Rozdział 6

610 17 7
                                    

Poprawiłam tam makijaż i włosy. Schowałam wszystkie kosmetyki do małej kopertówki i ostatni raz spojrzałam w lustro wzdychając.

- No to zaczynamy, Anne

****

Wyszłam z łazienki rozglądając się za Malikiem lub stolikiem przy którym mógł siedzieć. Klub był duży co sprawiało mi dodatkowy problem. Chodziłam blisko ścian, bo byłam pewna, że gdybym weszła na parkiet tym bardziej bym go nie znalazła tańcząc. Wkurzałam się, nigdzie go nie było. 

Jeśli go nie znajdę, zabiję, zamorduję, ukatrupię, poćwiartuję, zakopię, odkopię, spalę i spuszczę pozostałości po szefie w kiblu!

Kręciłam się bez celu po pubie. A właściwie miałam cel. Którego tutaj nie znajdę. Westchnęłam okrążając jeszcze raz cały parkiet i rozglądając się dyskretnie po stolikach. Zrezygnowana wyszłam z klubu i zadzwoniłam do Anji. Na pewno nie było jej jeszcze w domu, zawsze siedzi do późna i chla ze swoimi kompanami. Odebrała dokładnie po trzech sygnałach.

- Halo? - powiedziała do słuchawki, a po jej głosie wyczułam, że była nieźle wstawiona.

- Anja oszczędź mi twojego gadania i włącz mój nawigator - powiedziałam bez owijania w bawełnę. Wiedziałam jak to jest, gdy zadziera się z nawaloną Peterson. 

- A co będę z tego mieć? - wydukała tak, że to zrozumiałam, ale gdyby ona sama stała na moim miejscu, pewnie by się nie połapała co mówi.

- Tak, załatwię Ci co tylko chcesz, kabanosy też, weź to włącz - mruknęłam w tym samym czasie wywracając oczami.

- No okej, ale jutro masz mi je dać - słyszałam jak wstaje ze skrzypiącej, skórzanej kanapy.

- A tak swoją drogą czemu sama po nie nie chodzisz? Masz sklep pod nosem - zwróciłam jej uwagę.

- Pod nosem to ja mam flachę z piwem, a moje kabanosy poszły w chuj - powiedziała, a w jej głosie poczułam nutkę zawiedzenia. No tak, rozpacza po kabanosach. Po chwili poczułam wibrację na ręce co oznaczało, że urządzenie zostało włączone.

- Dzięki młoda - rozłączyłam się szybko i schowałam telefon do kopertówki. Wystukałam dane Zayna i po chwili wyskoczyła mi czerwona kropeczka na tle jasnych ulic. Jest kilka przecznic stąd. Czym prędzej ruszyłam w tamtą stronę. Z daleka można było zobaczyć grupkę chłopaków siedzących na jednej z ławek tutejszego parku. Mieli przy sobie butelki z różnego rodzaju alkoholem. Teraz mogli, bo w dzień mieliby do czynienia z policją, choć na pewno im też nie jest to straszne. Szłam w ich stronę, nie starałam się jakoś specjalnie o to jak wyglądam, bo i tak sie na to nabiorą. Byłam już przy ich ławce i jak myślałam, tak się właśnie stało. Zaczęli na mnie gwizdać, a ja zaśmiałam sie pusto, jak typowe lalunie, które tylko czyhają na takie akcje.

- Dołącz do nas maleńka - proponował jeden z nich pijany o imieniu Louis. Czy dzisiaj wszyscy są pijani? Oni, Anja, kumple z którymi się wozi. Czy ja jedyna jestem dzisiaj przytomna? Jeśli tak, to aż to do mnie niepodobne. Zwykle jako pierwsza tracę rozum. Czemu nie mogę sięe dzisiaj bawić jak oni, no czemu?

- Przysiądziesz się piękna? - zapytał o dziwo trzeźwy Malik.

- No nie wiem - udawałam niedostępną.

- No nie daj się długo prosić - złapał mnie za rękę blondyn - Niall - i posadził pomiędzy nim a Zaynem. Śmierdziało od nich alko i fajkami. Ale nie od mulata, on był całkiem trzeźwy. Zastanawia mnie jakim cudem jest w tak dobrym stanie.

EmulationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz