Clockwork Your Time Is Up - Recenzja

52 7 3
                                    

Dawno nie było recenzji żadnej, więc postanowiłem, że może jakąś tutaj postawię, albowiem w końcu mam ku temu sposobność.

Omawianą więc przez nas dzisiaj creepypastą będzie Clockwork Your Time Is Up, którą mój autor osobiście lubi. Aczkolwiek mimo tego, że to sprawia, że jednocześnie część mnie z nią sympatyzuje, postaramy się to ocenić obiektywnie.

Jak zwykle zacznijmy więc może od części organizacyjnej tej historii. Otóż jest ona napisana w taki sposób, że jest podzielona jakby na części. Pierwsza to jedna scena z jej dzieciństwa, następnie mamy do czynienia z jej perypetiami szkolnymi, które są podzielone na dwie części, a sam koniec jest w końcu zakończenie. Miło więc, że ta opowiastka trzyma się zasady rozpoczęcie, rozwinięcie, zakończenie, gdyż niestety większość creepypast, nie potrafi za dobrze się z tym obsłużyć.

O czym jednak jest fabuła? Otóż historia opowiada o dziewczynie o imieniu Natalie Ouelette, która mieszka w dość specyficznym domu. Jej bratu zbytnio buzują hormony, matka stara się ignorować wszystko co ją otacza, a ojciec przejmuje się bardziej ekonomią, aniżeli swą rodziną. Na samym początku historii zresztą mamy scenę, w której dyscyplinuje on swą córkę, która jest jeszcze mała, za pomocą słownika.

Kim jednak jest nasza główna bohaterka? Otóż jest ona brązowowłosą uczennicą szkoły dla uzdolnionych artystów. Z tego co mi wiadomo, istnieją dwie wersje jej wieku. W jednej ma ona lat dwanaście, a w drugiej szesnaście, nie jestem jednak pewny, która z opcji jest  tą oryginalną. Tak czy inaczej, interesuje się ona rysowaniem w klimatach gore, co ludzie dookoła niej uznają za dziwne i nie do końca normalne. W pewnym momencie przez tą jedną rzecz, zrywa z nią również jej chłopak. 

Poza tym, dziewczyna nie wyróżnia się zbytnio od zwykłych nastolatków. Poza faktem, że w przeszłości, została ona zgwałcona przez swego brata, a następnie plotki na jej temat były rozpowiadane przez dość długi czas. Osobiście, motyw gwałtu uważam w tym przypadku za niepotrzebny, albowiem nie wprowadza on zbytnio niczego do samej historii. Nie został on dobrze wprowadzony, ani dobrze poprowadzony. Przykładem dobrze przedstawionego motywu gwałtu jest Marksmania, jednakże nie będziemy się na tym skupiać dzisiaj.

Więc cóż, nasza Natalie przez swą sytuację, jaka panuje wokół niej, zaczyna powoli tracić nerwy. Z jednej strony w domu nie posiada ona za dobrych wspomnień, a z drugiej w szkole jest jechana, przez fakt tego co robi, a nauczyciele nie są co do niej zbytnio wyrozumiali. Pewnego dnia więc, nasza protagonistka traci nad sobą kontrolę i postanawia się samookaleczyć, by sprawdzić, czy jeszcze cokolwiek w ogóle czuje i czy zachowała jakiekolwiek człowieczeństwo w sobie. Jednakże sposób jaki wybiera, jest dość nietypowy i przede wszystkim chyba dość głupi i nierozsądny, albowiem za pomocą igły oraz nici wyszyła sobie uśmiech na twarzy. Co dziwniejsze, zdała sobie sprawę z tego co zrobiła, dopiero po przyłapaniu przez swą matkę.

Po tym czeka ją wizyta u psychologa, która jest najgorzej napisaną sceną w całej historii, gdyż psycholożka jest dość niekompetentna i po jakichś dziesięciu minutach rozmowy, wystawia jej diagnozę, pod tytułem: Zamknąć ją w wariatkowie. W którym zresztą odbywa się druga najgorzej napisana scena. 

Gdy dziewczyna znajduje się już w szpitalu psychiatrycznym, lekarze... cóż, może jednak to jest najgorzej napisana scena, albowiem naprawdę nie wiem, kto uznał to za dobry pomysł. Otóż lekarze, przeprowadzają na niej coś w rodzaju eksperymentów, gdyż bez pewności jak zadziałają na nią jakieś leki i tak jej je podają.

Po fakcie, okazało się, że dziewczynie zmienił się kolor oczu na zielony, w dodatku lekko świecący, a na dodatek polepszyły się lekko jej zmysły. I osobiście uznaję, że jest to dobra zmiana, by usprawiedliwić fakt, dlaczego nasza postać nagle jest bardziej zwinna i zdolna do tak sprawnych morderstw, aczkolwiek jest ona źle wprowadzona, gdyż lekarze po prostu tak nie robią.

Następnie po małej masakrze w szpitalu, ucieka ona stamtąd prosto do swego domu, gdzie dopełnia ona zemsty na swej rodzinie, która ma dość sporą wytrzymałość, albowiem jej brat przeżył przebicie nożem serca, a jej ojciec zmiażdżenie czaszki... Tak czy inaczej, po udanym ludobójstwie dziewczyna zamyka się w łazience i robi coś, czego do tej pory nie rozumiem. Rozbiera zegarek kieszonkowy na części, następnie podważa swe oko, by te wypadło do umywalki, a na sam koniec zastępuje je tym zegarkiem. 

Kompletnie nie rozumiem jej decyzji, dlaczego tak postanowiła zrobić, aczkolwiek możemy uznać to za fakt, że nie była ona w tym momencie stabilna psychicznie i nie myślała  zdroworozsądkowo, lecz myślę, że to powinno być wyjaśnione w samej creepypaście. W dodatku miło by też było, gdyby wyjaśniono, jakim cudem nie wdało jej się żadne zakażenie.

Po operacji na samej sobie ucieka z domu, podpalając go po drodze i na tym kończy się nasza historia Natalie, która wybrała sobie pseudonim Clockwork.


Zajmijmy się więc teraz podsumowaniem. Otóż główna bohaterka, jest o dziwo znośna, aczkolwiek jej motywy nie są do końca jasne. Kilka razy usłyszała wyrwane z kontekstu wypowiedzi związane z kończącym się czasem i przez to wpadła w obsesję, która głosi, że nie znosi ona konceptu czasu.

Drugi dodatkowy punkt pasta dostaje, lub nie, zależy którą wersję brać pod uwagę. Ponieważ, jeśli bierzemy tą, gdzie dziewczyna ma szesnaście lat, punkt zostanie otrzymany, za fakt, iż nasza główna zabójczyni nie jest jeszcze aż tak młoda. W przeciwieństwie do takich osób jak Jeff, Nina lub Jane... 

Trzeci punkt historia otrzymuje za design głównej postaci. Otóż jest on w miarę oryginalny, poza ranami na policzkach, po wcześniej wyszytym tam uśmiechu. Ubiór dziewczyny jest dość ciekawy, a fakt, że ma ona dość nieogarnięte włosy, dodaje jej uroku i charakteru.

Czwarty i najważniejszy punkt, jaki to coś otrzyma, jest za kreatywne zabójstwa. Albowiem nie mamy tutaj do czynienia ze zwykłym dźganiem, podrzynaniem gardeł, lub innymi rzeczami, które na tym etapie są już dość nudne. Tutaj mamy do czynienia z takimi scenami, jak otwieranie komuś klatki piersiowej i wyrywanie serca, skakanie po twarzy zasłoniętej poduszką oraz torturowanie przed samym zabójstwem. 

Jaki jest więc ostateczny werdykt? Otóż 6/10, albowiem historia ta ma potencjał, jednakże dość zmarnowany, poprzez złe poprowadzenie motywacji oraz wątku transformacji głównej bohaterki. 

Recenzje Henry'egoWhere stories live. Discover now