,,Nie ufam jej"

379 10 8
                                    


Stoję właśnie z brudnymi od błota walizkami,przed wielkimi,czarnymi drzwiami. Jestem mokra,brudna i przemarznięta. Wystawiłam przed siebie swoją bladą,kościstą rękę i już miałam pukać,jednak zawachałam się. Co jeżeli zatrzasną mi drzwi przed nosem,patrząc jak na wroga,którym poniedkąd jestem? Westchnęłam i kolejny raz popatrzyłam na tabliczkę z napisem ,,Rodzina Hunter'ów,aby mieć pewność,że dobrze trafiłam. Po krótkich przemyśleniach postanowiłam zapukać. Zaraz potem naciągnęłam bardziej na głowę czarny kaptur,który jako jednyny osłaniał mnie przed beznadziejną pogodą. Po niecałej minucie czekania,drzwi otworzył mi wysoki blondyn o bardzo dobrej sylwetce. Śmiałam sądzić,że mieszka w siłowni. Chłopak uśmiechnął się do mnie,co i mnie się udzieliło.
- Hej,kim jesteś?- Spytał bez ogródek, jednak wciąż z uśmiechem, a w jego głosie nie wyczułam wrogości. Widział jednak,że był zaskoczony moim stanem. Oczywiście nie w pozytywnym znaczeniu.
- Czy to rodzina Hunter'ów? - Spytała. Choć było tak napisane na tabliczce, to i tak wolałam się upewnić,aby nie wyjść na idiotkę i gadać o sprawach, o których domownicy nie mieliby pojęcia. Blondyn jedynie wskazał na tabliczkę, szeroko się uśmiechając.
- Nie mylisz się. Jestem Daniel. A ty to...?- Przeciągnął, jakby udawał, że chce sobie przypomnieć, jednak oboje wiemy, że mnie nie zna.
- Samanta. Mogłabym porozmawiać z Erick'iem i Kate?- Przeszłam do sedna, nie chcąc marznąć już dłużej na polu.
- Mogę dowiedzieć się nazwiska?- Zza blondyna wyłonił się niższy od niego ciemnskóry szatyn.
- Wolałabym omówić to z Erick'iem i Kate, w środku.- Usmiechnęłam się do chłopaka, czego nie odwzajemił. Okey,nie to nie.
- Powiesz nam, nie wpuszczamy tu obcych. Szczególnie wyglądających tak...podejrzanie.- Warknął, patrząc na mnie od góry do dołu.
- Spokojnie Max, przyszła do rodziców.- Widać, że blodnyn nie byl tak narwany jak czekoladowooki.
- A co jeśli szpieguje dla...- Zaczął narwaniec, jednak mu przerwałam.
- Saganash'a? Nieźle główkujesz,prawie zgadłeś.- Zaśmiałam się wrednie w jego stronę.- Jednak teraz jeśli łaska, pójdę do Erick'a i Kate. Przypuszczam, że są w domu.
- O nie, nigdzie nie...- Ta myśl również została przerwana chłopakowi. Daniel przewrócił oczami w bok, a w drzwiach pojawił się mężczyzna. Widoczne były u niego zmarszczki, lekki zarost ozdabiał jego brodę. Spojrzenie miał mądre,przenikliwe. Tak,napewno tak zapamiętałam go z naszego ostatniego spotkania. Pomimo sytuacji w jakiej się zajdowałam, uśmiechnęłam się do niego lekko. Chociaż powinien być do mnie uprzedzony, z racji tego kim jestem, nie patrzył na mnie z pogardą, tylko z ciepłem, którego nie widziałam w oczach drugiego człowieka już bardzo długo.
- Matko, Samanta co się stało? Dlaczego jesteś taka brudna? Chłopcy, dajcie jej wejść, zobaczcie w jakim opłakanym stanie jest ta dziewczyna.- Dzięki Erick. Mimo wszystko weszłam, Daniel zamknął za mną drzwi, a mnie natychmiastowo otuliło ciepło i zapach świeżych, domowych ciasteczek.
- Ale...! Ona sama się przyznała, że jest od Saganash'a! Ja...- Chłopakowi znowu przerwano, zaczęłam mu trochę współczuć, ale zaraz przestałam, widząc z jaką nienawiścią na mnie spogląda.
- Proszé cię Max.- Mężczyzna uśmiechnął się do niego łagodnie. Nie wiem jakim cudem ma tyle cierpliwości do tego burzliwego idioty. Ja na jego miejscu, już dawno unosiłabym się bez tchu na wodzie, pod mostem. Z nim po prostu nie da się żyć. - Pokażcie jej łazienkę i dajcie ciuchy Sophie, proszę. Danielu, weźmiesz jej walizki?
- Jasne.- Daniel wziął z moich dłoni dwie walizeczki i poszedł z nimi, gdzieś po schodach, prowadzących na górę.
- Czyli, że Sophie jednak tu jest?- Spytałam z nadzieją. Chciałam wreszcie móc zobaczyć moją piękną bliźniaczkę. Pomimo tego, że może mnie nienawidzić, to i tak już od jakiegoś czasu mam nieodpartą chęć przytulenia jej i wyjaśnienia paru spraw.
- Oczywiście, tylko akurat wyszła. Może jak już się ogarniesz, to akurat się pojawi. Max, czy możesz wreszcie pokazać Sam łazienkę?
- A jak zostawię ją tam samą, to co? Może nas okraść w najmniej spodziewanym momencie!- Próbowałam, jednak z tym kimś nie da się dogadać.
- Uważaj, jeszcze ukradnę wam mydło!- Warknęłam, wystawiając ręce przed siebie i wymachując nimi, jak to się robi, gdy chce się kogoś nastraszyć, lub opowiada się historię o duchach.
- Uważaj, jeszcze ukradnę wam mydło!- Próbował mnie naśladować.
- Ja mam ładniejszy głos, a z resztą, to nie śmieszne.
- Jak to nie? Sama tak przed chwilą powiedziałaś.
- Wszystko co wyjdzie z twoich ust, nie jest śmieszne.- Max tylko popatrzył na mnie cały czerwony.
- Proszę, dość! Idźcie już!- Z tego wszystkiego zapomniałam, że mężczyzna dalej tu jest. Popatrzyłam na niego przepraszającym wzrokiem.
- Dobra, chodź.- Wymijając mnie poszedł przed siebie po schodach, a ja za nim. Poskręsał gdzieś i mijaliśmy różne drzwi. Nie idzie się tu połapać. Muszę chyba poprosić o mapę tego miejsca. W końcu dotarliśmy do łazienki.
- Ciuchy zaraz przyniosę, więc nie zamykaj się. Powiem każdemu, żeby nie wchodzili, a jak będę chciał wejść to cię uprzedzę. Tylko bez żadnych sztuczek.- Pinformował, co jedak brzmiało nieco po prostu jak ,,Siedź tu, nie wychodź, zaraz będe. Najlepiej nie oddychaj, dobry pies".
- Woah, wziąłeś sobie to z mydłem na poważnie.
- Oh, nie denerwuj mnie. Zaraz będę.- Postanowiłam jednak posłuchać chłopaka i już bez ciuchów weszłam pod prysznic, nie zamykając się. Nastawiłam wodę na odpowiednią temperaturę, a po moim ciele zaczęły spływać niemal wrzące krople wody. Taką temperature lubiałam najbardziej. Wzięłam pierwszy lepszy żel, upewniając się tylko, że jest on damski i umyłam ciało. Potem włosy, jakimś szamponem truskawkowym, albo malinowym. Nie wiem,nie przykładałam do tego zbyt dużej uwagi. Wyszłam z wanny. Wytarłam ciało i włosy,które potem zawinęłam w ręcznik i drugim owinęłam ciało. Nie widziałam nigdzie ciuchów, więc Max'a jeszcze nie było. A więc mogłam się bez przeszkód zamknąć, ale mówi się trudno. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę!- Do pomieszczenia wszedł Max, w rękach trzymał ciuchy. Popatrzył na mnie, uświadamiając sobie, że jestem w samym ręczniku. Miałam już powiedzieć typowe ,,Gapisz się", ale mnie ubiegł.
- Masz te ciuchy.- Odkrząknął.- Zejdź na dół do kuchni.- Powiedział i wyszedł, a ja od razu zamknęłam drzwi od łazienki. Ubrałam się w przyszykowane ciuchy i wyszłam z łazienki z mokrymi jeszcze włosami. Chwilę zajęło mi znezienie schodów, gdyż mój cudowny ,,przewodnik" skazał mnie na samotną wędrówkę do kuchni wiedząc, że nie znam drogi. Zeszłam na dół i poszłam za podniesionymi głosami. Był to Max i Daniel, zawzięcie o czymś dyskutowali. Dotarłam do kuchni i nie wchodząc, schowałam się za ścianą.
- Max ochłoń. Może jest taka jak Sophie?- Usłyszałam głos miłego blondyna.
- Nie ufam jej.
Weszłam do pomieszczenia, tym samym przerywając dyskusję. Wszyscy ucichli i patrzyli na mnie. Była tam też Kate.
- Witaj Kate.
- Samanto.- Skinęła głową.
- Dobra tooo, skąd się znacie?- Spytał Daniel, z nerwowym uśniechem.
- Samanta to siostra Sophie, czyli córka Saganash'a.

****
Zmienilam trochę rozdział, dajcie proszę znać, czy wyszedł lepiej, niż tamten ^^

Cenniejsza od diamentów.| Hunter Street Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz