Rozdział 25. "Iwaizumi Hajime oszalał"

181 25 1
                                    

   Kuroo i Bokuto, jako wielcy wielbiciele siatkówki, nie mogli pozwolić, aby ich przygoda z nią skończyła się wraz z zakończeniem szkoły. Wielu ich znajomych miało podobne odczucia, mimo że żaden z nich tak naprawdę nie wiązał swojej przyszłości z tym sportem – była to dla nich jedynie pasja, ale pasja, która znaczyła bardzo wiele i za żadne skarby nie zamierzali z niej rezygnować. Jednak wraz z upływem czasu coraz więcej osób odwracało się w swoje strony i musiało zająć się swoim życiem. Ich drogi się rozeszły, a siatkówka siłą rzeczy zeszła na drugi plan. Porozjeżdżali się w różne miejsca, choć wielu pozostało w Tokio, a także mnóstwo ich znajomych z innych prefektur przeniosło się do stolicy. Spotykali ich czasem, ale jak można się było spodziewać – wszyscy zajęci byli swoimi sprawami.

   Tetsurō domyślał się, że każdy, komu zależało na siatkówce tak bardzo jak jemu, kiedy tylko mógł, trenował, z kim się dało. Słusznie się spodziewał, że większość jego kolegów z liceum wciąż pozostawała w formie i z chęcią zagrałaby kolejny mecz. On sam miał na to wielką ochotę, zwłaszcza że długo już ich nie widział, a uwielbiał z nimi grać. Dlatego, kiedy Bokuto pewnego dnia wypalił, że mogliby zorganizować turniej dla drużyn, z którymi mieli kiedyś okazję grać, zaczął się nad tym głębiej zastanawiać. Zaraz po tym, jak wyśmiał Kōtarō za głupotę. Bo przecież kto by się fatygował, żeby przyjechać na jakiś zorganizowany na szybko turniej? Trzeba by załatwić halę, miejsce do spania dla wszystkich, którzy by się pojawili, ogarnąć układ meczy, żeby całość choć trochę przypominała zawody, na jakich wcześniej bywali. Mnóstwo roboty i zapewne mnóstwo pieniędzy. I kto niby zgodziłby się, żeby wziąć w czymś takim udział?

   Wiele takich rozważań kłębiło się w głowie Kuroo, a szczególnie nie dawało mu spokoju to ostatnie pytanie – zwłaszcza gdy zdał sobie sprawę, że on chętnie poszedłby na coś takiego. Może i musiałby za siebie zapłacić, ale przy odrobinie szczęścia koszty nie byłby jakieś kolosalne, raczej takie w granicach rozsądku. Odrobinę wolnego czasu też każdy na pewno będzie w stanie znaleźć... Zanim się zorientował, planował z Bokuto każdy szczegół takiego przedsięwzięcia. Gdzie można by to zrobić, jak zorganizować, kogo by zaprosić. Dziwnym trafem spotkali raz byłego trenera Bokuto, ubolewającego, że Kōtarō nie zajął się siatkówką zawodowo. Kiedy przypadkiem napomknęli mu o ich pomyśle z turniejem, od razu poprawił mu się humor i stwierdził, że mógłby im pomóc. Umożliwił im wynajęcie hali Akademii Fukurodani, a Kuroo i Bokuto od razu poczuli się jak za dawnych czasów, kiedy mieli okazję przebywać na obozach treningowych Grupy Akademii Fukurodani. Im dalej w to brnęli, tym bardziej im się ten pomysł podobał.

   Odszukali swoich znajomych, przedstawili im swoją propozycję i ku swojemu zdziwieniu otrzymali całkiem spory odzew. Kiedy podzielili się kosztami za wynajem, kwota na głowę była naprawdę niewielka, a na dodatek ze względu na to, że organizowali turniej w środku lata, oszczędzili na noclegu i postanowili spać w namiotach na terenie szkoły, co pozwoliło im połączyć zawody z weekendowym piknikiem. Wystarczyło tylko, żeby każdy przyniósł trochę jedzenia, żeby dodatkowo coś dokupili dla wszystkich, i mieli zapewnione posiłki na całe dwa dni. Kuroo był tym co prawda zdziwiony, ale wszystko udało się całkiem dobrze – pojawiły się dawne drużyny Fukurodani, Nekomy, Ubugawy i Shinzen i wszyscy bawili się świetnie, choć zgodnie uznawali, że dwa dni to za mało, lecz niestety nikt nie mógł poświęcić więcej.

   Od tamtego czasu Kuroo i Bokuto organizowali mini-zawody przynajmniej raz w roku, czasem częściej, jeżeli pozwalały im na to czas i wydatki. Z turnieju na turniej zawodników przybywało coraz więcej, najpierw pojedynczych, potem całych drużyn. Jedna hala była zdecydowanie za mała, by wszyscy mogli cieszyć się zawodami, dlatego z czasem zaczęli wynajmować również halę Nekomy i do całości wydarzenia dorzucili jeszcze codzienne wycieczki od jednej szkoły do drugiej. Wydłużali czas, grali do utraty tchu, a co najważniejsze – bawili się doskonale. Najwyraźniej idea nie była aż tak głupia, za jaką wziął ją Tetsurō, gdy usłyszał ją po raz pierwszy, przez co Bokuto jeszcze długo po pierwszym turnieju chodził dumny jak paw. Kuroo niezmiernie to irytowało, ale tym razem musiał mu przyznać, że faktycznie miał powód do dumy.

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz