Kiedy tylko przekroczyłam próg domu, ściągnęłam buty i rzuciłam torebkę na krzesło. Weszłam do kuchni i od razu poczułam zapach pieczonego kurczaka. Moja mama stała przy wysepce i kroiła warzywa.
- Cześć - powiedziałam radośnie, kiedy weszłam do kuchni. Podeszłam do niej i pocałowałam ją w policzek.
- Cześć, a co ty taka radosna? Coś się stało? - zapytała, wracając do swojej poprzedniej czynności.
- W sumie nic takiego. Poznałam dzisiaj w szkole nową koleżankę. Ma na imię Mia i wydaje się spoko. - powiedziałam, po czym wzięłam jabłko z miski z owocami i wgryzłam się w niego.
- To bardzo się cieszę... Za pół godziny będzie obiad - poinformowała mnie, gdy wsypywała pokrojone warzywa do naczynia.
- Ok, to idę do siebie - po tych słowach odwróciłam się i poszłam do swojego pokoju.
Kiedy już weszłam do swojego pokoju, wszystko było tak, jak rano zostawiłam. Muszę tu posprzątać. Szybko pościeliłam łóżko, pozbierałam wszystkie walające się ciuchy do kosza na pranie i ogarnęłam biurko. Po 15 minutach skończyłam. Zdecydowanie lepiej.
Położyłam się na łóżku, wzięłam laptopa z szafki nocnej i włączyłam go, aby sprawdzić różne portale społecznościowe. Kiedy weszłam na facebooka miałam parę zaproszeń do znajomych, w tym między innymi od Mii. Uśmiechnęłam się.***
Budzik. Potworne urządzenie, które chyba powstało przez kogoś, kto nie lubił ludzi. Tak, to prawda. Wyłączyłam budzik i spojrzałam na godzinę. 6:40. Super. Miałam na 8, ale chciałam wstać trochę wcześniej, żeby zdążyć ze wszystkim, a poza tym umówiłam się z Mią, że dzisiaj pójdziemy razem do szkoły. Szybko wygramoliłam się z łóżka i go pościeliłam. Podeszłam do szafy i znowu ten sam problem. Tyle ciuchów, ale i tak nie mam co na siebie włożyć. Z racji tego, że na dworze było ciepło, po krótkim namyśle zdecydowałam się na ciemne jeansy i biały podkoszulek z napisem.
Ubrałam się, następnie poszłam do łazienki. Tam umyłam zęby, wyprostowałam włosy, popsikałam się moimi ulubionymi perfumami i nałożyłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i wzięłam torebkę z podłogi koło biurka, i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Po kilku chwilach wyszłam z pokoju, zabierając rzeczy. Zeszłam po schodach, położyłam torebkę na krześle i ruszyłam do stołu, przy którym wszyscy siedzieli.- Cześć wszystkim - powiedziałam i usiadłam na swoim standardowym miejscu.
- Już miałem wezwać po Ciebie jakąś ekipę ratunkową - zacząć się śmiać Luke, na co zgromiłam go wzrokiem.
- Oj Luke, Luke - nałożyłam sobie trochę jajecznicy i nalałam herbaty do mojego ulubionego kubka.
Rodzice byli już zapewne po śniadaniu. Tata czytał poranną gazetę, jednocześnie pijąc kawę. Pewnie ma na trochę później do pracy. Mama krzątała się po kuchni i salonie, pewnie szukając czegoś, co jest jej potrzebne do pracy. Ja i Luke mieliśmy na 8, więc jeszcze jedliśmy śniadanie.
- Dobra, to ja uciekam, bo już jestem spóźniona. W lodówce macie kanapki. Miłego dnia! - powiedziała na pożegnanie, założyła szybko swoje buty na obcasie, które pasowały do jej eleganckiego stroju, wzięła torebkę i już jej nie było.
- Też już się będę zbierać - oznajmiłam, kiedy skończyłam swoje śniadanie i zaczęłam wstawać od stołu - Dziękuję.
- Poczekaj na mnie, bo jeszcze nie zjadłem - wskazał na talerz. Ah, no tak. Nie powiedziałam mu, że będę szła do szkoły z Mią.
- Przejdę się. Poznałam wczoraj koleżankę, która akurat mieszka trzy domy wcześniej, także razem pójdziemy - uśmiechnęłam się.
- Aa, okej. Nic nie mówiłaś, ale spoko - powiedział z pełną buzią, przez co ledwo go zrozumiałam. Spojrzałam na niego ostatni raz i ruszyłam do holu. Nagle poczułam wibracje w kieszeni moich spodni.
Mia
Czekam już przed swoim domem ;)
Odpisałam jej szybko, ubrałam swoje czarne trampki i wzięłam torbę.
- Cześć! - rzuciłam jeszcze i wyszłam.
Kiedy byłam już na chodniku przed swoim domem zauważyłam Mie w oddali. Szybkim krokiem poszłam w jej kierunku.- Cześć - odezwałam się jako pierwsza - przepraszam, że musiałaś na mnie czekać.
- Hejka - przywitała mnie radośnie - spoko, nie czekam długo. Mamy jeszcze dużo czasu - mówi, spoglądając na swój zegarek.
Razem ruszyłyśmy w kierunku szkoły.***
Podczas tych kilkunastu minut wspólnej drogi do szkoły bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało. Dowiedziałam się też dużo rzeczy o niej. Kiedy weszłyśmy do szkoły na korytarzu było bardzo tłoczno. Przeciskałyśmy się między uczniami, aby dotrzeć do swoich szafek, które z kolei były bardzo blisko siebie. Wsadziłam parę niepotrzebnych mi na razie książek do niej, co podobnie uczyniła też Mia. Było jeszcze kilka minut do dzwonka, więc stałyśmy przy szafkach i rozmawiałyśmy.
- Chyba dużo się tutaj u Was dzieje, prawda? - zapytałam z ciekawości, patrząc na każdego z osobna i na to, co robi.
- Tak, to prawda. Są różne koła zainteresowań, zajęcia dodatkowe, cheerleaderki, nabory do drużyn sportowych, konkursy. - odparła, pokazując mi poszczególne plakaty, które zapraszały do wzięcia udziału akurat właśnie w tym.
Kiedy już miałam jej odpowiedzieć, zadzwonił dzwonek, więc zaczęłam iść tam gdzie Mia, która na razie bardziej ogarniała gdzie co jest niż ja.
Kiedy zrobiłam parę kroków, nagle poczułam, że na kogoś wpadłam.
Zrobiłam krok do tyłu i spojrzałam na osobę. Zamarłam. Był to ten sam chłopak, który wczoraj spóźnił się na spotkanie z wychowawcą. Spojrzał na surowo, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Rzuciłam jeszcze szybko okiem na Mie, która zatrzymała się i odwróciła w naszą stronę, patrząc na mnie z niepokojem.- P-przepraszam - zająkałam się, pod wpływem narastającego we mnie stresu.
- Chodzić nie umiesz, łamago? - zadrwił ze mnie, co nie było przyjemne.
- Przepraszam, naprawdę nie chciałam - powiedziałam nieco pewniej, poprawiając nerwowo torebkę na ramieniu. Zauważyłam, że wszystkie spojrzenia uczniów były skierowane w naszą stronę. Super.
- Już się nie pogrążaj - spojrzał na mnie z pogardą - Następnym razem uważaj sobie - po tych słowach wyminął mnie i poszedł.
***
Za nami już drugi rozdział ;)
Piszcie jak wrażenia!Do następnego :D
YOU ARE READING
The truth (ZAWIESZONE)
Teen FictionOna - Lily Johnson, 17-letnia dziewczyna z pięknym uśmiechem, która jeszcze nie do końca wie, jak życie potrafi być okrutne. On - William "Will" Anderson - 18-letni brunet o niebieskich oczach. Kapitan szkolnej drużyny koszykarskiej, członek elity...