*Zrób to będzie ci lepiej*
*Nie to ci nie pomoże*
*Co jeżeli ktoś się dowie...*
To na pewno ostatni raz. I znowu to zrobiłam... znowu... zaczęłam siebie niszczyć... To jest męczące... czemu...
Zaczęłam płakać.
*Jesteś słaba*
*Nikt cie nie potrzebuje*
*Świat byłby lepszy bez ciebie*
Nie... Nie... NIE! Koniec nie myśl tak... ale co jeżeli to prawda... Kurwa nie wytrzymam...
Ponownie podniosłam nóż i przyłożyłam do nadgarstka.
Haha... naprawdę jestem słaba... Nie... nie mogę tego zrobić...
Rzuciłam nożem w drugi kąt pokoju.
Nie mogę. Muszę przestać.
Wstałam i poszłam obmyć rany z krwi. Spojrzałam w lustro...
*Co za nieudacznik*
*Powinnaś umrzeć*
Zobaczyłam łzy na moich policzkach.
Możliwe że to prawda...
Spojrzałam na zegarek.
Mam jeszcze dziesięć minut do wyjścia.
-Już, uspokój się!- powiedziałam do siebie.
Muszę się przygotować do wyjścia.
Wzięłam bandaż i owinęłam nim moje rany. Podniosłam torbę która leżała przy drzwiach i wyszłam.
Padał deszcz. Nic dziwnego o tej porze roku.
Poprawiłam swoją bluzę i zaczęłam iść w stronę przystanku.
*Wskocz pod samochód to wszystko się skończy*
Nie, nie, nie miałam o tym nie myśleć. Uśmiech i kolejna maska...
Dotarłam na przystanek cała mokra. Na szczęście nie musiałam długo czekać na autobus. Usiadłam jak zwykle przy oknie.
*Po co żyjesz, powinnaś umrzeć*
Wiem...
*Jesteś słaba*
Wiem...
*Jesteś nikim*
-Wiem!-krzyknęłam na cały autobus.
-P-przepraszam...
Naprawdę jestem nikim...
Wstałam i wyszłam z autobusu.
I znowu muszę udawać... przed wszystkimi...
Weszłam do szkoły i zmieniłam buty.
Kolejny dzień tortur...
-Hej Misaki!
Podskoczyłam...
-O... hej Kaori. Przestraszyłaś mnie...
-Przepraszam. To nie moja wina że zawsze chodzisz z głową w chmurach.-zaśmiała się.
-Haha... racja.
-Wszystko w porządku?
Nie nic nie jest w porządku...
-Tak wszystko jest ok. A czemu się pytasz.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Nieważne... wydawało mi się tylko. To co idziemy do klasy?
-Za momencik. Pójdę tylko na chwilę do toalety.
-Ok poczekam-
-Nie musisz,, idź sama.
-D-dobrze.
Skierowałam się w stronę toalet.
Znowu byłam za ostra...
*Sprawiasz innym tylko cierpienie*
Zamknęłam się w jednej z kabin i zaczęłam płakać.
*Zrób to*
*Zrób to*
Nie! Nie mogę tego tu zrobić...
*To po co wzięłaś ze sobą nóż?*
Spojrzałam do swojej torby. Na dnie leżał mały nożyk.
*Zrób to nikt się nie dowie*
Może faktycznie...
Wzięłam nożyk do ręki i przyłożyłam do nadgarstka.
Tylko raz...
Usłyszałam otwieranie drzwi.
-Misaki! Jesteś tu?
To Kaori... dlaczego w tym momencie?!
Wrzuciłam nożyk do torby i wyszłam z kabiny.
-Tak, jestem. Miałaś iść beze mnie.
-No ale się martwiłam...
*Pozwalasz żeby ktoś się o ciebie martwił... powinnaś umrzeć i nie przysparzać nikomu kłopotów!*
-Już... nie ma czego widzisz.-uśmiechnęłam się do niej- Nie ma powodów do obaw.
Czemu to tak boli?!
-No dobrze... Idziemy na lekcje?
-Tak chodźmy!
I znowu godzina siedzenia... nic nie dam rady zapamiętać z tych lekcji.
*Jesteś beznadziejna*
Znowu to samo...
Lekcja się skończyła.
-Misaki!
-Co tam Kaoriś?
-Chcesz ze mną zjeść drugie śniadanie?
Zajrzałam do swojej torby. Znowu nic nie mam. Kiedy ostatni raz jadłam?
-Niestety muszę odmówić. Zapomniałam swojego ze stołu...
Kolejne kłamstwo...
-Ohh... mogę się z tobą podzielić moim!
*Tak dalej ją wykorzystuj*
-Nie mogę na to pozwolić. Zjedz sama, ja zjem w domu. To będzie kara za moje zapominalstwo.-Zaśmiałam się.
-No nie bądź taka... powinnaś więcej jeść!
-Wiem, wiem... od jutra zacznę. Obiecuję.
*I tak nie dotrzymasz tej obietnicy*
-No dobrze...
-Wybacz muszę do toalety.
-Oki, wracaj szybko!
Nie wytrzymam dłużej... muszę to zrobić...
*Jesteś słaba*
Wiem do cholery!
Wbiegłam do kabiny. Wyjęłam nóż i zrobiłam to...
-Ehh...-westchnęłam...
-Czy to dziewczęcy głos?! To jest męski!
Czy ja naprawdę pomyliłam toalety?!
-P-przepraszam!
Wybiegłam z kabiny. Stał tam wysoki chłopak.
-Co-Co ci się stało w rękę?!
Z tego wszystkiego zapomniałam schować rany.
-T-t-to nic takiego! Zapomnij o tym!
Szybko zakryłam rany bluzą.
-Hej... poczekaj...
Wybiegłam zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
Co jeżeli to komuś powie?! Nie...
*Jesteś do niczego*
*Nic nie potrafisz zrobić dobrze*
Wbiegłam do opuszczonej części szkoły. Usiadłam i zaczęłam płakać.
*Powinnaś umrzeć*
-Hej, co taka mała dziewczynka tutaj robi?
Cholera... byłam pewna że nikt tu nie przychodzi.
-J-ja nic!
-Nie wstydź się.
Podszedł do mnie i położył dłoń na mojej piersi.
-Spierdalaj!
-O jaka wyszczekana. Może dzięki temu się nauczysz.
Uderzył mnie w twarz.
-Możesz krzyczeć ile chcesz i tak nikt cie nie usłyszy.
Chcę umrzeć. Moje emocje odeszły w jednym momencie...
Zaczął mnie rozbierać.
-Zostaw ją!
Spojrzałam w stronę z której dobiegł krzyk. To był ten chłopak.
-Bo co?
-Zaraz zobaczysz.
Zaczął iść w naszą stronę.
-Już się boję.-powiedział żartobliwym tonem.
-Uciekaj. Ty nie jesteś w to zamieszany. Po prostu mnie zostaw!-krzyknęłam.
-Nie zostawię cię.
-Cz-czemu?!
-Nie pozwolę żeby ktoś cierpiał przez takie osoby jak on!
-Jak ja mówisz?
Zaczął biec w jego stronę.
-To zaraz zobaczysz co się dzieje jak wtykasz nos w nie swoje sprawy lalusiu.
Zamachnął się by go uderzyć. Chłopak bez problemu uniknął jego ataku.
-Tylko na tyle cie stać?
*Przez ciebie stanie mu się krzywda*
*Inni tylko przez ciebie cierpią*
Znowu spróbował go uderzyć, lecz chłopak bez problemu go powalił.
-Coś jeszcze?
-N-nie...
-Przeproś ją!
-Chyba cie...
Wykręcił mu rękę.
-Przepraszam! Zostaw mnie już.
Puścił go.
-Nic ci nie jest...
-Misaki...
-Ja jestem Naoki miło mi cię poznać. Chyba tego zapomniałaś...
Podał mi moją torbę.
-Dziękuję... nie musiałeś tego robić.
-Wiem ale chciałem.-uśmiechnął się ciepło.
*Zniszczysz kolejną osobę*
-Dziękuję jeszcze raz... teraz muszę iść.
-Odprowadzić cię?
-Nie trzeba... dam sobie radę...
-A będziesz chciała się ze mną spotkać?
Zignorowałam jego pytanie i poszłam do swojej klasy.
Co ja zrobiłam?! Czemu na to pozwoliłam?!
-Hej Misaki. Teraz to na pewno coś się stało... wyglądasz okropnie.
-N-nie nic, nieważne.
-No jak nieważne? Gadaj co się stało.
-Przepraszam źle się czuję... chyba wrócę wcześniej do domu...
Nie mogę jej tego powiedzieć. Ja muszę wrócić do domu i to skończyć.
-Hej... uważaj na siebie...
-Dobrze...
To mnie przerasta...
Wybiegłam z budynku i zaczęłam iść z stronę domu.
Skończę to cierpienie...
*Nareszcie*
Otworzyłam drzwi od domu. Były otwarte... serio nawet tego nie potrafię zrobić?!
*Skończ to*
*Lina jest pod łóżkiem, wiesz co robić*
-Czemu jesteś tak wcześnie?
Cholera to mój ojciec...
-Źle się czułam...
-Gówniara.
Weszłam do swojego pokoju.
Nie mogę teraz tego zrobić... może usłyszeć... i dlaczego jest o tej godzinie w domu?!
-Mała szmato. Nie opierdalaj się!
Nie wytrzymam tego już dłużej.
-Wychodzę.
-Gdzie niby?
-Z dala od ciebie!
Wybiegłam z miaszkania i zaczęłam iść w kierunku rzeki.
Tam to skończę...
Po godzinie dotarłam na miejsce.
Nie czuję nóg... ale to wszystko zaraz się skończy.
Usiadłam na brzegu.
Chwilę odpocznę.
*Zrób to teraz*
Czy naprawdę chcę to zrobić?
*Tak o tym marzysz*
Chcę umrzeć?
*Tak tylko to ci zostało*
-Nie będę tego przedłużała...
Wstałam i zaczęłam podchodzić do rzeki.
-Stój!
No nie, to znowu on.
-Nie rób tego!
-Czemu...
-Nie pomyślałaś że twoim rodzicom będzie smutno jak to zrobisz?
Najgorszy przykład... dla alkocholików liczy się tylko wóda...
-Oni mają mnie w dupie...
-Ohh... współczuję... więc żyj dla swoich przyjaciół!
-Robię to dla nich... nie chcę żeby ktoś się zadawał z kimś tak bezużytecznym jak ja...
-Nie jesteś bezużyteczna! Masz problemy to prawda... tak jak każdy. Ale nie posuwaj się do czegoś takiego!
*Nie słuchaj go. On chce żebyś cierpiała*
-I tak nic nie osiągnę...
-Z takim podejściem na pewno!
Wstawił do mnie swoją dłoń.
-Chodź pomogę ci się z tego wyrwać.
-Nie... dla mnie już za późno... powinieneś stąd iść.
-Nie zostanę tu dla ciebie. A jak wskoczysz to cię uratuję!
Nagle osunął się na zimię.
-Wszystko w porządku?
-Uciekaj...
Zobaczyłam za nim mężczyznę z nożem.
Nie... to nie może być prawda.
*To przez ciebie*
-Teraz swoja kolej mała szmato.
Poznałam go po głosie to był on... ten który próbował mnie...
Zaczęłam iść w jego kierunku. Rozłożyłam ręce.
-Proszę! Zrób to!
-Lub wiesz co... może najpierw skończymy to co mieliśmy zrobić wcześniej.
Wyrwałam nóż z jego dłoni. I dźgnęłam go nim w szyję.
-T-ty...
Upadł na ziemię.
-Naoki! Trzymaj się!
Zadzwoniłam po pogotowie.
-Zostaw mnie... dam sobie radę... teraz musisz się ukryć... daj mi ten nóż.
-Co czemu?!
-Powiem że zrobiłem to w samoobronie. Teraz uciekaj.
*Ucieknij i pozwól mu cierpieć*
-Nie... uratowałeś mnie a teraz przeze mnie cierpisz... nie mogę...
Zaczął mnie lekko głaskać po głowie.
-Już... spokojnie... jak tylko wyjdę to obiecaj że się spotkamy...
-D-dobrze...
Chociaż tylę mogę zrobić.
-Teraz uciekaj!
Usłyszałam syreny...
-Uciekaj!
Poczułam ból...
-Misaki!
To był koniec?!
CZYTASZ
Losowe Historie
HororBędą się tu znajdować historyjki wymyślone przez mój chory umysł, zapraszam do czytania :3