Elisabet POV
Obudziłam się z westchnieniem rozczarowania. Dlaczego w ogóle się obudziłam? Czasem wolałabym nie otworzyć oczu, zostać na zawsze w przyjemnej czarnej pustce. Rzut oka na telefon – powinnam wstawać. Naciągnęłam kołdrę na głowę. Mam dziś tyle do zrobienia. A tu jest mi tak wygodnie. Moje łóżko jest takie wygodnie. Nie chcę z niego wychodzić. Okay, we must face the day. Przeżyć jeszcze jeden dzień w betonowej dżungli, gdzie sny zrobione są.... czegoś tam. Tylko jeden dzień. Taki mam właśnie plan na dziś – przeżyć do wieczora. Nieważne, co się wydarzy potem.
Każdy mój dzień wyglądał tak samo. Zwlekałam się z łóżka, brałam szybki prysznic i robiłam kawę. Brałam lekarstwa i wtedy zaczynało być znośnie. 3 razy w tygodniu przychodzili tutorzy, z którymi konsultowałam przedmioty, które studiowałam. Miałam indywidualny tok nauczania, więc nie chodziłam na regularne zajęcia na uczelni. Studiowałam samodzielnie. Sprawiało mi to do czasu nawet przyjemność. Kiedy zagłębiałam się w jakiś temat, zapominałam o całym świecie, o wszystkich problemach. Od czasu do czasu chodziłam na zaplanowane wizyty u lekarza i regularne sesje u terapeuty. Lubiłam spędzać czas w bibliotece międzywydziałowej.
To właśnie miałam w planach na dziś. Założyłam obcisłe czarne spodnie, o wiele za duży czarny sweter i wygodne conversy. Schowana w ten sposób mogłam wyruszyć na spotkanie z moimi książkami. Biblioteka znajdowała się trzy dzielnice dalej, więc w drodze na nią miałam okazję przyglądać się normalnemu życiu normalnych ludzi. Widywałam matki z dziećmi i pary, trzymające się za ręce. Ja nie miałam nikogo, kto by mnie kochał. Miłość? Kto ma czas na takie fanaberie? Nie bądź żałosna, Elisabet.
Weszłam do nowoczesnego budynku z nieskończoną ilością regałów i zakątków idealnych, żeby schować się przed całym światem. Podałam Pani Phelps moją kartę biblioteczną.
Lin POV
W bibliotece nie było dziś tłumu. Piątkowy wieczór to nie jest czas, który studenci spędzają na nauce w uczelnianej bibliotece. Nareszcie odpoczynek po długim tygodniu sumiennej pracy. Byłem wykończony. Zasłużyłem na odrobinę spokoju z dobrą książką. Od razu skierowałem swoje kroki w dobrze znany mi obszar z beletrystyką. Dios mío, „His Dark Materials" Phillipa Pullmana uśmiechało się do mnie z półki, jakby wyczekiwało mnie.
Dorwałem się do tej książki jak wygłodniały szczeniaczek. I tak niezdarnie ją chwyciłem, że z łoskotem wylądowała na ziemi. Odruchowo wyszeptałem „Przepraszam" i rozejrzałem się dookoła. Przy stoliku za regałem siedziała dziewczyna pochylona nad słownikiem i notująca w swoim zeszycie. Ten łoskot, którego narobiłem, zdawał się nie robić na niej żadnego wrażenia. Poza tym żywej duszy. Uf. Wziąłem do ręki Pullmana, tym razem ostrożniej i usadowiłem się w narożnym fotelu naprzeciwko stołu.
Zagłębiłem się w lekturę, która pochłonęła mnie na jakiś czas. Dziewczyna wstała od stolika i podeszła do regału po jakąś książkę. Okładka książki, nad którą się tak skupiała, odchyliła się i moim oczom ukazał się tytuł„Słownik hiszpańsko-polski".
- ¡Hola!¿Como estás? - rzuciłem w jej kierunku, kiedy wracała do stolika.
Dziewczyna nawet nie drgnęła. Zawzięcie notowała w zeszycie, wpatrzona w swój słownik jak w świętą księgę. Może puściła mój tekst mimo uszu, bo myślała, że mówię do kogoś innego? Rozejrzałem się dookoła. Na całym piętrze była jedynie garstka gorliwych miłośników spędzania piątkowych wieczorów w bibliotece, ale znajdowali się w przeciwległym kącie czytelni. Zmarszczyłem brwi. O nie, tak łatwo się nie poddam.
-¡Hola, hermosa – powiedziałem, już z nieco mniejszą pewnością siebie.
Znów zero reakcji. Przypatrywałem jej się przez dłuższą chwilę, próbując odczytać z jej twarzy i postawy powód totalnego ignorowania mnie.
Jej twarz była bardzo naturalna i sumie dość niewyróżniająca się, ale jednak było w niej coś, co mnie ujmowało i intrygowało. Może to te wypieki na policzkach, może urocze dołki w policzkach a może to te usta o idealnym kształcie. Mogła być najwyżej na 2 roku.
Wyciągnąłem z kieszeni kartkę, napisałem na niej:
„¡Hola! ¿Qué tal?" i podsunąłem ją mojej nieznajomej. Przesunęła po niej wzrokiem, zmrużyła oczy i po chwili odpisała: „Bien :)"
„¿Cuáles tu nombre?" - kontynuowałem tę zabawę.
„Elisabet. Y tú?"
„Mi nobre es Lin" - kiedy przeczytała moją odpowiedź, uśmiechnęła się tak słodko, że aż mi się zrobiło ciepło w środku. Zanim zdążyła cokolwiek odpisać, dodałem:„¿Qué te parece salir esta noche?"
Tym razem spojrzała na mnie, prawie przepraszająco. Odpisała i przesunęła kartkę w moją stronę, po czym wstała i pospiesznie wyszła. „Przepraszam, nie rozumiem" - przeczytałem.
Dogoniłem ją, kiedy już wychodziła.
- Hej! Elisa, zaczekaj, proszę – chwyciłem ją za łokieć, bo nie reagowała na moje prośby.
Otworzyła usta, jakby chciała mi coś powiedzieć, ale nie padło z nich żadne słowo, patrzyła tylko na mnie, a w jej spojrzeniu była cała mieszanka emocji – strach, tęsknota, wstyd i najwyraźniejszy z nich - ból.
********************************
Kochani, będę różne sposoby komunikowania się w tej historii. Więc z kwestii technicznych - wypowiedzi od myślnika i nowego wiersza (-...) to tradycyjnie dialogi mówione, a kiedy wypowiedzi pojawiają się w cudzysłowach ("...") oznacza to komunikację pisaną. Pozostałe sposoby omówimy sobie, kiedy wystąpią :)
* Qué te parece salir esta noche? (hiszp.) - Czy chciałabyś wyjść gdzieś dziś wieczorem?
YOU ARE READING
W świecie ciszy
FanfictionElisabet jest studentką historii teatru. Pewnego dnia spotyka młodego pisarza o latynoskiej urodzie, który poszukuje inspiracji do swojego kolejnego musicalu . Łączy ich pasja czytelnicza i miłość do hiszpańskiego, ale czy ich światy nie leżą jednak...