||To Ty?!||

81 10 12
                                    

Po wyproszeniu Kai z mieszkania byłam strasznie zmieszana. Nie byłam ani smutna, ani zła. Zupełnie jakby wszystkie uczucia ze mnie wyparowały. Może ja naprawdę już nic nie czuję ?

Postanowiłam poprawić sobie humor przeglądając ciuchy na Zalando. Jestem za leniwa na łażenie po galeriach, dlatego częściej ubrania zamawiam przez internet.

Zawsze, dosłownie zawsze, kiedy wchodzę na tą stronę, nie ma opcji żebym wyszła z niej niczego nie zamawiając. Tak było i tym razem.

W oko wpadła mi zwykła, czarna, basicowa koszulka z dekoltem w serek z logo Nike po prawej stronie i białe, dłuższe skiepy z logiem Championa.

Lubię ubierać się w ciuchy typu streetwear. W szafie mam pełno ubrań, których myślę normalna dziewczyna by nie założyła, bo wyglądają po prostu na męskie. Lubię taki styl.

Ale przypominam, że ja nie jestem normalna, więc nie można też liczyć na normalne ciuchy w mojej szafie. Ah ta moja logika.

Bez dłuższego zastanowienia wrzuciłam wybrane rzeczy do koszyka, a następnie wpisałam numer karty kredytowej płacąc za transakcje.

Towar powinien zostać dostarczony w ciągu dwóch dni roboczych. Nie jest aż tak źle.

Resztę dnia spędziłam na graniu w Fife17,  na PlayStation 4 i zajadaniu się popcornem zrobionym przeze mnie w mikrofali. Tak wyglądała większość moich leniwych dni. Płynęły wolno i obojętnie.

Po 6 godzinie grania w tą emocjonującą, a zarazem zjebaną grę, postanowiłam, że czas najwyższy pójść w kimę. Wstałam wkurwiona po kolejnej przegranej, rzuciłam Joystickiem w stronę kanapy i udałam się do łazienki.

Szybko umyłam się pod prysznicem, wytarłam dokładnie, przebrałam się w piżamę, puściłam coś na Netflixie żeby tylko grało i rzuciłam się na
kanapę. Moja typowa wieczorna rutyna.

Od rana jej nie składałam więc nie musiałam trudzić się z rozkładaniem jej.

Leżąc w bezruchu i rozmyślając o dzisiejszym dniu, bez problemu oddałam się w krainę Morfeusza.

———————————————————————

Wstałam około 9:00. Pomimo zimy za oknem było już jaśniutko. Ciepłe promienie słoneczne wbijały się do salonu, topiąc przy tym śnieg na dworzu.

Nie miałam ochoty dzisiaj iść rozdawać te cholerne ulotki, tym bardziej, że ludzie niechętnie je ode mnie brali. Chyba nie muszę przypominać dlaczego.

Pierdoleni Janusze.

Niechętnie wstałam z kanapy i powolnym krokiem poszłam do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do żarełka.

Oczywiście jak na złość, w lodówce nie było nic ciekawego oprócz jakichś przeterminowanych parówek i zeschniętego sera.

Chyba pora ruszyć dupę i kupić coś normalnego do jedzenia.

Uczesałam włosy w moją codzienną fryzurę czyli wysoką kitkę. Nie maluję się na codzień, bo po prostu nie muszę. Wyglądam zajebiście bez tony tapety i brwi niczym osiedlowa karyna. Czasami okazyjnie zrobię jakiś lekki makijaż albo jak wychodzę na melanże.

Ubrałam dresy Adidas 3 Stripes, jakąś basic, classic, czarną koszulkę i bluzę Calvina. Tak praktycznie wygląda mój codzienny outfit.

Wychodząc z domu ubrałam grubą, zimową kurtkę i złapałam za portfel i telefon, chowając je do kieszeni. Na klatce założyłam czarno-białe Air Maxy 90 i ruszyłam w odległą podróż po jedzonko.

ODRZUCENI||KrzyKrzysztofOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz