Toriel nie mogła się doczekać powrotu Frisk. Przyzwyczajona do obecności dziecka, będąc sama w domu, czuła się jak w Ruinach. Całą noc kręciła się w łóżku, myśląc o dziewczynce i o królu. Wyobrażała sobie ich radosne miny i odczuwała ogromną przykrość z powodu wykluczenia jej z kręgu rodzinnego szczęścia. Wiedziała jednak, że sama podjęła taką decyzję i postanowiła się jej kurczowo trzymać,. W końcu przecież musiała zacząć normalnie funkcjonować, a napływ szkolnych obowiązków znacznie jej w tym pomagał. Tylko podczas nocy takich jak ta wątpiła w słuszność swojego postępowania.
Nastał jednak dzień i królowa zaczęła przygotowywać się do pseudo rodzinnego obiadu, na którym miał pojawić się Asgore wraz z Frisk. Zaprosiła byłego męża, głównie dlatego by sprawić córce przyjemność, sama bowiem obawiała się tej wizyty. Od rana zajęła się gotowaniem i pieczeniem swojego specjalnego ciasta toffi. Założyła też, bardziej elegancką niż jej codzienna fioletowa tunika, tym razem szmaragdową sukienkę, w której wyglądała o wiele piękniej. Stojąc przed lustrem, przyglądała się swojemu odbiciu, wciągając brzuch i wyginając się na wszystkie strony.
– Ostatni raz wystroiłam się tak wieki temu na randkę z... – skomentowała głośno swój wygląd, zdając sobie sprawę z tego co robi. W momencie zdjęła strój, po chwili jednak zastanowiła się i ponownie go na siebie włożyła. Nie mogła się przed tym powstrzymać.
W końcu wszystko było gotowe. Toriel usiadła w swoim ulubionym fotelu z książką, usiłując skupić się na lekturze. Nie mogła jednak zebrać myśli, zauważyła, że ze stresu pocą jej się dłonie. Zdenerwowana zaczęła krążyć bezcelowo po salonie, przekładając wszystkie rzeczy na półkach. Czegoś jej wśród nich brakowało i przypomniała sobie stojącą w Nowym Domu statuetkę, która była nagrodą w Konkursie Na Najdłuższe Trącanie Się Nosami. Zajmowała honorowe miejsce na kominku. Toriel prawie zapomniała o tym szczególe, nie wiedząc, dlaczego akurat teraz pojawił się w jej myślach. Szybko jednak odrzuciła natrętne wspomnienie i zajęła się innymi przedmiotami, nerwowo je przestawiając. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi i nie zdążyła nawet do nich podejść, bo mała Frisk już biegła w jej stronę.
– Mama! – wołało radośnie dziecko, przytulając Toriel.
Asgore stał w drzwiach, nie ośmielając się wchodzić do środka. W końcu królowa, uwalniając się od Frisk, podeszła do niego.
– Zamierzasz tu tak stać? – zapytała z wymuszoną oziębłością w głosie. Król, widząc ją tak wystrojoną, przez chwilę nie mógł oderwać od niej pełnego zachwytu spojrzenia. Toriel zauważyła jego wzrok i mimowolnie się zarumieniła.
– B-bardzo ładnie wyglądasz Tori... To znaczy Toriel. – odezwał się w końcu.
– W porządku, Asgore, może być Tori, wymawia się łatwiej. – stwierdziła z widocznym napięciem.
Asgore wciąż stał nieruchomo, ledwo oddychając.
– Boisz się mnie? – zapytała po chwili królowa.
– N-nie, tylko... Nie będę wam już przeszkadzać. – odrzekł, chcąc się pożegnać.
– Ale taaatoo, przecież miałeś zostać, mama gotowała i patrz, jest ciasto... – odezwało się z pokoju dziecko.
– Właśnie. Nie rób jej przykrości, tylko wejdź w końcu. – powiedziała Toriel, odsuwając się, by przepuścić króla. Asgore odważył się wejść do środka i ostrożnie usiadł na krześle, które przygotowała dla niego Frisk. Toriel zamknęła drzwi, po czym udała się do kuchni, by podać posiłek. Wreszcie wszyscy usiedli przy stole i zapadła niezręczna cisza.
– To... Jak ci minął wczorajszy dzień, Frisk? – zapytała w końcu królowa.
Dziewczynka od razu się podekscytowała i z entuzjazmem zaczęła opowiadać. Toriel uśmiechała się na jej słowa, wyobrażając sobie wszystko, o czym usłyszała. Asgore wciąż milczał, wpatrując się w filiżankę herbaty.
YOU ARE READING
Wyzwoleni
FanfictionHistoria inspirowana grą "Undertale", kontynuująca jej fabułę. Losy relacji Toriel i Asgore'a na powierzchni naznaczone trudną przeszłością byłych monarchów. Niektórych rzeczy nie da się zapomnieć, a wyjście z podziemi wcale nie oznacza szczęśliweg...