Wreszcie w domu! Ahh... Jak ja tęskniłam. Nagle podchodzi do mnie tata.
Tata - Lily, musimy wyjechać na miesiąc do Niemiec. Chyba sobie poradzisz sama, prawda?
Lily - Oczywiście, tatku!
Tata - Już musimy wyjeżdżać. Papa!
Mama - Pa! Nie rozwal chałupy, bo nie będziemy mieć gdzie mieszkać! - usłyszałam głos zamykających się drzwi.
Czy ja naprawdę zostałam sama w domu na miesiąc? Znowu zapomnieli że mam urodziny za tydzień? Ale za to nie będę musiała chodzić do szkoły, bo nikt mnie nie kontroluje! Zaczęłam skakać i biegać po całym domu.
Lily - Może wyjdę na spacer. - powiedziałam do siebie. - tym razem biorę MP3 i słuchawki. To przecierz jest niezbędne!
I wyszłam. Nałożyłam rolki. Kocham na nich jeździć. Może poćwiczę jakieś triki. I... I... Udało się! Może poomijam paru ludzi na mieście. I pojechałam na wcześniej wspomniane miejsce.
Lily - Ałć! - Wpadłam na kogoś i upadłam na chodnik. Strasznie nie głowa boli
??? - Nic Ci nie jest?
Lily - Przez Ciebie mi głowa p...
........................................................................
Lily - Gdzie jestem?
Doktor Lekarski - Jesteś w szpitalu. Myślałaś że w zoo?
Lily - Dobra... To było głypie pytanie.
Doktor Lekarski - Aż tak tragicznie nie jest. Możesz już wyjść, a tu masz wypis. - dał mi jakąś kartkę.
Wreszcie wyszłam na świerze powietrze. Siedziałam w tym szpitalu nie przytomna 2 dni. No cóż, trzeba być ostrożnym. A teraz kierunek - dom. Za dużo wrażeń.
Pora na obejrzenie "jutuba". Przeglądam go i natrafiam na jakiś filmik "wielki mix YouTube".
O mój boże! To ryje banię! Lepiej poszukam coś innego.
Hmmm... Doki Doki? Literature Club? Aha...? Wygląda jak jakaś bajka dla dzieci. Sprawdzę
To też ryje banię. Jakieś samobójstwa, Monika hacker i babeczki! Nigdy już nie zaufam ŻADNEJ Monice. Dobra... Pójdę już lepiej spać.
Łaaaa... Yhhh... Poranek. Sobota!!! Czas na śniadanie. Idę do kuchni żeby zrobić sobie naleśniki! Jedzenie od bogów z sosem czekoladowym i truskawkami! Bóg spaghetti obdarował mnie niebiańskim jedzeniem. Kocham Cię bożku spaghetti. Siadam do stołu. Jem jedzenie bogów. Wracam na górę do pokoju. Podchodzę do szafy i wybieram ubrania. Czarna bluzka z odkrytymi ramionami i brzuchem, szara spódnica, ciemno szare nadkolanówki w kształcie kotków i jakieć randomowe czarne butki.
Wyszłam z domu. Kieruję się na plaże co nie jest daleko. Idę do niej około 10 minutek. Wzięłam ze sobą jakiś koc, ręcznik, jedzenie i picie. Zawsze trzeba być przygotowanym na wszystko. WSZĘDZIE. Po chwili doszłam do celu. Dziwne, bo tu jest spokojnie. Zawsze na plażach nue ma miejsca żeby gdzieś się rozłożyć, a tu prosze. Mam całą plażę dla siebie! Akurat nue wiem co mam tu robić.
______________________________________
👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇______________________________________
Hejo! Ogłoszeń pastarafialnych nie ma. Dowidzenia
Słowa : 435