Rozdział szósty: I will carry you over fire and water.

471 29 1
                                    

Objawy negatywne, katatoniczne oraz zaburzenia myślenia nie są zbyt wyraźne lub w ogóle nie występują[...]

   Psująca się żarówka skrzeczała niczym stara wdowa z astmą, co roznosiło się upiornie po pustym o tej porze korytarzu. Porywisty wiatr nanosił powoli śniegu przez niedomknięte okno. Firanka drżała jak chory febrę, z daleka sprawiając wrażenie udręczonej duszy, wyjącej nie gorzej niż wichura za oknem.

   Gdy jedyna działająca jeszcze żarówka wyzionęła ducha, w korytarzu zapadła nieprzenikniona dla ludzi ciemność. Przy ścianie ostrożne kroki stawiał kot o sierści czarnej jak smoła. Jego zielonkawe oczy świeciły słabo, odbijając znikome światło księżyca. W całym budynku było ciemno. Jako, iż szpital znajdował się na skraju miasta, nie docierało tu żółte i ciepłe światło lamp ulicznych.

   Nie licząc wichury i szumu czesanego przez nią pobliskiego lasu, panowała cisza.

   Do czasu, gdy nagle w powietrzu rozległ się upiorny wrzask. Po osiągnięciu wysokiej 'nuty', załamał się i zakończył jęknięciem. Kruki poderwały się z drzew, głośno łopocząc skrzydłami.

    Krzyk był pełny pierwotnej rozpaczy, strachu i bólu, mieszanki popularnej w tym szpitalu. Takie dźwięki zapewne wydawał z siebie człowiek paleoloitu, w stanie obezwładniającej paniki.

   Takie dźwięki wydawała z siebie niepozorna pacjentka znajdująca się w sali C47.

***

      - AAAAAAAAAARRGGGGGggghh... - wydarło się z ochrypniętnego gardła. - Zostaw ZOSTAW ZOSTAW MNIEEEEE!!!!!

   Zmora zaśmiała się okropnie.

      BO CO MI ZROBISZ?

      - Tato!!! - zapiszczałam przerażona. Cała się trzęsłam. Nawet pod kołdrę nie mogłam się schować, sparaliżowało mnie. - TATO!..!! TATO WEŹ GO!!

      TWOJEGO OJCA TU NIE MA... RADŹ SOBIE SAMA.

   Ociekający dziwnie gęstą cieczą potwór pochylił się bliżej w moją stronę. Odruchowo wcisnęłam się w twardy materac. Na policzek skapło mi coś mokrego, gdy niby twarz znalazła się tuż nad moją. Te czerwone oczy były przerażające.

      - ODEJDŹ ODEJDŹ ODEJDŹ!..!!

   Mrożący krew w żyłach śmiech poniósł się echem po korytarzu.

      NIE BĘDĘ SŁU...

   Odwrócił gwałtownie łeb w stronę drzwi. Te właśnie się otworzyły, ukazując cztery postacie.

   Trzy demony... i jeden człowiek?

   On pomoże mi uciec, prawda? Pomoże, musi pomóc, on tutaj przyszedł, żeby mi pomóc... pomoże mi, pomoże mi, pomoże mi... przyszedł żeby mi pomóc pomoże mi musi mi pomóc

      - RATUNKU!!!! - wrzasnęłam na całe gardło, patrząc na człowieka w kręconych włosach. - Weź go weź go WEŹ GO..!!

   Postacie ruszyły w moją stronę. Ale ja nie chcę tych demonów, weźcie je, tylko tamtego człowieka, on ma mi pomóc, tamci sprawią, że zapomnę... czemu on na mnie dziwnie patrzy, rany, on ma strzykawkę! Nie NIE NIE NIE STRZYKAWKĘ POMÓŻ MI A NIE IM!!!..!

   Stwór zaśmiał się złośliwie i zniknął, kiedy coś wbiło się w zgięcie mojego łokcia. Zanim urwał mi się film, dostrzegłam parę oczu, patrzących na mnie z zieloną troskliwością albo troskliwą zielenią.

***

      - Joan, obudź się.

   Zignorowałam polecenie, wypowiedziane znajomym głosem. Śpię. I nie mam zamiaru jeszcze wstawać.

Through The Dark √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz