너를 용서해

72 3 5
                                    

Nigdy nie byłaś samolubna.

Nie byłaś też całkowicie bezinteresowna, na co jednak już na samym początku wyraziłyśmy niemą zgodę. Między innymi na tym polegała przecież miłość. Przynajmniej taka, którą dzięki tobie poznałam. Zapytałabym cię, czy naprawdę między nami była. Czy kiedykolwiek czułaś, że zmieniłam twój świat na sposoby, których wcześniej nie znałaś. Czy patrzyłaś na mnie tak, jak dzieci patrzą na słońce, a księżyc na gwiazdy. Zadałabym ci wiele tych dziwnych, skomplikowanych pytań, które ja uważałam za niezwykle ważne, a ty za niezwykle głupie i niepotrzebne. Nie zrobię tego, bo wiem, że tym razem nie mogłabyś odmówić mi odpowiedzi. Nie patrzyłabyś na mnie tym wzrokiem pełnym zdziwienia i znudzenia, którym ciągle mnie obdarowywałaś. Nie zrobię też wielu innych rzeczy, których nie lubiłaś, i za które karałaś mnie bolesną ciszą. Myślę często o tobie, wiesz? Tobie i tej ciszy. Przypominam sobie, jak strasznie pragnęłam, żebyś przestała i ją przerwała. Powiedziała coś. Nawet, gdybyś znów miała zacząć krzyczeć. Dotknęła mnie. Nawet, gdybyś znów miała mnie uderzyć.

Teraz tęsknię za nią. Za tą ciszą, która co prawda łamała mnie na więcej niż pół, ale była tylko chwilą. Krótkim momentem. Kartką papieru wśród wielu ksiąg naszych spotkań. Bo choć wtedy płakałam, wiedziałam, że ona w końcu przeminie. Teraz wiem, że nigdy nie wróci. Ukarałaś mnie w najbardziej bolesny ze wszystkich możliwych sposobów. Sprawiłaś, że pokochałam ciszę, której tak bardzo kiedyś nienawidziłam. Tamtego dnia zrozumiałam, że ona nigdy nie wróci, a wraz z nią ty. Pamiętam, jak mnie całowałaś. Miękkość twoich pogryzionych z podniecenia warg. Ich przyjemne ciepło i wiecznie słodki smak. Gorący oddech na moim policzku, kiedy po długiej walce przegrywałaś z własnym ciałem, i musiałaś nabrać więcej powietrza. Twoje cudowne rumieńce zawstydzenia, które nieporadnie zakrywałaś rękami. Krótkie zerknięcia i głębokie spojrzenia przepełnione pożądaniem. Roztargnione ruchy i smukłe palce w moich włosach. Wszystko to pozostało we mnie aż do dzisiaj. Wciąż czuję delikatność, którą mnie wtedy otaczałaś. Nie zabrałaś ze sobą miłości, którą mi podarowałaś, za co chciałabym ci podziękować.

Pamiętam też, jak mnie biłaś. Dotyk twojej rozgrzanej ze wściekłości skóry. Kształt twoich dłoni odbitych na mojej twarzy. Strukturę każdej kości, która kolorowała mnie na różne odcienie zieleni i fioletu. Silne ramiona, które potrząsały mną za każdym razem, gdy w moich oczach dostrzegałaś łzy. Lubiłaś je, ale nigdy nie chciałaś ich zrozumieć, i właśnie dlatego tak bardzo nie mogłaś na nie patrzeć. Wiedziałam o tym. Często wspominam momenty, o których wcześniej pragnęłam nie pamiętać. Piszę do ciebie, bo pamiętam. Nie zabrałaś ze sobą nienawiści, którą mi okazywałaś, za co także chciałabym ci podziękować. To właśnie miłość i nienawiść, którymi mnie darzyłaś, ukształtowały mnie. Mój sposób myślenia, działania, wyrażania uczuć. Osobę, którą jestem. Czasem nie podobam się sobie, ale to dla mnie bez znaczenia tak długo, jak jestem wynikiem twoich decyzji. Odzwierciedleniem ciebie i twoich emocji. Tym, co mi po sobie zostawiłaś. Będę wtedy w stanie to zaakceptować. Każdą swoją niedoskonałość i wszystkie rany, zdobiące moje kruche ciało. Raniłaś mnie, skarbie.

Robiłaś to tak zwyczajnie, jakby wyłącznie to czyniło cię tobą. Byłaś w tym naturalna w takim stopniu, że kiedyś prawie ci uwierzyłam, że wcale mnie nie kochałaś. Od początku wiedziałaś, że mnie nie mogłaś oszukać. Mimo wszystko zdecydowałaś się udawać. Udawałaś, że mnie nienawidzisz. Prawdziwymi słowami, głośnym krzykiem i mocnymi ciosami. Ale ja zawsze patrzyłam ci w oczy, które jako jedyne nigdy mnie nie okłamały. Widziałam w nich twoje łzy, które roniłaś tylko wtedy, kiedy nie czułaś nienawiści. Nie potrafiłaś czuć zbyt wiele, dlatego byłam pewna, że to musiała być miłość. Wybór był prosty. Spośród tych dwóch uczuć, wolałam być przez ciebie kochana. Nawet jeśli twoja miłość do mnie wyrażana miała być poprzez nienawiść.

Nigdy nie będę w stanie oddać tego, jak bardzo mi cię brakuje. Jak bardzo chciałabym, żebyś po prostu tu była. Mogłabyś przytulić mnie jeszcze raz? Usiąść obok i potrzymać za rękę? Zrobić cokolwiek, zupełnie jak wtedy, kiedy jeszcze tu byłaś. Pocałować mnie w czoło. Pogłaskać po głowie przed snem. Opatrzyć świeżą ranę. Pamiętasz, jak to było? Jak krzyczałaś na mnie, każąc przestać płakać. Jak winna później się czułaś, przykładając worek lodu do mojej twarzy. Przez krótką chwilę czułam, że ci nie wybaczę. Odwracałam się od ciebie na łóżku i płakałam dalej. Obiecywałam sobie, że to ostatni raz, kiedy pozwalam ci na coś takiego. Wtedy ty siadałaś za mną i składałaś ponownie stare obietnice. Obydwie miałyśmy w zwyczaju mówić rzeczy, w które nigdy nawet nie wierzyłyśmy. Nie wierzyłam ci, chociaż bardzo chciałam, i wcale tego przed tobą nie ukrywałam. Wiedziałaś o tym, próbując przekonać mnie do uśmiechu po raz kolejny. Szczypałaś delikatnie mój łokieć, wypowiadając wszystkie te słowa, które podświadomie potrzebowałam usłyszeć. Składałaś przeprosinowe pocałunki na moim karku i kiedy tylko spojrzałam ci w oczy, ocierałaś ciepłe łzy wierzchem dłoni, sprawiając, że cały żal odchodził. Tak było wtedy i za każdym następnym razem, za którym moja miłość do ciebie pokonała ogarniający mnie ból. Pamiętasz, kochanie?

Byłam pewna, że wiem o tobie wszystko. Codziennie żyłam z myślą, że znam cię lepiej, niż ktokolwiek inny. Lepiej, niż ty znałaś mnie, czy ja kiedykolwiek poznam samą siebie. Dlaczego? Pozwól mi zrozumieć, dlaczego nie powiedziałaś mi wtedy, jak bardzo się myliłam? Wtedy. Kiedy stałam w kuchni i patrzyłam na ciebie, pytając niepewnie, co się z nami stało. Siedziałaś przy stole, uśmiechając się w sposób, którego się bałam. Uśmiechałaś się smutno. Pierwszy raz widziałam cię taką i pomyślałam sobie, że gotowa jestem zrobić wszystko, żeby był to również ostatni. Szybko zorientowałam się, że musiałam powiedzieć to na głos, gdy w końcu przeniosłaś na mnie wzrok. Wstałaś i podeszłaś do mnie, pozbawiona jakiejkolwiek ekspresji. Przygotowałam się na cios, zaciskając oczy i obejmując się mocno rękami. Potem zrobiłaś coś, czego nie mogłam pojąć. Nie uderzyłaś mnie. Zamiast tego, oparłaś głowę na moim ramieniu. Płakałaś, powtarzając słowo, które zaskoczyło mnie jeszcze bardziej, niż brak bólu. Przepraszam. Pytałam cię o ten dzień wiele razy, ale nigdy nie otrzymałam odpowiedzi. Teraz wiem, dlaczego w ostatnich dniach byłaś cicho. Piszę do ciebie, żeby po raz ostatni przerwać trwającą między nami ciszę. Jest coś, co powinnaś wiedzieć.

Nie byłaś samolubna, oddając mi wszystkie moje pocałunki. Dając mi wszystkie te wspomnienia, które pozostają wciąż żywe w moim sercu. Zostawiając mi wszystkie twoje rzeczy. Dzieląc się ze mną sobą i swoim życiem, które postanowiłaś zabrać nawet sobie, bo tak bardzo nie chciałaś być dłużej samolubna. Chciałam ci to powiedzieć, ale niestety nie mogę tego zrobić. Dlatego piszę, żeby przynajmniej w ten sposób przekazać ci swoje uczucia. Moje rany powoli się goją, a ból odszedł razem z tobą, trwając jedynie w pamięci. Pisanie do ciebie i wspomnienia o tobie. Książki, które czytałaś o poranku z iskrzącym w oczach zachwytem. Szkice, które tworzyłaś w środku nocy zmęczonymi od trzymania ołówka dłońmi. Ubrania, które każdego dnia ozdabiały twoje zjawiskowo piękne ciało. To wszystko, co mi zostało. Wszystko to i nasza kwiatowa pościel, która jeszcze do niedawna pachniała tobą.

Znalazłam twoje notatki, których wstydziłaś się mi pokazać. Przeczytałam listy, których nie planowałaś mi wysłać. Miałam ochotę na ciebie nakrzyczeć. Potrząsnąć tobą tak, żebyś przestała myśleć o takich niemądrych rzeczach w taki niemądry sposób. Zastanawiam się nieustannie nad tym, czy gdybyśmy nauczyły się rozmawiać, mogłoby być inaczej. Czy nasze zakończenie byłoby szczęśliwe? Jakaś część tej historii z pewnością jest. Nigdy ci tego nie mówiłam, ale byłam przy tobie szczęśliwa. Po przeczytaniu twoich słów wiem, że nie byłaś tego świadoma. Czy to dlatego cię nie ma? Myślę o tym. Tego także nigdy ci nie mówiłam, ale niepotrzebnie się obwiniałaś. Obwiniać się o coś, kiedy nie da się już tego cofnąć, jest zwykłą arogancją. Trzeba uświadomić sobie, że każdy robi tyle, ile jest w stanie zrobić. Ani ja, ani ty nie mamy prawa myśleć, że nasza rzeczywistość wynika tylko z naszej winy. Żałuję, że dotarło to do mnie tak późno. Za późno, żebyś mogła to naprawdę usłyszeć. Mimo to, posłuchaj proszę.

너를 용서해.

Wybaczam ci.

Bo wiem, że kochać mnie tak to o wiele więcej,
niż mogłaś zrobić.

🎉 Zakończyłeś czytanie 𝐰𝐬𝐳𝐲𝐬𝐭𝐤𝐢𝐞 𝐭𝐰𝐨𝐣𝐞 𝐫𝐳𝐞𝐜𝐳𝐲 🎉
𝐰𝐬𝐳𝐲𝐬𝐭𝐤𝐢𝐞 𝐭𝐰𝐨𝐣𝐞 𝐫𝐳𝐞𝐜𝐳𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz