Znowu przyszła. Jak w zegarku, każde środowe popołudnie widuję ją w kawiarni. Zawsze zamawia kawę latte, na zmianę z syropem toffi i piernikowym. Siada w głębi kawiarni, ale w taki sposób, by mieć dobry widok na bar. Dobry widok na mnie... Nie chcę wyjść na zbyt pewną siebie osobę, jednak do jakiegoś czasu jestem tego pewna. Czyta książkę, popijając kawę i co jakiś czas zerka na mnie. Udaję, że tego nie zauważam i pracuję, obsługując innych klientów. Środy stały się... jakby bardziej interesujące odkąd przychodzi. Nie mogę tego ukryć, zawsze po szesnastej czekam na rudowłosą dziewczynę, która zamówi latte z syropem, usiądzie w głębi kawiarni i co jakiś czas będzie na mnie zerkać.- O, przyszła - szepnął mi do ucha Ed. - Dzień dobry, poproszę latte z syropem piernikowym - pisnął, parodiując głos dziewczyny.
- Toffi - poprawiłam go, obserwując dziewczynę, która zdjęła kurtkę i wieszała ją na wieszaku. - Dziś będzie syrop toffi.
- Skąd wiesz?
- Założymy się o dwie dychy? - Zerknęłam na niego z chytrym uśmiechem.
- Łatwa kasa. - Zaśmiał się i przybił ze mną piętkę pod ladą, tak, żeby żaden z klientów tego nie zauważył.
Blondyn odsunął się od kasy, kiedy obgadywana przez nas dziewczyna zbliżyła się do kontuaru, i zaczął układać czyste szklanki na półkach. Nieznajoma stanęła przed ladą, niby z uwagą czytała menu rozpisane kredą na tablicy nad moją głową. Cierpliwie czekałam, ale i tak wiedziałam, o co za chwilę poprosi. Z uwagą obserwowałam, jak unosi dłoń i przeczesuje do tyłu rude włosy, a ich końcówki wsuwa za ucho. Jej szaroniebieskie oczy spoczęły na mnie, uśmiechnęła się lekko i powiedziała:
- Dzień dobry, poproszę latte z syropem toffi.
- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się do niej, lekko przechylając głowę. Odeszłam od kasy i podeszłam do Eda, który stał przy ekspresie. - Wisisz mi dwie dychy - szepnęłam, naciskając na ekspresie odpowiedni guzik, rozbrzmiał charakterystyczny dźwięk lejącego się płynu, a w powietrzu uniósł się aromatyczny zapach ziaren.
- Skąd wiedziałaś? - Skrzywił się lekko, niezadowolony z faktu, że przegrał.
W odpowiedzi jedynie mrugnęłam do niego i wróciłam do klientki ze szklanką kawy. Spojrzałam na nią przelotnie i chwyciłam za butelkę z syropem. Odwróciła wzrok. Jej reakcja wywołała u mnie mały uśmiech pod nosem. Nalałam do szklanki słodkiego ekstraktu dwa razy więcej, niż nakazał szef. Robię tak w każdą środę po szesnastej dla jednej klientki.
- Szesnaście złotych - powiedziałam z uśmiechem, stawiając szklankę na kontuarze.
- Kartą. - Sięgnęła do portfela.
- Proszę - powiedziałam, kiedy terminal był gotowy.
Przyglądałam się z uwagą, jak jej smukłe palce przykładają kartę do czytnika, potem jak wsuwają ją z powrotem do portfela.
- Dziękuję i smacznego. - Posłałam jej uśmiech.
- Dziękuję - odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech, a jej wzrok zawiesił się na mnie odrobinę za długo. Zreflektowała się nagle, sięgnęła po kawę i poszła z nią do stolika, jak zawsze, w głębi kawiarni z dobrym widokiem na ladę.
Odprowadziłam ją wzrokiem do momentu, aż nie usiadła, nie mogłam pozwolić na to, by wiedziała, że również ją obserwuję. Wiedza, że nie jest świadoma, że wiem, że mnie obserwuje, jakoś dziwnie bawiła i podkręcała te środowe popołudnia. Intrygująca gra spojrzeń. Grać tak, by myślała, że ona sama uczestniczy w rozgrywce.
- A niech cię! - głos blondyna wyrwał mnie z zamyśleń. Przyjęłam od niego banknot dwudziestozłotowy, który wcisnął mi w rękę pod blatem.
CZYTASZ
Gra nieuchwytnych spojrzeń - ćwiczenie 4P
Historia CortaĆwiczenie z 4P. Historia została zainspirowana piosenką Korteza - Wiem, że mnie podglądasz, a w tekst są wplecione jej słowa. Pracująca w kawiarni Dela zauważyła, że jedna z klientek pojawia się w każdą środę i ukradkiem spogląda w jej stronę.