60

250 34 22
                                    

Nie odbierał. Więc powinienem dać sobie spokój.

Jasne. 

- Graj, cwelu - warknął Se Hun, kiedy po raz kolejny załamałem ręce, trzymając w nich pada. Rzuciłem się na oparcie kanapy, na nieszczęście znów tracąc kontakt z rzeczywistością oraz kilka sekund w czasie których Oh zdążył zupełnie rozwalić moją postać.

Nie będę dłużej się starał.

- Kris, kurwa, weź się w garść. Takie wygrywanie mnie nie kręci - mój kuzyn odłożył kontroler i wyłączył konsolę - Chłopaki będą za jakieś dziesięć minut, chyba nie chcesz, żeby Tao w końcu uznał cię za przegrywa, co?

Prychnąłem, sięgając po stojącą na ławie butelkę piwa.

- Chyba już uznał, skoro nawet ode mnie nie odbiera.

- Serio? To słabo - stwierdził, sprawdzając na telefonie godzinę - Myślisz, że cię lubi?

Przewróciłem oczami, mamrocząc, że mi nie zależy, co oczywiście było jawnym kłamstwem. Kolejne parę minut spędziliśmy bezczynnie siedząc przed telewizorem, oglądając jakiś beznadziejny program i sącząc piwo. Spojrzałem w stronę hollu, gdy ktoś otworzył drzwi wejściowe.

- Kto tak właściwie ma przyjść?

- Nie wiem, Lu napisał, że kogoś zgarnie.

Cóż jakoś wcale nie zdziwiło mnie to, że chwilę potem w pomieszczeniu znalazła się cała nasza paczka z wakacji. Yixing szybko wcisnął się pomiędzy mnie starającego się unikać wzrokiem Tao, a młodego który zajety był pożeraniem twarzy swojego chłopaka.

- Huang chce się z tobą pogodzić - powiedział, sięgając po dopiero co otwarte piwo. Uśmiechnął się do mnie i znacząco poruszył brwiami.

Wzruszyłem ramionami i pociągnąłem kilka łyków z butelki. Próbowałem ukryć, że mije serce zakuło i zaczęło szybciej bić.

- Nie przypominam sobie, żebyśmy byli pokłóceni.

- Skoro tak mówisz - uciał i szturchnął mnie łokciem. Spojrzałem na niego wkurzony, bo prawie wylałem na siebie piwo, ale on ruchem głowy kazał spojrzeć mi w bok. Zrobiłem to i zobaczyłem, że Tao stał tuż obok, gryząc dolną wargę.

Powiedziałem ciche "hej" oraz uniosłem jednocześnie szyjkę butelki do ust i jedną z brwi do góry. Odpowiedział na powitanie, wyglądając na tak strasznie zdenerwowanego, że musiałem powiedzieć za niego:

- Powinniśmy porozmawiać, ta? - chociaż nie wypiłem dużo, to wystarczyło, żebym poczuł się pewniej.

I być może tym samym sprawił, że mój uroczy chłopiec poczuł się jeszcze gorzej.

Odłożyłem butelkę, wstałem, a nawet odważyłem się objęcie go w talii i wyprowadzenie na zewnątrz. Usłyszałem przy tym kilka głosów mówiących "Nie spierdolcie tego" albo "Tao, daj mu w końcu". Przewróciłem oczami i razem wyszliśmy na zewnątrz.

- Przepraszam - wymamrotał, kiedy owiał nas przyjemny letni wiatr.

- Za co?

Cofnąłem się w stronę wyjścia z posesji mojego kuzyna. Tao spojrzał na mnie skruszony i podążył za mną.

- Za to że uciekłem po imprezie - powiedział niepewnie, wypychając kieszenie rękoma oraz zrównując się ze mną. Wyszliśmy na chodnik i pokierowałem nasze kroki w lewo.

- Okej.

- Nie bądź taki - poprosił cicho. Przyśpieszyłem trochę, ale on zaraz złapał mnie za ramię i zatrzymał - Okej - odsunął się, zacisnął wargi, a jego oczy delikatnie się zaszkliły - Czasami nad morzem wydawało mi się, że ci zależy. Rozumiem, już przestaję się narzucać.

- Cały czas mi zależy - warknąłem. Alkohol zdążył już przestać na mnie działać, zresztą przeciecież nie było go wcale dużo.

- I dlatego nawet nie wziąłeś ode mnie głupiego numeru?

- Kurwa, byliśmy cały czas razem, nie myślałem o tym - spojrzałem mu w oczy i wiedziałem, że obaj mamy sobie wiele do zarzucenia, a ta rozmowa nie będzie ani krótka, ani przyjemna - Mogłeś mi go po prostu wpisać do telefonu. 

Wzruszył ramionami. Staliśmy gdzieś pośrodku mojego osiedla, w połowie drogi z domu Sehuna do tego mojego. 

- Nie wiedziałem czy chcesz. 

- Słyszysz siebie? - zaśmiałem się - Od kiedy trzeba mieć pozwolenie, żeby dać przyjacielowi numer telefonu?

- Przyjacielowi? - pobladł.

- Ostatnio to ty mnie zfriendzonowałeś.

Wpatrywaliśmy się w swoje oczy z żalem, a ja chciałem go po prostu przytulić, zamiast dalej ciągnąć tę beznadziejną rozmowę.

- Ja też przepraszam - zacząłem - Za wszystko. 

Tao objął się ramionami i kiwnął krótko głową. Pomiędzy nami był dystans może trzech-czterech kroków, ale żaden z nas nie ruszył się z miejsca.

- Wczoraj nie odbierałeś - powiedziałem, a on odwrócił głowę w stronę ulicy i przejeżdżających przez nią samochodów - I to niby mi nie zależy.

- Przepraszam, to wszystko jest bez sensu.

 Na chwilę straciłem oddech. Przecież nie wyciągałem go z domu, żeby to wszystko zakończyć i obrzucić go oskarżeniami, chciałem tylko móc nazywać go swoim.

- Taozi, proszę, zostań moim chłopakiem - wyrzuciłem z siebie, zbliżając się do niego. Ostrożnie ułożyłem dłonie przy jego twarzy, kciukami gładząc policzki, nakierowałem nasze spojrzenia na siebie - Chciałem o tym porozmawiać na imprezie, ale mnie zbywałeś.

- Przepraszam - powtórzył. Przyglądałem mu się z nadzieją, stykając nasze czoła. 

- Od kiedy cię zobaczyłem, chciałem, żebyś był mój. 

Tao nie potrafił powstrzymać uroczego uśmiechu, który sprawił, że jego oczy stały się uroczymi półksiężycami w których zalśniły łzy.

- Mój chłopak?

- Twój - pociągnął nosem i sięgnął dłońmi do oczu - Przestań, gege, wyglądam okropnie - próbował wyrwać się, gdy złapałem jego nadgarstki i nie pozwoliłem mu na zakrycie twarzy.

- Dla mnie zawsze będziesz najpiękniejszy.

---


koniec, jak wrażenia?

mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział sms 2 mile was zaskoczy!

My diary// taoris ☀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz