Mój sen nagle zakłucił poranny blask słonica, który wpadał przez moje okno. Sytuacja ta zmusiła mnie do zmieniania swojej pozycji. Jednak to nic nie dało, dlatego musiałam wstać z łóżka.
Wstałam i poszłam pod prysznic, umyłam się, umyłam zęby i ubrałam się w podarte jeansy i bluzkę z krótkim rękawem, który z resztą włożyłam w spodnie.
Zeszłam na dół gdzie jak zwykle nie było mojch rodziców. Byli w pracy, moja mama była pracownikiem w ministerstwie magii na bardzo wysokim poziomie, a tata... mało z nim rozmawiałam był zawsze bardzo zapracowany i nie miał czasu na rozmowę, a ja nawet nie miałam czasu go o to zpytać.
Usiadłam w jadalni i zawołałam służkę:
-Merry!
- Tak panięko?-kobieta przebiegła do mnie w popłochu.
-Jestem głodna zrób mi... naleśniki z dżemem i owocami i z... lodami, trzy porcje.
- Tak panięko.-powiedziała kobieta i wyszła.
Sięgnęłam po proroka, którego jeszcze 2 godziny temu czytał mój ojciec. Przeczytałam go uważnie, czytałam go puki nie przyszła moja pierwsza porcja naleśników, tak szczerze nie byłam głodna, ale byłam bogata. Spróbowałam wszystkiego po trochu, ale większość zostawiłam.
Kiedy zjadłam poszłam do wyjścia głównego. Wyszłam i usiadłam na schodach. Siedziałam i patrzyłam przed siebie, wpadłam na pomysł poleżakowania. Kazałam służką rozłożyć mi koc. Przyszłam 10 minut później do ogrodu i zobaczyłam przed sobą koc, na którym były rozłożone poduszki, parasol wbity w ziemię i koszyk z owocami, książkami i zimnymi napojami. Taki "luksus" był dla mnie codziennością. Usiadłam na jednej z poduszek i sięgnełam po książkę, nagle usłuszałam sowę, odwróciłam się i zobaczyłem tylko przelatującwgo obok ptaka. Poleciał dalej, a ja spojrzałam na koc leżał tam list, list z Hogwartu...