Rozdział 2

2.7K 208 110
                                    

Harry przebudził się, gdy słońce wlewające się przez odsłonięte okno zaatakowało jego zamknięte powieki. Czuł się dziwnie, jego łóżko było, aż nadto wygodne, a prześcieradła zbyt delikatne. Nie możliwe by znajdował się w Wieży Gryffindoru, czy jego pokoju w kwaterach dziadka. Wtedy wydarzenia poprzedniego dnia wróciły do niego i od razu podniósł się do pozycji siedzącej. Natychmiast zesztywniał, gdy w nogach ogromnego, królewskiego łoża zauważył węża.

- Nie bój się bracie, Nagini cię nie skrzywdzi - zasyczał wąż.

- Gdzie ja jestem? - wyjąkał przerażony stworzeniem oraz nieznanym otoczeniem.

- Mistrz powiedział, że Nagini ma nie informować brata o tym gdzie się znajduje, mistrz uważa, że brat może próbować ucieczki.

- Mistrz? Voldemort tu był?

- Gdzie indziej miałby być jak nie w swoim gnieździe? - zapytał zdezorientowany wąż.

Potter ponownie zesztywniał. Gniazdo. Czyli to była sypialnia Voldemorta. Łóżko na którym się znajdował należało do Voldemorta!

- Gdzie Voldemort spał w czasie, gdy ja byłem tutaj?

Wąż przechylił głowę i przyglądał mu się przez chwilę.

- Czy brat uderzył się w głowę? Mistrz oczywiście spał tutaj.

Chłopiec natychmiast zeskoczył z łóżka, obrzydzony. Spał w jednym łóżku z Czarnym Panem! Na dodatek zauważył, że zamiast jego szkarłatno złotego stroju Gryffindoru miał na sobie jedwabną, szmaragdowo zieloną piżamę ze srebrnym wężem wyszytym na piersi. Zaczął krążyć niespokojnie po pokoju, próbując poukładać sobie to wszystko w głowie. Nawet nie próbował otworzyć drzwi, albo były zamknięte, albo ten gigantyczny wąż rzuciłby się na niego przy pierwszej próbie ucieczki.

- Nie denerwuj się, bracie. Pan za chwilę wróci. Nie lubi zostawiać cię samego - zasyczała.

- Dlaczego nazywasz mnie bratem? - zapytał zdezorientowany. Czyżby wąż w dziwny sposób się do niego przywiązał?

- Mistrz mówi, że Nagini musi cię chronić pisklę, a skoro jesteś partnerem jej mistrza to jesteś dla Nagini bratem.

- Partnerem? O czym ty do cholery mówisz?!

Wtem drzwi otworzyły się cicho, ukazując przystojnego mężczyznę, którego zobaczył uprzednio na cmentarzu. Lecz nie dał zwieść się pozorom, to był Lord Voldemort.

- Ach, Nagini, nie strasz naszego małego chłopca. To nie czas, aby dowiedział się o wszystkich aspektach planu - zachichotał i zaczął zbliżać się do niego.

Harry pomimo całej swojej odwagi Gryffindoru zaczął się cofać.

- Mylisz się, chcę wiedzieć wszystko, teraz! - krzyknął roztrzęsiony.

Czarnoksiężnik pokonał odległość między nimi w kilku krokach i położył rękę na jego policzku.

- Nie spodziewałem się, że jesteś tak zadziorny, laleczko - uśmiechnął się.

Nastolatek miał ochotę odeprzeć jego rękę, jednak zbytnio obawiał się tego niebezpiecznego mężczyzny.

- W porządku, maleńki. Dostaniesz to czego chcesz - usiadł na fotelu i pociągnął go za sobą, przez co ten znalazł się na jego kolanach.

Zielonooki zesztywniał i jednocześnie zarumienił się.

- Widzisz, kochanie, twój najdroższy dziadek tak się składa jest moim największym wrogiem. Takich ludzi jak on łatwo pokonać, wystarczy dostać w swoje ręce to na czym naprawdę im zależy. Stąd też się tu znalazłeś, ale potem dobrze to przemyślałem. Gdybym cię zabił - chłopiec wzdrygnął się - Dumbledore prawdopodobnie stałby się jeszcze bardziej zawzięty, tymczasem gdybym uczynił cię moim, starzec dwa razy zastanowiłby się nad tym by ze mną walczyć - zrobił krótką przerwę w czasie której bawił się jego włosami - Okazało się jednak, że plan okazał się prostszy niż myślałem, bo ty już należysz do mnie - dotknął jego blizny - Czy wiesz czym jest horkruks? - chłopiec pokiwał głową w szoku. Dziadek wytłumaczył mu to dogłębnie - Więc wiesz, że nasza więź jest nierozerwalna - zaśmiał się pod koniec okrutnie.

Gryfon wpatrywał się w te szkarłatne oczy w absolutnym przerażeniu. Dlaczego to zawsze musiał być on? Łzy bezwiednie, wypłynęły z jego oczu, spływając po policzkach.

- Cii - Voldemort scałował łzy, na co chłopiec zadrżał z obrzydzenia - Zaopiekuję się tobą, maleńki. Od dziś nie jesteś już Harrym Potterem, gdy spałeś wykonałem pewien rytuał - uniósł jego dłoń i dopiero wtedy zielonooki zauważył pierścień na jego palcu - Od dziś jesteś moim małżonkiem, zapamiętaj dobrze ten dzień, gdy w końcu się do tego przyzwyczaisz będzie to najszczęśliwszy dzień twojego życia.

Potter nie mogąc już nic na to poradzić zaczął głośno szlochać i zawodzić.

Niewątpliwie zapamięta ten dzień.

Bo dziś jego życie się skończyło.

Ukojenie W CiemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz