Trochę mi zajęło napisanie pierwszego wpisu w 2019 roku. Chyba potrzebowałam natchnienia. Dziś jestem.
Wczoraj jechałam do miasta, w którym studiuję autobusem i siedziałam z obcą dziewczyną. No cóż, już nie jest zupełnie dla mnie obca, ale wracając.
Nie wiem jak w Waszym przypadku, ale dla mnie i dla moich najbliższych znajomych niedziela, to nie jest ulubiony dzień tygodnia. Podróż na uczelnie zawsze zaczynamy od luźnych tematów typu: jak minął Wam weekend albo o matko, jak mi się nie chce uczyć. Tym razem poszliśmy dalej.
Pierwsze zdanie, które wypowiedziała do Nas moja współpasażerka odnosiło się do kierunku jej studiów. Podsumowała edukację w szkole wyższej jako czas zmarnowany. "Najlepsze lata życia wyrzucone w błoto" - jej słowa, nie moje. Sami widzicie, że rozmowa nie była zbyt optymistyczna od samego początku. Później Ola poruszyła temat swojego długiego związku, dowiedzieliśmy się, że była nawet zaręczona. Studia, narzeczony, mieszkanie - z zewnątrz idealne życie. Dziewczyna powiedziała, że obudziła się pewnego dnia, spojrzała w lustro i powiedziała do siebie, że jest strasznie nieszczęśliwa. Jeszcze tego samego dnia się wyprowadziła. Radykalny krok? Może. Minęły dwa lata, twierdzi, że niczego nie żałuje.
Czasem myślę, że moim największym błędem jest zbyt dokładne analizowanie sytuacji. Może trzeba zrobić coś bez zastanowienia i zobaczyć co z tego będzie? Cóż, jak na razie ludzie z mojego otoczenia utożsamiają się z moją życiową ideą - życie jest jedno i trzeba przeżyć je najlepiej jak się da. Może niedługo przyjdzie moja kolei?
enjoy