Nathan nie od razu, co logiczne, znalazł się na terenie liceum Washingtona, lecz pierw skazany był uczynić milion innych czynności, niekoniecznie przyjemnych do wykonania i urzekających w skutkach. On i jego niemożliwie wielka rodzina wprowadzili się na ulicę Madisona dwa dni temu, niedługo po ślubie jego starszego brata, Johna, z Sarah Adams, córką jego macochy. Sytuacja była w istocie komiczna, bowiem John i Sarah zakochali się od pierwszego wejrzenia, nie wiedząc jeszcze, że niebawem będą dla siebie przybranym rodzeństwem, a fakt, że ich rodzice związali się ze sobą, mocno ich zabolał. Hale'owie, jak i Adamsowie, byli konserwatystami w konsekwentnym tego słowa znaczeniu; nie znosili zmian, jakichkolwiek liberalnych zapędów obecnego rządu i z pragnieniem wypatrywali pierwszorzędnego indyka lubującego się w marchewkowym soku. Nienawidzili lewaków, wymiotowali na widok komunistów i krzyczeli z obrzydzeniem „pedały do gazu!" za każdym razem, kiedy jakaś para przyjaciół szła ulicą i nic nie wskazywało na to, że mogą ze sobą sypiać. Dlaczego więc wprowadzili się do miasta słynącego z homoseksualistów? Richard Hale, ojciec Nathana, nie miał pojęcia, gdzie kupuje dom, patrząc wyłącznie na ceny i sąsiedztwo supermarketu. Zdziwił się, kiedy zobaczył dwóch młodszych mężczyzn, którzy bez żadnych skrupułów i pohamowań całowali się oparci o płot naprzeciwko ulicy i sądzili zapewne, że nikt ich nie widzi. Bo kto by przypuszczał, iż obok miejsca ich schadzek, tam, gdzie stał stary, acz majestatyczny, dom, wprowadzi się grupa homofobów? W każdym razie pan Hale, cały czerwony ze złości i obrzydzenia, najeżył się niby kocur z pokaźną nadwagą i chciał grzecznie zwrócić im uwagę, lecz niestety skończyło się na tym, iż wrzasnął paskudnie, iż mają się wynosić albo, cenzuralnie mówiąc, nogi im z dupy powyrywa. Abigail, jego żona, w międzyczasie zaprowadziła młodzież do środka, by nie musieli oglądać tych amoralnych wyczynów. Do dzisiaj nie wiem, czy chodziło jej o całujących się młodzieńców, czy krzyki zdegustowanego ojca. Nathan jednak został i nie dał się zagonić bratu szykującemu się do święceń kościelnych, który pchał go na siłę w stronę domu. Nathan chciał zobaczyć całujących się mężczyzn, bo nigdy czegoś takiego nie doświadczył. Była to dla niego nowość, a że z natury ciekawski chłopiec żył w świecie z kontrolą rodzicielską w telefonie, starał się wykorzystać każdą okazję do zdobywania wiedzy na przeróżne tematy, nie zawsze praktyczną. Jak to możliwe, że dwójka osobników jednej płci może się całować? Myślał. Oni się kochają? To takie dziwaczne, takie nietypowe, lecz jakie do cna romantyczne! On też chciałby doznać czegoś podobnego. Nathan raz tylko kogoś pocałował, a tym kimś była jego przyjaciółka z dawnego miejsca zamieszkania. Pachniała jutrzenką. Włosy miała czarne jak heban. Skórę bladą jak księżyc. W oczach zaś malowała się zbawcza esencja gwiazd, a on ledwo mógł utrzymać powietrze w płucach, kiedy na nią patrzył. Taka była piękna! Jego rodzice nie byli zachwyceni się tym, że przyprowadza do domu panienkę niezamężną, lecz też, o dziwo, nie zabronili im się spotykać u niego w pokoju. Do czasu, kiedy pewnego dnia usiedli na piętrze i zaczęli oglądać telenowele, które Nathan bardzo lubił, bo nic innego na kanałach nigdy nie leciało, a jemu zabroniono posiadać Netflixa (ba, nie wiedział nawet, co to jest). W pewnym rozkosznym momencie, gdy w dwieście czwartym odcinku Zbuntowanego Anioła, Natalia Oreiro miała pocałować się na plaży z jakimś gościem, którego Hale nie lubił i nie trudził się nawet, by zapamiętać jego imię, odwrócił się w stronę przyjaciółki, ujął jej twarz między palce i przycisnął jej usta do swoich ust. Po prostu, szybko, bez jakiegokolwiek przygotowania. Dziewczynka oddała pocałunek, delikatnie otaczając jego twarz rękoma, jednak wtem do pokoju wkroczył Richard. Wrzasnął, po czym zaczął głosić kazanie, dlaczego tak bardzo nienawidzi zepsucia współczesnej młodzieży, mówił, że plujemy na nauczanie Pisma i kolejno wygonił z pokoju. Nathan miał dożywotni zakaz oglądania Zbuntowanego Anioła i nie mógł nigdy więcej spotkać się ze swoją przyjaciółką, lecz to pierwsze dużo bardziej go zabolało.
CZYTASZ
Bój się Boga, Nathanie | Halemadge modern au
FanfictionZ dedykacją dla niesamowitej, wspaniałej i najlepszej w świecie Rozalki-Kamilki. Dzień był to niepozorny. Liceum ogólnokształcące imienia Jerzego Washingtona tętniło życiem tak, jak w każdy poniedziałek, a uczniowie przeróżnych narodowości czołgali...