2.Ulica pokątna

178 3 0
                                    

Miesiąc później pojechaliśmy na Pokątną, oczywiście za pomocą proszku fiuu nie było to jakieś przyjemne no ale cóż.

Jak już dostaliśmy się do dziurawego kotła, od razu poszliśmy za karczmę  gdzie tata postukał różdżką w mur i pojawiło się przejście na Pokątną.
Pokątna jest super jest tu mnówstwo sklepów z wyposażeniem do Hogwartu.
Na początku poszliśmy do księgarni,
Był wywiad z Newtem Scamanderem którego jestem fanką, więc zaczęłam iść w tamtym kierunku kiedy podszedł do mnie jakiś chłopak i zapytał:
- wiesz może gdzie są książki do eliksirów?
- tak wiem. - odpowiedziałam i zaczęłam iść w tamtym kierunku. - a co, idziesz do Hogwartu? - spytałam.
- tak, na pierwszy rok.  - odpowiedział
- to tak samo jak ja! - wykrzyknęłam.
Doszliśmy do regałów z książkami do Hogwartu, zaczęliśmy więc pakować potrzebne książki a przy okazji pogadaliśmy trochę o zwierzętach bo okazało się że ten chłopak też lubi ten temat.
Kiedy już wszystko mieliśmy, pożegnaliśmy się i zdążyłam jeszcze na końcówkę wywiadu z Newtem Scamanderem.

Potem poszliśmy do sklepu z kuferkami, gdzie po chwilowym namyśle wybrałam nie za duży, brązowy z ozdobnymi gałązkami na których siedziało kilka nieśmiałków.
Po kufrach poszliśmy po zioła potrzebne do eliksirów.

No a potem oczywiście po różdżki!
Po kilku próbach odnalazła się ta odpowiednią, włókno z włosia jednorożca, 14 cali, cyprys, średnio giętka, miała też małe wzorki przedstawiające nieśmiałki.

A potem do Madam Malkin po szatę.
Madam Malkin powiedziała żebym stanęła na stołku przed lustrem i zaczęła mnie mierzyć.
na stołku obok stała jakaś dziewczynka, była niska miała ciemno brązowe włosy do pasa, szaro zielone oczy i oliwkową cerę.
- Hej, mam na imię Katra - przedstawiła się i podała mi rękę.
- ja Liz - odpowiedziałam i uścisnełam jej dłoń.
- jadę na pierwszy rok do Hogwartu. Ty też? - spytała.
- mhm - wymamrotałam w odpowiedzi - znaczy tak. - Madame Malkin skączyła wymierzać mi szatę więc rodzice zapłacili, ja pożegnała się z Katrą i wyszliśmy.

Jako do ostatniego sklepu ( bo nie opisałam kilka innych sklepów) poszliśmy po zwierzaka dla mnie, i powiem wam szczerze że nie był to łatwy wybór, sowa przenosi listy a kot jest ogólnie super.
W końcu wybrałam dużą Sowę, była czarna ale na końcówkach jej piór były małe płomyki które na szczęście nie parzyły.
Byłam ciekawa jak to możliwe lecz nie miałam kogo spytać więc zostawiłam sprawę.

Jak już wszystko miałam to wróciliśmy do domu, przywitałam się z Pacmanem i poszłam do swojego pokoju gdzie pozostawiłam moją sowę na biurku i zaczęłam przeglądać podręczniki.
Jak mi się to znudziło, wrzuciłam wszystkie do kufra i zaczęłam zastanawiać się nad imieniem mojej sowy,
Czarna? Yyy...
Night? Nie.
Płomyk? I ty się jeszcze zastanawiasz? Beznadzieja.
To może Flame? Tak, ok spoko.
Tak więc wypuściłam Flame na zewnątrz i poszłam na kolacje.
______________________________________
445 słów

Liz DumbledoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz