Bezimienna część 3

13 5 2
                                    



To u góry to kawałek Klausa :)


-Matt, Matt obudź się! – Raphill potrząsa nieprzytomnym wilkołakiem– Wstawaj ty zapchlona kulko futra bez mózgu!

Nie wytrzymując braku reakcji ze strony zwierzaka elf wymierza mu soczystego liścia prosto w twarz.

-Ssso jess , kurde- wymamrotuje otumaniony jeszcze zielonooki próbując się podnieść – Gdzie jestem kurde???

-Czy ty w ogóle cokolwiek pamiętasz? Powinieneś się teraz przede mną płaszczyć ty psie i dziękować za uratowanie twojego włochatego tyłka, a jedyne co robisz to zadajesz bezsensowne pytania. Naprawdę nie poznajesz miejsca? Znając poziom twojej inteligencji i umiejętności albo raczej ich braku mogę śmiało stwierdzić, że jesteś tu częstym bywalcem.

-Coo, gdzie ooo pani pielęgniarka – Matt zauważa siedzącą przy biurku starszą kobietę

-Witam panie Redkitty, nareszcie się pan obudził – pielęgniarka podchodzi do szatyna sprawdzając mu bandaż na głowie – Mocno się pan uderzył, ale spokojnie jesteś wilkiem zregenerujesz się szybko tak jak pańskie oparzenia, po których już nie ma śladu – na dowód podciąga jego koszulkę gdzie widoczne były tylko maleńkie odpadające strupki.

W tym samym czasie wzrok kobaltowookiego przypadkowo powędrował w stronę dość umięśnionego torsu znienawidzonego kolegi. 'Łałłłłł...znaczy co? Yyyy ja nie. NIE'

Był to dosłownie ułamek sekundy, ale wystarczył aby wilkołak przyłapał go na tym ulotnym spojrzeniu i dyskretnym rumieńcu, który momentalnie wykwitł na twarzy elfa. ' Mmmm...kogoś tu będzie trzeba poobserwować'

***

-Matt, czy jesteś w stanie powiedzieć mi co się stało – starszy Obrońca ponawia pytanie do zielonookiego – Czy potwierdzasz wersję Raphilla?

Po tym jak wybuchły płomienie, czyli w momencie utraty przytomności wilkołaka, Raphill, przynajmniej jak twierdzi, odciągnął go i ukrył za polem siłowym, a potem szybko wezwał nadludzi Rady, którzy wysłali, właśnie Obrońców by pozbyli się niebezpieczeństwa i wymazali pamięć śmiertelnikom będącym w pobliżu. Klaus uciekł... tak jak uciekł z najbardziej strzeżonego i pilnowanego zakładu pracy dla niebezpiecznych więźniów, prowadzonego charytatywnie przez firmę produkującą bieliznę, którą jak się okazało wykupił Lucyfer, Pan Piekieł, Pierwszy Upadły Anioł i aktualnie prezes największej firmy z bielizną... pod zmienioną nazwą „Sławek". Pierwszym jego krokiem było uwolnienie wszystkich złoczyńców, przez to liczba Obrońców musiała zwiększyć się wielokrotnie, bo byli więźniowie szukają zemsty.

- Wydaje mi się, że wszystko powiedział panu ten przemądrzalec. Ja nie mam nic więcej do dodania. Dajmy mu być bohaterem dnia, kurde.

- To dobrze – mężczyzna zapisuje ostatnie poprawki w raporcie i wstaje – Chyba to wszystko, jak to dobrze, że masz takiego wspaniałego partnera, że tak dzielnie cię uratował, i jaki on miły i dorosły jak na swój wiek, taka osoba to skarb. Życzę powrotu do zdrowia i szczęścia z kolegą – Obrońca puszcza oczko w stronę skonsternowanego chłopaka – No to do zobaczonka!

-Zaraz, przecież ja nie...my nie... co? Czy on myślał, że ja się w niego wpoiłem? Czy ja... nie...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 11, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Kobaltowa Nadzieja Spętana Zieloną NiciąWhere stories live. Discover now