Nadmierna aktywność

3.2K 86 12
                                    

Luty 2017
Czas w którym przeniosłam papiery do nowej szkoły. Tak to bywa jeśli nauczyciele umyślnie próbują udupić wszystkich po kolei, chcąc pokazać swoją wyższość. Wiedziałam, że tym razem może paść i na mnie więc podjęłam najlepszą decyzję swojego życia - zmiana liceum.

Mój pierwszy dzień w szkole był dość specyficzny. Gdy tylko stanęłam przed budynkiem - zastanawiałam się jak do niego wejść. Poważnie, nie miałam pojęcia, które drzwi zaprowadzą mnie do środka. Wybrałam sobie odpowiedni na to czas czyli przerwę, gdzie wszyscy uczniowie wychodzą na dwór na tak zwanego "papierosa". Już w tamtej chwili urzekło mnie to, że moi rówieśnicy nie są zamykani w klatce i mogą na własną odpowiedzialność opuścić teren szkoły.
Na mojej drodze stanęła pewna dziewczyna, prawdopodobnie z mojej klasy. Zaprowadziła mnie do sekretariatu a następnie przedstawiła przypadkowym ludziom na korytarzu.
Już w tamtym momencie wiedziałam, że się tam odnajdę.

Następnego dnia

Myślałam, że wdrożenie się w tamtejsze relacje będzie dla mnie trudniejszym wyzwaniem.
(Gdy podsumowywałam ten rok z koleżanką, moje początki w nowej szkole opisała słowami; "Ja nie wiem kto normalny, pierwszego dnia w szkole rozmawia ze wszystkim co się rusza").

Pamiętam, że miałam problem aby przestawić się do nowego dźwięku dzwonka. Za każdym razem dotkliwie przypominał mi on o tym, że jestem zupełnie w innym miejscu niż dotychczas. Przez pierwsze tygodnie bardzo brakowało mi siedzenia w klasie z osobami do których się przywiązałam. Palenia w kółeczku czterech papierosów na pięć osób (tempo było niesamowicie szybkie i dzięki temu nikt nie zostawał bez papierosa.) Co tu zrobić gdy przerwy trwają po 5 minut?
Najlepszy sposób i motywacja; gdy musisz przekazywać papierosa od razu gdy się zaciągniesz i dostajesz kolejnego do ręki. Bardzo miło wspominam tą naszą małą tradycję.

Kilka lekcji już za mną a ja już mam dość. Po matematyce dotarło do mnie, że nie dogadam się z nauczycielką a moje umiejętności albo zostaną na tym samym poziomie albo się pogorszą. Dodatkowo - Nie sądziłam, że lekcje w-fu mogą się aż tak różnić. Tamtego dnia "graliśmy w siatkówkę" gdzie rzadko kto odbijał piłkę. W poprzedniej szkole zawsze biegaliśmy kilka kilometrów na rozgrzewkę, a następnie po kolei przechodziliśmy tor wojskowy, naszą karą były pompki. (klasa mundurowa).

Przerwa, korytarz
Stoję przed klasą z nowo poznanymi ludźmi, dopytuje ich jak wyglądają lekcje języka polskiego. Miałam ogromną nadzieje w sercu, że te zajęcia dodadzą mi kopa do nauki i nie myliłam się.
Drzwi do sali otworzyła nam dystyngowana, średniego wieku kobieta. Ubrana w damski garnitur, miała buty na delikatnym obcasie i zadbaną krótką fryzurę. Samo jej spojrzenie budziło ogromny dystans pomiędzy nią samą a uczniem. Zajęła miejsce przed biurkiem i czekała aż wszyscy zajmą miejsca.

Usiadłam w przedostatniej ławce od okna, na szczęście nie sama. Cisza, która nastąpiła po zajęciu miejsc wzbudziła moje refleksje na temat tej kobiety. Czyżby jako jedna z niewielu nauczycielek budziła respekt w dość głośnej klasie?

Przyszedł czas na czytanie listy, moje nazwisko znajdowało się na ostatnim miejscu, z tego względu, że jestem nową osobą w klasie. Nic bardziej mylnego! Kolejna osoba źle wymówiła moje nazwisko, a klasa nie zawahała się jej poprawić. Już wszyscy się nauczyli.
Nie chcąc tracić czasu - od razu przeszła do zajęć.

- Przygotowałam dla was karty pracy, które zaraz rozdam. Mam nadzieje, że przeczytaliście lekturę. - Powiedziała stonowanym głosem pani J.

Rozdawała po dwie kartki w każdej ławce. To było dość intrygujące gdyż wyliczyła je na tyle dokładnie, że nikomu nie zabrakło ani nie zostało za wiele. Podeszła do biurka z pustymi rękoma. Ponownie nastała sroga cisza.

- Zacznijmy od zadania pierwszego. Jak nazywały się duchy które wypowiedziały zdanie; "Kto nie zaznał goryczy ni razu, ten nigdy nie zazna słodyczy w niebie"?

podniosłam rękę a pani wskazała na mnie by dać mi możliwość odpowiedzi.

- Rózio i Józia - odpowiedziałam pewna siebie.

- Dobrze, Rózio i Józia były to duchy lekkie, dzieci, które... - podczas gdy polonistka rozwijała wątek na temat tych duchów, ja zwróciłam uwagę na spojrzenia i miny zdziwienia ludzi w klasie. W końcu nie chciałam wyjść na jakąś kujonke i się wymądrzać. Pamiętajmy, że to moje pierwsze dni w szkole.

Wraz z ilością pytań wzrastała liczba moich odpowiedzi. Gdy tylko pani zadała pytanie, miałam wrażenie, że wie, że planuje się zgłosić. Po wypowiedzeniu ostatnich słów, jej wzrok padał na mnie... wzrok nasiąknięty jednocześnie nadzieją i podziękowaniem za to, że jestem aktywna. Miałam wrażenie, że się cieszyła, że do klasy dołączyła mądra dziewczyna. Prawda jest taka, że ten temat przerabiałam w poprzedniej szkole. Skoro wiem - wykaże się! Szczególnie na początku.

Zwyczajem tej nauczycielki było stanie podczas tego gdy się wypowiadała. Zawsze zwracała uwagę na wymowę, poprawną składnie i wyszukane słownictwo. Nie ukrywam - naszły mnie pewne obawy co do wypowiedzi ustnej, pewnie musi być bardzo wymagająca. Na szczęście to mnie jeszcze nie dotyczyło.

W jej głosie słychać było pewne zafascynowanie tymi tematami. Zawsze do wypowiedzi dołączała swoje emocje, opinie, co sprawiało, że lekcje były ciekawe. Nie miałam wrażenia, że lekcje prowadzi wykuta na blachę baba i opowiada bo jej za to płacą. Z perspektywy czasu stwierdzam, że powinna być wykładowczynią na jednym z uniwersytetów warszawskich. Może spełniłaby się bardziej?

Gdy tylko zadzwonił dzwonek poczułam pewien żal. Nie sądziłam, ze ta lekcja skończy się tak szybko. Tym bardziej, ze temat mi całkowicie pasował i moja wiedza była dość obszerna.

- Na następnej lekcji będzie sprawdzian z trzech ostatnich działów. Bardzo proszę się przygotować. Czy mamy dwie godziny pod rząd? - Z delikatnym uśmiechem starała się nastraszyć nas sprawdzianem co rzeczywiście jej się udało. Westchnęło pół klasy - w tym ja.

- Tak, TAK - odpowiedziało chórem kilka osób.

Na tą wiadomość pani J przypomniała nam, że to już czas czytać kolejną lekturę. Była to „Lalka" B. Prusa. Nikt na tą wiadomość się nie ucieszył.
Gdy tylko „ogłoszenia parafialne" się zakończyły, uczniowie pospiesznie się spakowali i wyszli. W końcu to krótka przerwa.

Gdy wychodziłam z sali, Pani J wypowiedziała moje imię i poprosiła żebym do niej przyszła.
- Joanno za aktywność na dzisiejszej lekcji dostajesz plusa. Oby tak dalej. - Zdania te wypowiedziała z nutą zadowolenia w głosie, pożegnała mnie miłym uśmiechem. Podziękowałam i wyszłam.

Gdy tylko zamknęłam drzwi za sobą, uśmiechnęłam się do siebie. Czekały na mnie koleżanki i spytały o co chodzi.
- Dostałam plusa za aktywność! - wyznałam.
- Gratulacje, ja to się boje z nią rozmawiać. - powiedziała jedna z nich a reszta zaczęła się chichotać.
- Dlaczego? Co z nią jest nie tak? - spytałam dociekliwie.
.........................................
Kolejna część już wkrótce!
1043 słowa

Miałam romans z nauczycielkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz