Szkoła

3 0 0
                                    

26.09.2018
Co za dzień.. Od czego tu zacząć? Kochany pamiętniczku, przyjacielu najdroższy, mam mętlik w głowie. Dzień zaczął się tradycyjnie od wspólnego śniadania, jajka, tosty, ser i bekon- pycha. Ania pojechała na swojej (mojej) desce do szkoły, ja natomiast czekałem na Patryka, bo mieszkał niedaleko i od zawsze jeździmy razem. Autobus, metro i tramwaj, takie trzy niezawodne środki komunikacji miejskiej. Czekając na autobus Patryk zaoferował mi peta, podobno paliłem jak smok. Odmówiłem mu, mimo, że patrząc na paczkę poczułem lekkie porządnie. Jestem ciekaw, czy utrata pamięci powoduje też wyjście z nałogu. Mam nadzieję. Natomiast jeśli rzeczywiście poczuje ten głód nikotynowy to nie będę się męczył.
-Stary, jestem z ciebie dumny- powiedział Patryk gdy odmówiłem. W autobusie przyglądałem się Patrykowi, coraz bardziej jego twarz wydawała mi się znajoma. W mojej głowie pojawiły się różne sceny z życia, ich tło jakby rozmyte, ale jego twarz widziałem wyraźnie. Mój przyjaciel musiał czuć się niezręcznie, bo przez całą drogę nie zamieniłem z nim dwóch zdań i bez przerwy mu się przyglądałem.
Po przekroczeniu progu szkoły, nikt nie mógł oderwać ode mnie wzroku. Czułem się otoczony, nagi i gorszy od reszty. Jestem wyrzutkiem w szkole, który nie ma o niczym  pojęcia. Taki trochę nowy uczeń w szkole, który próbuje się oswoić, tyle, że ja już to dawno zdążyłem zrobić i to nawet bardzo dobrze. Oczywiście nie obeszło się bez pytań
-Hej Kacper, jak się czujesz?- powiedziała witając się ze mną buziakiem jakaś nieznajoma dziewczyna, wywnioskowałem po farbowanych włosach i brzydko doklejanych rzęsach, że to Stefania, dziewczyna, której rzekomo nie znoszę. -A jak ma się czuć? Jest po wypadku i potrzebuję trochę przestrzeni, gdybyś mogła mu ją dać byłoby wspaniale- odpowiedział za mnie Patryk. Dotrzymał słowa, bronił mnie przed napastliwymi uczniami jak tylko mógł, niestety tylko on, Julka się źle czuła i nie przyszła dzisiaj do szkoły.
Pierwsza lekcja mnie już kompletnie wykończyła. Zanim zdążyłem usiąść w ławce, pani Sadlej powiedziała żebym podszedł do tablicy. Chyba nie wiedziała, że miałem wypadek. -Długo cię nie było, ale to nie zwalnia cię od systematycznego utrwalania wiedzy, zresztą grozi ci poprawa semestru, więc mam nadzieję, że się przygotowałeś do odpowiedzi- warknęła staruszka. Przerażony spojrzałem na Patryka siedzącego w ostatniej ławce.
-Przepraszam pani profesor, ale nie wiem, czy pani słyszała, nasz kolega pare tygodni temu miał wypadek- powiedział mój anioł stróż. Odwróciłem się by zobaczyć kto stanął w mojej obronie i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. To była ona, cały dzień czekałem na ten moment. Uzyskałem z nią kontakt wzrokowy, uśmiechnęła się.
-Dziękuję za informację, rozumiem i przykro mi z tego powodu, ale pan Kietliński miał wystarczająco dużo czasu by nadrobić materiał, w szpitalu nie ma zakazu nauki.
Usłyszałem jak ktoś z pierwszej ławki nazwał Sadlej suką, więc parsknąłem śmiechem.
-Trochę ciężko powtarzać materiał jeśli ma się zaniki pamięci- powiedziała pretensjonalnie Stefania.
-Nie tym tonem panno Klej- warknęła nauczycielka -Czy to prawda Kietliński?- zapytała odwracając się w moją stronę.
Przytaknąłem, a ona kazała mi zająć miejsce, chyba się zdenerwowała. Usiadłem obok Patryka, Rozalina siedziała z lewej strony, więc dzieliła nas ławka.
Pomachałem jej, widziała to, ale nie zareagowała. Spojrzała to na mnie to na kolegę, odgarnęła włosy i zaczęła robić notatki. Chciałbym wiedzieć dlaczego tak zrobiła, chyba nie jestem jej obcy, a nie trudno jest odmachać, uśmiechnąć się, cokolwiek. Przyznam, zabolało mnie to. Zostałem zignorowany.
Po pierwszej lekcji Patryk zaprowadził mnie do stołówki. Przysięgam, scena jak z filmu, wzrok wszystkich skierowany na mnie. Oczywiście bez przesady, nie było w tle jakiejś zajebistej nuty i nie chodziłem w zwolnionym tępie.
-Kacper!- krzyknął jakiś chłopak- Jak dobrze cię widzieć stary!
Poklepał mnie po plecach i zaprowadził do stolika.
-Mam nadzieję, że nie masz aż tak zrytej bani i mnie pamiętasz- zaśmiał się.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Patryk poszedł po jedzenie i zostałem sam przy stoliku z bandą kolesi, których kompletnie nie kojarzyłem.
-Przepraszam was, ale.. naprawdę nic nie pamiętam. Powoli dochodzę do siebie, ale zanim sobie przypomnę minie trochę czasu- tłumaczyłem się będąc lekko skrępowany.
-Dobra panowie, dajcie mu spokój, to jego pierwszy dzień- wreszcie pojawił się mój obrońca.
Patryk i reszta chłopaków zaczęli rozmawiać o jakiś „dupach" z pierwszej klasy, a ja rozglądałem się za Rozalią. Niestety nigdzie jej nie było.
-Gdzie jest łazienka?- zapytałem Patryka.
-Obok sali chemicznej- odpowiedział- Zaprowadzić cię?
Koledzy parsknęli śmiechem, a ja odpowiedziałem, że sobie poradzę.
Tłumy uczniów stojących w kolejce po jedzenie, dziewczyny w łazienkach obgadujące dziewczyny przy szafkach, chłopcy za boiskiem jarający i Rozalia zapisująca coś w swoim dzienniku w boksie. Z początku bałem się podejść, mogła pomyśleć, że jestem nachalny.
-Cześć- powiedziała odkładając zeszyt.
Czułem ulgę, że to nie ja musiałem zaczynać rozmowę.
-Hej- odpowiedziałem.
Rozejrzała się dookoła i machnęła ręką żebym podszedł bliżej, tak więc zrobiłem.
Przygryzła dolną wargę i podała mi tajemniczy liścik. Miałem zamiar go otworzyć, ale ona złapała mnie za rękę, spojrzała w oczy i powiedziała żebym poczekał. Kiwnąłem głową, a ona się uśmiechnęła. -Mam mnóstwo pytań- przyznałem. -Wiem Kacper- odpowiedziała. Niestety przerwał nam dzwonek.

Pamiętniki Kacpra i RozalinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz