Rozdział 3. - MILCZENIE JEST ZŁOTEM

2.1K 82 4
                                    

Kuba po tym jak wstał, wziął szybki prysznic, ubrał się i poszedł do sklepu. Wszedł do sporego marketu i wziął koszyk. Zaczął się przechadzać alejkami i zastanawiać się, co może sprawić dziewczynie przyjemność. Zaczął od działu z owocami, przez dział ze słodyczami, napojami, pieczywem i z zabawkami, gdzie wziął małego misia. W jakimś stopniu czuł się odpowiedzialny za dziewczynę. Postawił sobie za punkt honoru, by namówić ją do rozmowy z nim, a z czasem może i do zeznań, kto ją tak bardzo skrzywdził. Na samą myśl się w nim gotowało. Taki człowiek odbierał mu wiarę w ludzkość. Gdyby tylko mógł go dorwać w swoje ręce, sam najchętniej zrobiłby mu krzywdę. Powinien wycierpieć minimum tyle samo co dzieeczyna, jak nie więcej. Z zamysłu wyrwało go piszczenie dziewczyn.
- Co? - kilka fanek otoczyło go prosząc o wspólne zdjęcie. Zgodził się w końcu uważał, że jest to im winny. Bez nich nie byłby ma szczycie. Kiedy z każdą zrobił zdjęcie udał się do kas. Zapłacił i wyszedł, wrócił do domu. Czekał na auto zastępcze, które miał mu podesłać salon. Koło 11:00 rozległ się dzwonek do drzwi. W końcu przyprowadzili mu samochód i mógł pojechać do dziewczyny. Odebrał kluczyki i podpisał dokumenty, po czym zbiegł na dół niosąc w dłoni dwie reklamówki zakupów. Wsiadł w auto, wsadził w stacyjkę kluczyk i odpalił je. Rozdzwonił się telefon Que, na wyświetlaczu pojawił się napis "Krzy Krzysztof", Kuba szybko odebrał i przełączył na głośnomówiący.
- Myślałem, że zadzwonisz wczoraj. Co tam Wariacie, jak w tym szpitalu i co z tą dziewczyną?
- Nie miałem już wczoraj siły, wybacz. - odpowiedział prowadząc auto. - Udzielili nam informacni, jako że reanimowałem ją. Przeżyła, nawet była już przytomna, ale nie chce nic mówić i z nikim rozmawiać. W sumie jej się nie dziwię, była bita i gwałcona.
- Pierdolisz... - usłyszał zdziwiony głos kumpla.
- Nie. Na wszystko są podkładki z badań. Nikt poza mną tam się nie zgłosił, nikt jej nie szukał. Straciłem wiarę w ludzi, serio.
- No wcale ci się nie dziwie, bo pewnie zareagowałbym tak samo. Może jutro pojedziemy razem do niej?
- Spoko, jak tylko masz ochotę. To nie widzę problemu. Zrobiłem jej zakupy i jadę jej podrzucić właśnie.
- Ktoś się wczuł... - Krzysiek się zaśmiał.
- Weź spierdalaj, dobra? - zaśmiali się. - Szkoda mi jej, wątpię, że zasłużyła na takie traktowanie. W sumie nie powiedziałem ci najlepszego. Ktoś jej pomógł wylecieć z balkonu... Prawdopodobnie to ta sama osoba, która ją pobiła i zgwałciła.
- Ludzie nie mają za grosz honoru. - skwitował Krzysztof. - Kuba, ja kończę Biggi woła na dwór. Odezwę się później, albo wpadniemy na jakiegoś drinka.
- Spoko, też kończę, bo podjechałem pod szpital. - uśmiechnął się delikatnie i zakończył połączenie. Wysiadł z auta i poszedł do szpitala. Szybko zawendrował na salę brunetki, zapukał w otwarte drzwi - Można? - uśmiechnął się szeroko do dziewczyny i podszedł do szpitalnego łóżka. Znów smutny wzrok dziewczyny na nim spoczął. Za każdym razem kiedy tak patrzyła, sam miał ochotę się rozpłakać. Położył reklamówki na stoliku. - Kupiłem ci trochę jedzenia. Masz tu owoce, słodycze, jakieś soki i wodę. Nie wiedziałem za bardzo co lubisz, bo się nie określiłaś, ale sądzę, że mimo wszystko znajdziesz coś dla siebie. No i jest jeszcze coś. - wyciągnął małego pluszowego misia w kształcie diabełka, na który się ostatecznie zdecydował. - To Lucek, będzie dotrzymywać ci towarzystwa, jak ja nie będę mógł przyjechać, posiedzieć. Jutro mój najlepszy przyjaciel przyjedzie ze mną, będzie śmiesznie. Może, jak będziesz chciała to poopowiada ci nasze przygody. - dziewczyna, bardzo nieśmiało, wyciągnęła dłoń w stronę misia. Kuba szybko go jej podał. Cieszył się w środku, że jego zakup wywołał jakąkolwiek reakcje kobiety. To był już jakiś postęp. - Mam nadzieję, że kiedyś będzie szansa chciała ze mną porozmawiać, chciałbym się też czegoś dowiedzieć o siebie. Skoro już spadłaś mi z nieba. Masz pecha, bo zamierzam cię pomęczyć trochę. Uważam, że to nie był przypadek, że trafiło akurat na mnie. Powiedz mi... No tak, nie chcesz mówić. - zaśmiał się. - Pokręć głową, tak lub nie, a ja zadam ci pytanie, zgoda? - dziewczyna delikatnie skinęła głową. - Odwiedza cię tutaj ktoś jeszcze poza mną? - dziewczyna pokręciła głową przecząco. - Tak myślałem. Mogę zadać ci jeszcze kilka pytań? - spojrzał na nią z nadzieją, jednak pokręciła przecząco głową. - Jeszcze jedno pytanie? - dziewczyna niepewnie sięgnęła w stronę batonika. Kuba podał jej, to co chciała. Dziewczyna wzięła gryza, była strasznie głodna. Skinęła do niego twierdząco głową. - Czyli mogę spytać jeszcze raz? - upewnił się, a dziewczyna skinęła głową. - Ciężko zadawać pytania, na które odpowiedź musi być tak lub nie. - zaśmiał się delikatnie. - Mam jedno pytanie, ale jeśli nie będziesz chciała, nie musisz odpowiadać. Czy ty pamiętasz wszystko? - spojrzał na nią z przejęciem, jednak odpowiedź była twierdząca. Jego dłoń zacisnęła się w pięść. - Przykro mi, nie wiem sam, co mam powiedzieć. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co przeszłaś i co mogłaś czuć. - patrzyła na chłopaka szklistymi oczami, do których napływały łzy. - Nie płacz, jesteś taka silna, masz w sobie tyle mocy. Warto cię podziwiać. Ja cię podziwiam, a wierz mi lub nie, trudno mi zaimponować. Tobie się udało. Z resztą, co będę dużo mówić, Krzysiek ci jutro poopowiada. Jemu buzia nie zamyka się bardziej niż mi, więc jeśli by cię męczył, daj znać, a go przegonie. Dobrze? - skinęła szybko głową. Chłopak uśmiechnął się do niej szeroko. - Cieszę się, że się przełamujesz to dobry znak. Muszę iść do firmy teraz, ale wrócę wieczorem albo jutro. Gdybyś coś potrzebowała to spisz mi na kartce, a ja to załatwię dla ciebie. - uśmiechnął się do niej. - Masz tu telefon? - skinęła głową podając mu z szafki komórkę. Wziął i wpisał jej swój numer. - Zapisałem się jako Kuba Grabowski. Gdybyś czegoś potrzebowała zadzwoń, albo napisz mi smsa. Jeśli nie ja to załatwię kogoś, kto ci podrzuci to, co będzie potrzeba. Trzymaj się Mała, jesteś silna pamiętaj. - uśmiechnął się szeroko do niej i pomachał jej przy wyjściu. Delikatnie machnęła ręką. Kiedy wyszedł był bardzo nakręcony i pozytywnie nastawiony do świata. Cieszył się jak dziecko, że brunetka się z nim kontaktowała, pomimo lakonicznego sposobu. Jednak był to krok na przód. Był z siebie dumny, był dumny z niej. Pojechał załatwić kilka spraw związanych z QueQuality, a następnie wrócił do mieszkania. Posprzątał i przygotował się nie przyjście Krzycha.
- No co tam stary, co się tak cieszysz, jak głupi do sera? - zapytał Krzychu śmiejąc się.
- Po prostu są postępy. - zaśmiał się Kuba.
- Ale, że z czym? - czerwonowłosy nie rozumiał już nic. - Upaliłeś się?
- Nie, po prostu wszystko chyba zmierza w dobrą stronę. W QueQuality jest progres z nową kolekcją, do tego coraz więcej osób do nas chce dołączyć, a byłem u tej dziewczyny, tak jak ci mówiłem wcześniej...
- No i co u niej? - wtrącił szybko, siadając w fotelu i robiąc im po drinku, sam nie był w stanie powstrzymać uśmiechu, kiedy widział szczęśliwego przyjaciela.
- No i tak jakby mi odpowiadała, znaczy tylko pokazywała głową czy tak, czy nie. Jednak to jakiś postęp, może uda mi się w końcu coś z niej wyciągnąć. Wiem już, że wie kto jej to zrobił, i że pamięta cały wypadek. Trochę przejebane, ale z drugiej strony może w koncu coś powie.
- Widzę, że postawiłeś to sobie za punkt honoru, żeby jej pomóc. Masz za dobre serce.
- No ka wiem, wiem... Ale jakoś nie mogę jej zostawić. - chłopaki pili i debatowali do późnego wieczoru.

ELDORADO ll Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz