Unknow.

136 7 2
                                    

Już po trzecim shocie przestałam liczyć ile alkoholu wlałam w siebie. Pragnęłam tylko wymazać wspomnienia ciągle krążące po mojej głowie, lecz im więcej wypiłam tym bardziej powracały. Z zazdrością zerkałam w stronę dobrze bawiącej się Daisy. Jeszcze nigdy nie widziałam żeby tak tańczyła, lecz zasługą tego był najprawdopodobniej Jai. Wszyscy moi znajomi ruszyli na parkiet zostawiając mnie sam na sam z moimi myślami. Nie miałam im tego za złe wręcz przeciwnie. Chciałam pobyć trochę czasu sama, zapijając przeszłość. Jakby alkohol miał być lekarstwem na wszystkie moje zmartwienia i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki miały zniknąć. Ale tak się nie stało, a zamiast nich przy moim boku pojawił sie Luke.

-Char? Uczynisz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną?- Zapytał z widzianym zdenerwowaniem chłopak.

-O Luke haha, gdzie Ty byłeś?! Stęskniłam się!- Powiedziałam bękocząc.

-Char jesteś napruta.- Odparł z rezygnacją chłopak.

-Może i jestem, a może i nie. Ale zatańczyć zawsze możemy! - I nim zdążył się sprzeciwić chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w kierunku parkietu.

Kochałam ten stan, gdy muzyka przejmowała kontrole nad moim ciałem i ponosiła je do tańca zgodnie z rytmem. Trunki buzujące w moich żyłach dodawały mi tylko odwagi. Więc nie zastanawiając się długo naparłam plecami na klatkę piersiową Lucasa i zarzuciłam mu ręce na szyje. Nie musiałam długo czekać bo już po chwili jego dłonie spoczywały na moich biodrach zaczynając nimi poruszać. Zaskakujące było to, że Luke był świetnym tancerzem. Nasze ciała idealnie współgrały, co dodatkowo powodowało następną fale motylków w moim brzuchu. Jeszcze nigdy nie doznałam takiego uczucia. Kiedy od czasu do czasu zerkałam w stronę mojej przyjaciółki mogłam łatwo wywnioskować, że bawi się tak samo dobrze jak ja.

 Po miło spędzonym wieczorze wróciłyśmy do domu taxówką, ponieważ ja jak i Daisy wypiłyśmy dość sporą ilość alkoholu. Dowodem tego było to jak pod koniec imprezy ledwo utrzymywałyśmy się na nogach, więc chłopcy byli zmuszeni  zanieść nas do czekającego transportu. W domu byłyśmy około godziny później, a ponieważ nasza koordynacja ruchowa nie należała w tym momencie do najlepszych dobry kwadrans męczyłyśmy się z włożeniem klucza w drzwi. Na szczęście nikogo nie było w domu, chociaż i tak dom mojej przyjaciółki jest na tyle duży, że nie zauważyłabym pewnie obecności innych domowników. Rodzice Daisy jak i jej starszy brat byli pochłonięci rodzinnym interesem, czyli firmą prawniczą. Dostarczała im ona nie małe zarobki przez co cotygodniowa wymiana ubrań w szafie czerwono włosej nie była nowością.

Ranek można było określić jednym słowem; straszny. Kac strasznie dał nam się we znaki, a że Daisy po raz pierwszy piła skończyło się to dla niej jeszcze gorzej jak dla mnie. Stwierdziłyśmy, że zaraz po śniadaniu wybierzemy się do galerii handlowej, aby chociaż w taki sposób naprawić nasze złe samopoczucie.

Daisy pov;

Kiedy zamykałam drzwi na klucz przypomniało mi się jak wczoraj nie mogłyśmy sobie z nimi poradzić. I mimowolnie uśmiech wpłyną na moją twarz. Uważam tamtą noc za jedną z najlepszych w moim życiu. Jeszcze nigdy tak dobrze się nie bawiłam i to w dodatku z chłopakiem. Jai… Był wczoraj taki cudowny. Nie było mowy żeby się przy nim nudzić. Najbardziej bałam się, że nie poradzę sobie w tańcu z nim, ale zaskoczyłam samą siebie. Nawet widać było po moim partnerze, iż jest pod wrażeniem. Właśnie, gdy wsiadałam na fotel pasażera moja komórka zadzwoniła, miałam cichą nadzieję, że to Jai, ale jak to mówią nadzieja matką głupich.

-Cześć mamo.-Powitałam ją z  wymuszoną ekscytacją.

-Witaj słońce! Co tam u ciebie? Jak sobie radzisz bez nas?- Odpowiedział głos w słuchawce. Dziwne było to, że nagle zaczęła się przejmować jak sobie radze. W sumie już się przyzwyczaiłam do pustego domu.

-Wszystko dobrze i tak radzę sobie. A jak u was?

-Oh to świetnie, ponieważ zostaniemy jeszcze o dwa tygodnie dłużej.- No tak już wiadomo czemu pytała.- Pieniądze przelałam ci na konto, ale gdyby ci zabrakło to dzwoń. Musze już kończyć, kocham cię!

-Na pewno wystarczy, ja cie..-Nie zdążyłam dokończyć, gdyż połączenie zostało już przerwane. Z westchnieniem opadłam na siedzenie. Często czułam się jak piąte koło u wozu, nikomu nie potrzebna i sprawiająca problemy nastolatka. Zawsze żałowałam, że nie jestem choć w połowie tak zaangażowana w firmę jak mój brat Nathaniel.

-Coś się stało?- Z rozmyślań wyrwała mnie Char, która jak zwykle nawet po tak szalonej nocy wyglądała idealnie. Nie to co ja worki pod oczami, poczochrane włosy i znoszony dres z adidasa.

-Nie, nic. Jedźmy już lepiej na te zakupy.- Burknęłam niezadowolona z powodu idealnego wyglądu mojej przyjaciółki. Która pomimo włosów związanych w luźny kucyk, za dużej koszuli i szortach wyglądała zniewalająca. Dziewczyna spojrzała na mnie spod przymrużonych oczu dokładnie mierzą moją sylwetkę.

-Dobrze, ale potem wrócimy do tego tematu.- Odparła próbując być poważną.

-Dobrze mamo.- Jęknęłam i założyłam moje Ray bany na oczy, aby oszczędzić ludziom mojego widoku.  Ledwo nałożyłam je na oczy Charlotte z piskiem opon zahamowała i gwałtownie skręciła wymijając jadący z naprzeciwka samochód. Szczerze mówiąc nie wiedziałam co się dzieje, serce prawie wyskoczyło mi z klatki, a moje przerażenie potęgowała Lottie rzucająca wyzwiskami w stronę winowajcy. Lecz kiedy mężczyzna, albo może raczej chłopak bo był nie wiele starszy od nas opuścił szybę z wymalowaną na twarzy satysfakcją Char momentalnie umilkła. Było słychać tylko zniechęcający śmiech nieznajomego. Wydawać się mogło, że trwało to godziny, a minęło zaledwie parę minut.

-Char! Charlotte!- Krzyczałam w stronę dziewczyny szturchając ją, aby w końcu ruszyła z miejsca.- Char, spowodowałaś korek, rusz się do cholery!- Ona jednak dalej patrzyła na nastolatka z pustką w oczach oraz przerażeniem . Dopiero, gdy jedna łza spłynęła jej po policzku zrozumiał, że to nie przypadkowy chłopak.

-Hej, kochanie wszystko dobrze?- Spytałam z czułością w głosie, ponieważ nie miałam pojęcia co mam zrobić. Ona jak gdyby nigdy nic nacisnęła pedał gazu zawróciła i pojechała w stronę mojej posiadłości. Przez całą drogę panowała grobowa cisza, każda próba nawiązania z nią kontaktu kończyła się porażką. Nie miałam pojęcia co mam robić, jak zareagować lub jak jej pomóc. Nie wiedziałam nic o piracie drogowym, który nas zaatakował, a Lottie widać znała go bardzo dobrze.

-----------

Hej wszystkim! xx

Mamy następny rozdział, mam nadzieję ze wam się podoba. Mi osobiście nie za bardzo, ponieważ pisałam go na szybko aby pojawił się jeszcze dzisiaj. Zapraszam do głosowania i komentowania.

niki xo

Ten wishes.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz