Rozdział 1

111 14 4
                                    

Trafiłem do domu dziecka zaraz po urodzeniu. Opiekunka mi powiedziała, że moi rodzice mnie nie chcieli, a matka zostawiła w szpitalu i uciekła. Inni podopieczni dokuczali mi przez cały mój pobyt w ośrodku. Tylko Maciek był moim prawdziwym kumplem, rozumieliśmy się doskonale. Jemu też dokuczali, że ma ojca mordercę, bo siedzi w więzieniu. Na szczęście jutro opuszczamy ten ośrodek, bo mamy już skończone 18 lat i możemy żyć sami. Może to głupie, ale postanowiłem odnaleźć moją matkę. Chciałem spojrzeć jej prosto w oczy i zapytać, dlaczego mnie zostawiła. Czemu mnie nie chciała? Czułem do niej ogromny żal i urazę. Do obojga.

- Gotowy, na jutro? – zapytał Maciek, a ja spojrzałem na swoje dłonie, przetarłem je i przeniosłem wzrok na przyjaciela, który siedział naprzeciwko mnie na swoim łóżku. – Gotowy

Obudziłem się nad ranem, ponieważ nie mogłem już dłużej spać. Chciałem opuścić to miejsce, jak najszybciej. Wychowałem się tutaj i spędziłem całe 18 lat, ponieważ mojej matce nie chciało się mną zająć. Ogarnąłem się, zabrałem swoje rzeczy i razem z Maćkiem ruszyliśmy. Mieliśmy po jednej dużej torbie i plecaku, więc obaj zarzuciliśmy bagaże na ramiona i poszliśmy złapać najbliższy autobus.

- Myślisz, że nam się uda?- zapytał Maciek z niepewnością w głosie. Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć, sam miałem mnóstwo wątpliwości. Przecież żaden z nas nie miał pewności, że moja matka żyje i ją znajdziemy. - Musimy w to wierzyć, inaczej nigdy jej nie znajdziemy. Pewnie teraz ma cudowne życie i jest szczęśliwa, a ja zniszczę jej to wszystko. Jak tak będzie to odejdę, nie będę jej niszczyć tego co osiągnęła. Jednak, jeśli tak nie jest to nie zostawię jej choćby nie wiem co, chociaż ona to zrobiła ze mną- oświadczyłem, a on tylko skinął głową.

Jechaliśmy kilka godzin do szpitala, gdzie się urodziłem.Był on w Olsztynie, więc tam wysiedliśmy i poszliśmy. Był to duży szpital z wielkim napisem ''Wojewódzki Szpital Specjalistyczny''. Plan był taki, idziemy tam po moje papiery i dowiedzieć się, jak nazywa się moja matka.

Budynek nie tylko na zewnątrz był ogromny, w środku również robił wrażenie. Udaliśmy się do recepcji i tam nas pokierowano dalej, gdzie otrzymałem swój akt urodzenia. Spojrzałem na niego i wczytałem się dokładnie we wszystkie dane.

1.Dane dziecka

Imię pierwsze: Remigiusz

Imię drugie: Dawid

Imiona kolejne: Brak

Nazwisko: Jankowski

Płeć: Mężczyzna

Data urodzenia: 25.05.2001

Miejsce urodzenia: Olsztyn

Kraj urodzenia: Polska

2. Dane rodziców

Ojciec                                                                                                  Matka

Imię (imiona) Dawid Arkadiusz                                                Lena Daria

Nazwisko: Jankowski                                                                   Piotrowska

Nazwisko rodowe: Jankowski                                                   Piotrowska

Data urodzenia: 06.01.1983                                                        12.07.1985

Miejsce urodzenia: Olsztyn Olsztyn

Reszty nie potrzebowałem. Lena Piotrowska. Miała teraz 34 lata, ale widzę, że mój tatusiek też jest. Myślałem, że jest nieznany, ale pewnie uciekł, jak większość. Jak tak patrzę na te daty to oni byli w moim wieku. No mój ojciec był w moim wieku, mama była młodsza.

- Patrz, oboje są stąd. To może wciąż tu mieszkają?- zasugerował Maciek. To było głupie stwierdzenie, raczej są stąd skoro tu się urodziłem. Podziękowałem za informację i ruszyliśmy dalej. Usiedliśmy w jednej knajpce przy stoliku i postanowiliśmy przeanalizować co już wiemy.

- To masz oboje rodziców wpisanych w akt. Lena Piotrowska i Dawid Jankowski, ty nawet masz jego nazwisko- zauważył - Znajdziemy ich

- Obyś miał rację- westchnąłem ciężko i zerknąłem na wiszący na ścianie telewizor. Leciały jakieś lokalne wiadomości i mówił taki w średnim wieku mężczyzna.

- Spod zakładu pracy, gdzie strajkują robotnicy mówił Dawid Jankowski- kiedy usłyszałem swoje nazwisko to, aż mnie zmroziło. Dawid Jankowski. Dawid! Przecież tak nazywa się mój ojciec wpisany w akt urodzenia.

- Słyszałeś?!- podniosłem się aż z krzesła - To mój ojciec!

- Chwila, co? Skąd ta pewność?

- Przedstawił się. Wstawaj i nie gadaj. Lecimy!- krzyknąłem w biegu i wyrwałem z kafejki. Mógł mnie doprowadzić do matki. Jednak pomyślałem chwilę, że przecież nie wiem, gdzie tu jest stacja telewizyjna. Wróciliśmy się do lokalu i podszedłem do baru.

- Dzień dobry, przepraszam chciałbym się dowiedzieć, gdzie tutaj jest lokalna stacja telewizyjna- powiedziałem uprzejmie. Za barem stała bardzo młoda i niesamowicie piękna dziewczyna. Mogła być w moim wieku. Poruszył mnie jej wygląd, miała taką nieskazitelną urodę i urocze oczy. Na jej ramiona spadały splecione warkocze z czarnych jak węgiel włosów. 

- Dzień dobry- odpowiedziała wesoło, a w jej uroczych i tajemniczych oczach zatańczyły iskierki. - Lokalna telewizja jest dwie ulice dalej, taki wielki biały budynek. Będzie napisane Lokalna Stacja Telewizyjna- oznajmiła uprzejmie. Uśmiechnąłem się do niej i byłam w siódmym niebie, kiedy odwzajemniła ten gest. Wygląd onieśmielał, ale uśmiech już paraliżował.

- Remek! Ej, to chodź, żeby go jeszcze złapać- szturchnął mnie Maciek, a ja pokiwałem głową, pomachałem dziewczynie i poleciałem. Momentalnie znaleźliśmy się pod budynkiem, którego szukaliśmy. 


~*~

Hej!

Mam nowe opowiadanie, stwierdziłam, że je opublikuje. Jest trochę inne i pisane z męskiej perspektywy hahaha. Mam nadzieję, że Wam się spodoba choć trochę. Piszcie co myślicie, bo mnie to ciekawi hehe

Do jutra! Jutro Małgorzata i zdaje egzamin na prawko! (4 raz -.-) trzymajcie kciuki! Teraz się uda!

Pozdrawiam i całuję Nataly :) :* 

Ps. Dziękuje za tyle gwiazdek i komentarzy! A Wy, ile pączków dzisiaj zjedliście? Ta książka to takie dosłodzenie tego dnia hahaha



Dlaczego, mamo?Where stories live. Discover now