Nie zwróciłam jakoś uwagi na to, że nadal żyję w "klatce"...

Dziś nie chciało mi się jakoś odwiedzać Cochise lecz musiałam jakoś spłacić swój dług. Wiem że jednak zmienił zdanie na temat wysprzątania jego pokoju, lecz i tak sporo go kosztowała ta wyprawa ze mną na mur, więc musiałam mu się jakoś odwdzięczyć że się tam ze mną wybrał. 

Przypomniało mi się że Cochi lubi jabłka i ogólnie owoce, a my byliśmy jednym z nielicznych domów w których można było ujrzeć na stole soczyste jabłka i gruszki. Wróciłam się do budynku i wzięłam kilka, najlepszych z miski i ponownie wyszłam z domu. Udałam się w stronę domu przyjaciela. Gdy dotarłam na miejsce zapukałam do szyby, za którą siedział Cochise, czytający książkę. Gdy mnie zobaczył, odruchowo otworzył okno i spytał.

- Cześć. Chcesz wejść? - zapytał z ciekawością, tak jak by kompletnie zapomniał co się wczoraj stało. 

- Nie, dzięki. Przyszłam tylko spłacić swój dług. Wiem że zmieniłeś zdanie na temat wysprzątania twojego pokoju lecz i tak chce się odwdzięczyć.

Cochise przewrócił głową na bok i zagadkowo zapytał.

- Co masz na myśli?

- Masz. - Dałam mu owoce do rąk. - Wiem że je lubisz, i rzadko ci się zdarza żeby zjeść chociaż jedno małe jabłko. - Uśmiechnęłam się. Cochise zdziwiony i jednocześnie szczęśliwy odpowiedział.

- Dzięki! nawet nie wiesz jak się cieszę (pamiętajcie że w Shingashinie owoce były rzadkością, więc nie dziwcie się tak ogromnej radości)!!!

- Nie ma za co. - Odparłam. - Wiesz, potem się zobaczymy, idę trochę pośpiewać.

***

Gdy byłam już na miejscu ponownie rozgrzałam głos i zanuciłam sobie pierwszą nutę, tak jak w chórze. Gdy moje gardło było gotowe, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam głęboko śpiewać. Tak bardzo się wczułam że udało mi się zaśpiewać całą piosenkę do końca. Głos we mnie wibrował i przelatywał przez całe ciało. Ludzie zaczęli otwierać okna i patrzeć na moje usta, jak zaczarowani. Chyba im się podobało jak śpiewałam bo gdy skończyłam, usłyszałam oklaski. Zarumieniłam się i cicho podziękowałam. Byłam tak zawstydzona, że uciekłam.. Nie lubiłam po prostu publicznie śpiewać, wolałam to robić prywatnie. Przypomniałam sobie jak jeszcze wczoraj widziałam wracających z odwołanej misji zwiadowców. Może....

Nie dokończyłam gdyż dostrzegłam coś błyszczącego w pobliskim śmietniku. Podeszłam w jego stronę i wyjęłam z niego.... Mundur zwiadowców i sprzęt do manewrów przestrzennych, z pełnym gazem. Wpadł mi do głowy kolejny wariacki pomysł. Może... Może dzięki temu zobaczę co jest za murem! Mundur był nowy, lecz jego bym nie założyła, bo mam honor, a ten kto go wyrzucił, na pewno go nie nie miał. Wsadziłam mundur w torebkę którą przy sobie miałam i od razu postanowiłam skorzystać ze sprzętu do manewrów 3D.  wiedziałam jak się z tego korzysta, bo kiedyś gdy byłam mała, miałam wujka który był w korpusie zwiadowczym, jako jeden z dowódców. Nauczył mnie wtedy na wszelki wypadek jak korzystać ze sprzętu. Pamiętam wszystko do tej pory. Kochałam wujka lecz niestety.... Nie wiadomo co się z nim stało. Zaginął.

Przymocowałam go do siebie (jakoś) i wbiłam linki w najbliższą wieżę. Od razu poleciałam w jej stronę i oparłam się o nią nogami. Było super! jak za dawnych lat! 

Z radością szybowałam nad domami, omijając te wyższe budynki. Wiatr targał mi włosy i przeszywał ciało. Czułam się jak bym latała. Lekko odpychałam się czasami od ścian domów by wznieść się wyżej i nie uderzyć o jakąś wieżę. Wreszcie przypomniałam sobie o murze i od razu skręciłam w jego stronę. Szybko i zręcznie poleciałam w górę ściany i wylądowałam na kamieniach. Gdy otworzyłam oczy, ukazał mi się piękny widok. Nie ujrzałam wijących się w pobliżu tytanów, tylko piękne góry i jeziora, Łąki i lasy. To było tak przepięknie że ledwo co usłyszałam wołających w moją stronę żandarmów. Ze strachu od razu zaczęłam uciekać używając mojego sprzętu, lecz na darmo, oni też go mieli. Omijałam budynki najlepiej jak umiałam. Siedzieli mi na ogonie. Wiele razy próbowałam ich zgubić lecz cały czas mieli mnie na widoku. Ale także... zauważyłam że strasznie długo za mną lecą, tak jak by ich coś spowalniało, a nie było niczego takiego. To było już chyba nasze czwarte okrążenie w okół całej Shingashiny... Wreszcie znów zatrzymałam się na murze i postanowiłam z nimi walczyć. Chyba już wiedzieli o co mi chodzi więc też się przygotowali. Jeden z nich zaczął biec w moją stronę lecz gdy do mnie dotarł, krzyknęłam.

- Nie tym razem! - I kopnęłam go w nogę z całej siły. Wywrócił się i złapał się za nią jęcząc z bólu. Reszta podbiegła do mnie parą i próbowała złapać za ręce. Udało im się, lecz dalej próbowałam się wyrwać z ich uścisku, jak się dało. Nadal miotałam się, biłam, kopałam, gryzłam i wreszcie udało mi sie uwolnić z uścisku mocnych dłoni. Gdy odwróciłam się by odbiec zobaczyłam trzy postacie, który zagrodziły mi drogę. 

To byli zwiadowcy.

 Zdjęli zielone kaptury z głowy. Zamarłam, gdyż ujrzałam mojego dawnego "Idola" Erwina....

- Zabrać jej sprzęt . - Powiedział krótko. Zwiadowcy posłusznie wykonali zadanie, a ja, stałam jak głupia krowa i wpatrywałam się w bezruchu w jego twarz. Gdy chciałam znów uciec, od razu jeden z korpusu przytrzymał mnie mocno. Przestałam spinać mięśnie, bo już wiedziałam że to koniec.....

- Levi, zwiąż jej ręce. - Znów odezwał się Smith. Wtedy za jego plecami ukazał się ten chłopak, który uratował mi życie, i jednocześnie dał duży ochrzan za nieuwagę. Jeszcze bardziej zamarłam niż przedtem. Podszedł do mnie i strasznie mocno związał mi ręce, szorstkim sznurem. Zabolało, więc skrzywiłam się. Chyba ten "Levi" zobaczył moja reakcję, i trochę poluzował sznur. Dziwnie się poczułam, Tak jakby zrobiło mi się cieplej. Znów spojrzałam na Erwina, zakłopotanym i błagalnym spojrzeniem.

- Dzięki, Erwin. - Odpowiedział jeden z żandarmów. - Gdy by nie ty, wiesz co by się stało. Teraz oddaj nam ją. - Smith zmarszczył czoło.

- Nie pójdzie do więzienia. - warknął. - Jest jeszcze młoda. Po za tym kto powiedział że zabierzecie ją ze sobą? - Uniósł brew.

- Za takie rzeczy, trzeba ponosić duże konsekwencje. Nie wiadomo co by się stało. A gdy by tak straciła panowanie nad sprzętem i wleciała wprost na stragany z ubraniami i jedzeniem? Albo wyleciała poza mur?!....

Tym razem się wściekłam i nie dałam mu dokończyć.

- Ja?! jak śmiesz! Umiem w pełni z niego korzystać!!! Ty opasły... Argh! Czy cała żandarmeria jest takim chamami?! - Krzyknęłam lecz po chwili zamknęłam buzię. Przypomniałam sobie o moim, nie wiem jak go nazwać.... Przyjacielu? W każdym razie, był dla mnie bardzo miły i lubił mnie traktować jak małą siostrzyczkę.... i za to pochodził z korpusu żandarmerii... a to było już coś. Nazywa się Hannes.

Czarnowłosy wybawca trzymając mnie jeszcze spytał lodowatym i obojętnym tonem.

- Ta smarkula umie już chyba więcej od was. Goniliście ją przez całą Shingashinę.... Postarajcie się nie być następnym razem tacy żałośni.

- Levi... - Upomniał go Smith. - Zdajemy sobie sprawę że powinna ponieść konsekwencje, ale nie w postaci więzienia. Weźmiemy ją ze sobą i sami zdecydujemy o jej losach. Tym razem odpuśćcie sobie.

i Bez słowa odwrócił się. Reszta postąpiła tak samo. Levi prowadząc mnie szepnął.

- I tak wiem, że jesteś lepsza od tych tchórzy...

No... Może odrobinkę zainspirowałam się jedna opowieścią. Zapraszam do przeczytania "Mały kawałek nieba || Levi x Reader""! pamiętajcie także że powieść będzie orginalna! to była tylko mała inspiracja. A tak z innej beczki... dziękuje za 21 wyświetleń! jestem dumna z was :) Wszelkie błędy nadal zgłaszajcie bo dzisiaj nie mam już siły ich poprawiać.... XD

Nadzieja Ludzkości || Levi X Reader || Proszę Tego Nie Czytać,Stare I ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz