Moja wieczorna rutyna ~2

54 2 1
                                    


No dobrze, tak więc właśnie wróciłem z tego buszu zwanym inaczej szkołą. Po porcji rodzinnej zjedzonej w samotności, postanowiłem ruszyć dupe i wziąć się za odrabianie lekcji i poświęcenie trochę czasu na naukę do sprawdzianów, kartkówek olimpiad i konkursów na które oczywiście miałem siłę się dotoczyć.

A więc tak...

Po małej przekąsce (tak, małej. To pikuś przy moich codziennych obiadach ahh) jak już napisałem zmobilizowałem się do nauki. Zawołałem mamę, aby popchnęła mnie, bym mógł się przetoczyć z prędkością światła z jadalni do mojego pokoju. HAHA I TERAZ WAM MAM. Nie prosiłem mamy aby mnie przeturlała z jadalni do pokoju, ponieważ JADALNIA TO MÓJ POKÓJ JAK NA KAŻDEGO PORZĄDNEGO GRUBASKA PRZYSTAŁO, rozumiecie nie. Więc pomijając ten JAKŻE SMIESZNY ŻART... Wziąłem mój bardzo ciężki plecak aby przekopać się przez miliard kanapek, batonów, czekolad i reszty przysmaków które kupiła mi mama do szkoły, aby znaleźć moje książki. Po odnalezieniu ich rzuciłem się na moje łoże. Pouczyłem się kilka minut, po czym zgłodniałem. Tak więc zaoszczędzę wam tej męki i nie napisze znowu o tym. W magiczny sposób przeteleportujmy się do zakończenia tej czynności. Od razu wziąłem do ręki mój telefon (AJ FON OCZYWIŚCIE BIEDAKI) i od razu włączyłem messa aby popisać albo pogadać z moimi najlepszymi przyjaciółkami.. Zuzią i Patrycją. Umówiliśmy się na pogawędkę za 20 minut abym mógł szybko coś przekąsić, ponieważ zgłodniałem. Nadszedł czas rozmowy. Usiadłem na moim fotelu dla profesjonalnych gejmerów z opakowaniem czekoladowych lodów. Rozmawialiśmy tak może z 2 godziny po czym Patrycji uaktywnił się słynny rotavirus (sory patrycjaXDDD) więc zostałem z Zuzią sam. Postanowiliśmy zrobić sobie BABSKI wieczór i zrobić sobie maseczki. Zuzia porobiła dużo ssów gdy zakładałem moją ulubioną maseczkę z nadrukiem pandy. Uznałem, że jest już późno, więc pożegnałem się z Zuzią i skierowałem się ku łazience. Przeturlałem się jak najszybciej potrafiłem. Napuściłem sobie wody do wanny po czym rzuciłem się do niej jaki dziki zwierz, przez co wywołałem wielkie tsunami które zalało całą łazienkę. Wyszedłem z kąpieli, ubrałem już kolejną parę moich slipek z kelwina klajna a te które ściągnąłem oczywiście, że wyrzuciłem do kosza. Zapomniałbym, oczywiście jeszcze... GOLIŁEM NOGI.. No nie powiem, żeby to było łatwe zadanie, lecz zawsze lubiłem to robić oraz robiłem to systematycznie. Oczywiście nie obeszło się bez kilku zacięć (kilkuset) lecz to mnie niezdemotywowało (czy jakoś tak). Szybko rzuciłem się w pogoń do mojego łoża, aby jak najszybciej iść w kime. Napisałem wszystkim "dobranoc" wziąłem kilka gryzów batonika którego schowałem przed rodzicami i poszedłem spać... 

Tak oto zakończył się kolejny dzień waszego ulubionego grubaska...

~Zuzia~

Tułaczka życiowa Wereskiego.Where stories live. Discover now