~Eleven~

623 33 15
                                    

Lekarz dopiero co wyszedł z sali. Mówił, że leczenie zaczną w jak najszybszym czasie. Jednak i tak bardzo się bałam. Lekarz powiedział też, że dzięki leczeniu, Martinus może przeżyć przynajmniej półtora roku. Więcej mu nie dali. Jednak, gdy Martinus w czasie leczenia, przestanie walczyć i leczenie zostanie przerwane, nie dali mu wtedy więcej niż dwa tygodnie. Dziwiłam się, ale lekarz wytłumaczył mi, że jeśli organizm Martinusa nie będzie na tyle silny by walczyć, Martinus ma prawo przerwać leczenie. Miałam jednak gdzieś w sercu nadzieję, że tak nie będzie.
Pojawił się nawet wątek operacji dla Martinusa. Rodzice chłopaka postanowili robić wszystko, by odnaleźć dawcę dla swojego syna.

Od kilku minut w sali byli moi rodzice i Liam. Była już szkoła od jakichś dwóch tygodni, a nas nie ma ponad tydzień. Młody bardzo martwił się o Martinusa, ponieważ zdążył go już bardzo polubić. Nie był dla nas wścibski i nie dokuczał nam. Wiedział, że coś dzieje się z moim chłopakiem. Moi rodzice również się o niego martwili. Wiedzieli, że przy Martinusie jestem jak w niebie. Cieszyli się z mojego szczęścia.

Liam w tym momencie siedział przy moim chłopaku cały we łzach. Pomimo, iż czasem naprawdę miałam go dość i mnie denerwował odkąd tylko pamiętam, teraz bardzo się o niego martwiłam. Lubił bardzo Emmę, siostrę bliźniaków, tak samo jak jej starszych braci i przy niej był spokojniejszy. Jednak nikt nie chciał jej bardziej denerwować chorobą jej brata, dlatego została w hotelu z Marcusem i Melanie, którzy wyszli, gdy Emma tylko pojawiła się w szpitalu i poszli z nią parku i potem wrócili do hotelu tylko po to, by nie płakała za Martinusem.

- Co z tobą będzie? - Spytał Liam patrząc na blondyna

- Nie wiem Liam.

- Umrzesz? - Głos Liama drżał.

- Nie wiem - Martinus Odpowiedział spokojnie....

- Liam wyjdźcie wszyscy na chwilę - Rozkazałam. Tak jak chciałam, tak zrobili.

Usiadłam koło mojego chłopaka, myśląc, co byłoby gdyby nie było go na świecie...

Czy będę za nim tęsknić?

Czy będę bardzo cierpieć?

Czy dam radę bez niego

Co zrobię bez mojej pierwszej miłości?

Co będzie bez niego...?

Te pytania, jak i wiele innych w tym temacie męczyły mój umysł. Nie chciałam o tym myśleć...

- Kocham cię - Powtórzył już któryś raz z rzędu w tym dniu

- Ja ciebie też. - Odparłam ze szklanymi oczami.

- Nie płacz. Damy radę - Uśmiechnął się.

Nawet w takim momencie potrafił się uśmiechnąć. Jakby wiadomość o prawdopobnej śmierci go cieszyła. To było okropne.

- Uśmiechasz się w takim momencie?

- Trzeba być dobrej myśli - Uśmiechnął się szerzej.

- Jeszcze kilka minut temu powiedziałeś mi, że jeśli we śnie poczuje, że cię nie ma i jeśli obudzę się rano, a ciebie obok nie będzie, mam wtedy wiedzieć, że umarłeś, ale że twoja miłość do mnie nie umarła razem z tobą - Westchnęłam - Martinus, dlaczego tak łatwo się niby poddałeś, a teraz nagle mówisz mi, że trzeba być dobrej myśli. Strasznie szybko zmieniasz swój punkt widzenia na różne sprawy, kochanie - Dodałam.

- Przytul mnie - Rozkazał spokojnym głosem.

Zrobiłam to, o co mnie poprosił. Wtulił się we mnie i pocałował w czoło.

Dwa tygodnie później....

Martinus wyszedł ze szpitala, gdy jego stan się poprawił. Niestety, musi zażywać leki i przynajmniej raz w tygodniu jechać do szpitala na chemioterapię.

Chłopak od kilku dni czuje się lepiej. Nie widać po nim, że jest chory. Chodzi do szkoły, zaległości w szkole nadrabia. Leki zażywa regularnie.
Nikt natomiast nie wie, że jesteśmy razem. Dziś jednak ma się to zmienić.

Idę właśnie z bliźniakami i Melanie szkolnym korytarzem. Rozmawiamy, śmiejemy się. Nagle podchodzi do nas Monica. Nie cierpię jej.

- Hejj Maartinus - Odezwała się radośnie, zarzucając swoje ręce na szyję mojego chłopaka. - Możeee, pójdziemy gdzieś daleko od ludzi? Zostaniemy sami? Chciałbyś? - Wędrowała rękami po ciele blondyna, a on cały się spiął. Odkleił od siebie ręce blondynki i odsunął się. 

- Nie dziękuję - Wzruszył ramionami

- Jak to nie? Mam cię nalegać? - Przybliżyła się do niego i miała go już pocałować, ale Martinus opanował swoje zdezorientowanie. Wokół nas zbiegło się wielu uczniów.

- Mam dziewczynę! - Krzyknął blondyn w twarz Monici , odsuwając się od niej ponownie i podszedł do mnie.

- Kogo? - Monica najwyraźniej się spięła i zdenerwowała.

- Jestem w związku z Rosalie. - Odparł dumnie patrząc na mnie. Podeszłam do niego bliżej i przytuliłam. On wziął mój podbródek w swoje obydwie ręce i pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek szczęśliwa, że Martinus w końcu powiedział o nas. W szkole.

W szkolnym korytarzu było słyszeć oklaski i gwizdy. Uśmiechnęliśmy się z Martinusem w tym samym momencie i oderwaliśmy się od siebie.  Wściekła dziewczyna, która jeszcze przed chwilą próbowała dobrać się do mojego ukochanego podeszła teraz do mnie.

- Pożałujesz tego, Lysberg - syknęła w moją stronę.

- Byłam pierwsza, więc się odwal - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy, a Monica odeszła.

Wygrałam, suko.

Wszyscy nagle zaczęli do nas podchodzić i składać gratulacje. Dziewczyny przytulały mnie, A Martinusa całowały w policzek. On był trochę nieśmiały, więc po chwili po prostu gratulowały mu uściskiem dłoni. Zaśmiałam się. Chłopaki natomiast klepali blondyna po plecach, a mnie całowali po rękach, składając życzenia i gratulacje.

W końcu podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Wtulił się.

- Tak bardzo się cieszę, że wszyscy w szkole, a przynajmniej połowa o nas wie i że... Nie pozwoliłeś się pocałować tej zołzie - Uśmiechnęłam się.

- Wieść o tym, że Martinus Gunnarsen jest zajęty rozejdzie się po szkole tak szybko, nim się obejrzysz, a Monica niech przykleji się do kogoś innego - Odparł nastolatek, całując mnie w policzek.

Wtuliłam się w niego mocniej a po chwili poczuliśmy, jak Marcus i Melanie nas obejmują. Zaśmialiśmy się i tym momencie zadzwonił dzwonek, informując o końcu przerwy. Całą czwórką udaliśmy się do sal lekcyjnych.

~~~

Nowy rozdział kochani!! Ferie mi się kończą!!

Baby...Come back.| Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz