- Pewnie bardzo by się cieszyła.
Eleanor Calder ścisnęła mocniej dłoń Louis'ego Tommlinsona (od.aut. pamiętajcie, że Louis nie czyta się Luis tylko Lui :p).
- Chciałam u ciebie wybłagać dla niej przepustkę na nasz ślub. Harry by jej pilnował.
- Ale teraz to nie ma sensu.
- Nie ma.
Stali na małym cmentarzyku przy równie niewielkim kościółku grekokatolickim. Nikt nie wiedział, jakiego wyznania jest, a raczej była Jo. Styles jednak zarządził pogrzeb tutaj, tak jak sobie życzyła. Raz na spacerze doszła do wniosku, że jak umrze, to chce być pochowana tu. Czy wiedziała, że niedługo straci życie? Czy przeczuwała, planowała? Takie myśli krążyły po głowie Tommlinsona, gdy dyskretnie ocierał łzy. Nie było tak źle, mogły być brane za krople deszczu. Kapuśniak padał od kiedy mała trumna została wpuszczona do dziury w ziemi. Tak jakby pogoda nie była szczęśliwa z powodu odejścia Joan Castello.
Tak jak cały personel.
- Akurat w dzień śmierci - wyrzuciła z siebie El. Ona akurat nie ukrywała łez. Przykucnęła przy świeżym kopcu ziemi. Nawet... nawet nie mogłam jej umyć, ubrać... a trumna była zamknięta...
- Zostały z niej tylko strzępy - mruknął Lou. - Nie powinienem się zgadzać, to wszystko moja wina!
- Prezydent właściwie ją porwał... - zaczęła powoli kobieta, ale przerwał jej nowy głos.
- Jest to nasza wspólna wina - wystękał Niall, podtrzymywany przez Liama. Dzielnie stawiał kroki mimo gipsu na nogach od kostek do połowy ud. Nie wiadomo było, czy będzie mógł jeszcze chodzić bez kul, gruz mocno połamał mu nogi. - Zbyt mało się wczuliśmy. Za mało zależało nam na jej wyzdrowieniu.
Pozostali zwiesili głowy, po raz kolejny przywołując obraz uśmiechu Jo. Była jak dziecko, bo nie dane jej było się nacieszyć dzieciństwem.
***
Styles siedział na niewygodnym fotelu twarzą do wielkiego okna. Ile razy przebywał w tym gabinecie, myśląc bardziej o Jo niż poszukując rozwiązania jej problemów. Jakkolwiek egoistycznie to brzmi, chciałby ją dla siebie zatrzymać.
Na stole leżał mały, lekko osmalony dyktofon. Stary model, już takich nie produkują. Mechanicznie włączył nagranie jeszcze raz.
Um hej tu Jo. Jo hahah jaki fajny skrót, tata mówił na mnie Asia. podobnie do Azji i tak samo się pisze! A wuj mówił Joanna. Dżoanna hihi ale potem przychodził w nocy i już nie wiem. Zaraz wysadzę cały dom, tak jak każe Głos, on wie co mam robić zostało zero jeden kropka zero pięć tata każe, Garnitur jest zły musi zginąć, gdyby nie on tata by żył co za podła świnia skurwysyn debil idiota osioł matołek i skurwiel hahaha o nie idą zero zero kropka dwa i trzy zabili tatę jak się włamywali a ja przy tym byłam ktoś musiał ich opatrywać tyle krwi tyle krwi jak nie mogłam mu pomóc nieee
co robisz? joan?
nagrywam pożegnanie. Harry chyba cię kochałam masz takie oczy jak Węgielek! przepraszam muszę! Głos mi kazał obiecał, że mi da spo
Słychać wybuch i nagranie zostaje przerwane. Po policzku Stylesa spłynęła pojedyncza łza.
- Możliwe, że ja ciebie też kochałem. Ty potrzebowałaś miłości.
koniec
finito
the end
i jak wrażenia? :) nie zabijajcie
CZYTASZ
Through The Dark √
FanfictionJoan zmaga się nie tylko ze złymi - tak bardzo krzywdzącymi - wspomnieniami, ale także ma kłopot z własnym umysłem. Zagubiona pośród labiryntu obrazów, dźwięków, zapachów, słów. Dziewczyna jako jedyna ma prawo trzymać kota w szpitalu, gdyż bez niego...