Siedziałam chwilę, a lekarz wstrzyknął mi znieczulenie do prawej ręki, a po kilku minutach, gdy znieczulenie zadziałało, zaprosił na salę. W tym czasie pod szpital podjechali nasi wrogowie.
****
Siedziałam przy oknie, gdy lekarz wziął mnie na zabieg. Nie patrzyłam na to co robi, bo wyciągał mi kulę z ręki, co już wcześniej mi zakomunikował. Dziwiło mnie to, że nasi odjechali spod budynku. Myślałam, że może chodziło o to, aby nie wzbudzać podejrzeń, więc olałam sprawę. W szpitalu było dość spokojnie, a sali słyszałam jedynie odgłosy pikających urządzeń sprawdzających mój puls. Ściany koloru łososiowego, a od połowy muru białe, przyprawiały mnie o dreszcze. Stare, przedpotopowe łóżka również. Nienawidzę szpitali. Zawsze kojarzą mi się ze śmiercią moich rodziców, a przecież oni nie zrobili nic złego, nie zawinili w niczym.
Oddychałam powoli i równomiernie gapiąc się na przyjeżdżające samochody, karetki, na przechodzących pacjentów i ich bliskich, na spacerujące pary. Było mi przykro, że nie mogłam i nie mogę sama doświadczyć tego uczucia jak Ci zakochani. Dlaczego? Szef zadeklarował, że każdego, który będzie miał partnera, wyeliminuje z gangu i zabije ukochanego. Na kilku osobach już to wypróbował, a ja nie chcę być następną, bo z mojej winy zginąłby wtedy kolejny człowiek. Mam już dwójkę bardzo mi bliskich na sumieniu, nie chcę więcej.
- Co się dzieje? - spytał lekarz, gdy usłyszeliśmy przeraźliwy huk, przez co aż lekko podskoczyłam.
Pielęgniarka wyszła z sali, po czym szybko wróciła, zamykając drzwi na klucz. Jej oddech znacznie przyśpieszył. Ktoś zaczął walić w drzwi gabinetu.
- Napad - szepnęła do nas, a ja momentalnie otrzeźwiałam i wyjrzałam przez okno. Ujrzałam nasze samochody, schowane i rozproszone po całym parkingu oraz ICH. Największym pocieszeniem dla mnie było to, że nie miałam broni. Dosłownie NAJLEPSZYM. Nie wiedziałam co zrobić, niby miałam znieczulenie, więc nic nie bolało, ale czy aby na pewno mogłam?
- Doktorze, mogę tam wyjść? Wiem jak to wszystko załatwić - powiedziałam, a on popatrzył na mnie wytrzeszczając oczy. Po chwili się jednak odrobinę uspokoił.
- Jesteś od nich? - spytał powoli i raz się zająknął.
- Nie, nie jestem, jestem ich przeciwniczką - powiedziałam zgodnie z prawdą, a lekarz odetchnął z ulgą - Mogę wyjść? - spytałam ponownie.
- Nie skończyłem jeszcze zabiegu, a kula jest ułożona w połowie rany, więc muszę ją najpierw wyciągnąć - powiedział
- To niech pan to robi szybciej jeśli nie chce pan mieć innych pacjentów na sumieniu - wkurzyłam się. Pielęgniarka denerwowała się i pospieszała doktora, który po 10 minutach zszywał mi już ranę - Umie pan szybko jeśli pan chce - skomentowałam. Wzięłam jakąś strzykawkę z płynem i nóż. Otworzyłam gwałtownie drzwi sprawiając, że facet, który uderzał w drzwi się wywalił.
- Nie nauczyli Cię w domu, żeby poczekać? - mruknęłam i kopnęłam go kilka razy w twarz. Założyłam niedbale kominiarkę na głowę i pobiegłam wgłąb korytarza, gdzie przetrzymywali i bili pacjentów i naszych ludzi. Wbiegłam szybko do pokoju Moja ręka nadal była znieczulona, więc nie odczuwałam bólu. Wszyscy popatrzyli na mnie. Jeden chciał strzelić, ale rzuciłam w niego nożem. Ostrze trafiło w jego klatkę piersiową. Osunął się na ziemię, a nim to zrobił wyciągnęłam je z jego ciała.
- Ktoś jeszcze!? - krzyknęłam grubym głosem i nikt się nie odezwał. Widziałam siedzącego Davida na krześle i związanego. Czyli on też nie miał broni. Podeszłam bliżej kilkunastu napastników, a oni bliżej mnie. Wiedziałam, że nie miałam szans. Ja sama przeciwko około szesnastu osobom? Niemożliwe.. a szkoda. Jeden z nich spojrzał do tyłu. Wiedziałam, że ktoś tam jest, ale czekałam na odpowiedni moment. Odwróciłam się i wbiłam strzykawkę w brzuch...Malika. Wyciągnął ją patrząc na jej kształt, po czym spojrzał na mnie.
CZYTASZ
Emulation
FanficAlex przynależy do jednego gangu, Zayn do drugiego. Nienawidzą się nawzajem, a ich grupy są sobie wrogie. Co jakiś czas staczają walki przeciwko sobie. Pewnego razu, gdy Alex spotyka się z szefem i ludźmi z jej gangu na specjalnym spotkaniu, dostaj...