Aleca rzadko budziło słońce. Instytut obrośnięty był winobluszczem i drzewami, więc jego pokój, nawet w środku letniego, słonecznego dnia, pogrążony był w półmroku. Jednak przyjemnie było zostać wyciągniętym z objęć snu za pomocą delikatnych promieni wschodzącego słońca, wpadającego przez odsłonięte, ogromne okna w sypialni Magnusa, a nie przez ostry dźwięk budzika, przeszywający powietrze.
I przyjemnie było budzić się z czyjąś dłonią, ułożoną troskliwie na jego plecach, z głową na czyjejś piersi i leżeć z zamkniętymi oczami, słysząc czyjś oddech.
Westchnął lekko i zamrugał, odpędzając z powiek resztki snu i podnosząc głowę. Na zegarku widoczna była godzina dziewiąta, a Alec, oczyma zmrużonymi w ochronie przed słońcem, dostrzegał swoje własne rzeczy, świadczące o jego obecności w mieszkaniu. Skórzana kurtka na oparciu krzesła, pas z bronią na stoliku (ze zgrozą zauważył jak niedbale był rzucony) i telefon na szafce nocnej po prawej stronie łóżka – tej, po której spał ilekroć tylko udało mu się wymknąć z Instytutu i zostać u Magnusa na noc.
Powinien już wstać. Było późno i pewnie Isabelle z Jace'em dobijali się do jego pokoju, starając się wyciągnąć go na trening, jednak niewiele go to obchodziło. Nie, kiedy tu było tak ciepło i przyjemnie...
Wypuścił powietrze przez nos i zamknął oczy, ponownie moszcząc się wygodnie policzkiem na piersi Magnusa, odzianej zwykłym, bawełnianym T-shirtem. Uśmiechnął się pod nosem. To go psuło. Normalnie już od dawna byłby po dwóch kawach, porannej przebieżce i lekkim śniadaniu, a tak wylegiwał się w łóżku z czarownikiem. Razjel tylko wie, jak bardzo to było nieodpowiednie.
Magnus zamruczał, a Alec poczuł jak zanurza nos w jego włosach i przesuwa dłonią wzdłuż jego kręgosłupa, gładząc brązowymi, zadbanymi palcami odsłoniętą skórę i wystające kości.
— Dzień dobry — wymamrotał zaspany, nie otwierając oczu.
— Hej — odparł cicho Alec, rozkoszując się znajomym dotykiem i chłodem palców mężczyzny.
Trwali tak przez chwilę, Magnus wdychając zapach rozczochranej czupryny Aleca, a Alec przesuwając bosą stopą wzdłuż nagiej łydki Bane'a i drażniąc ją co chwilę krótko przyciętymi paznokciami. Młody Lightwood pozwolił sobie na tę chwilę odsapnięcia, zaledwie moment, zanim nie podniósł się i nie obrzucił twarzy Magnusa roziskrzonym niebieskim spojrzeniem.
— Powinienem wstawać. Pewnie mnie szukają.
Magnus zrobił minę zbitego szczeniaka. Bez makijażu i brokatu wyglądał na zaledwie dziewiętnaście lat, piękny i wiecznie młody.
— A mój buziak na rozpoczęcie dnia? — spytał niewinnie. — Nie mów, że zostawisz mnie bez całusa na dzień dobry.
Alec patrzył na niego przez chwilę skonsternowany, a potem przewrócił oczami i uśmiechnął się.
— A jeśli tak?
Magnus zmrużył swoje złotozielone, kocie oczy.
— Wtedy nie wyczaruję śniadania.
Chłopak rzucił okiem na telefon, na którym już widniała masa nieodebranych połączeń i wiadomości, i westchnął zrezygnowany składając na ustach Magnusa leniwy, aczkolwiek krótki pocałunek.
— I tak nie zdążyłbym go zjeść. Już mnie ściągają.
Bane prychnął i wyciągnął ręce, starając się przyciągnąć go do siebie z powrotem, jednak on już podniósł się do siadu, spuszczając stopy na podłogę i trąc pięściami powieki, starając się zetrzeć z nich senność. Bezwładne ręce Magnusa opadły na pościel, a on sam jęknął cierpiętniczo.
CZYTASZ
Parabatai się boisz!? || Malec - oneshot
FanfictionJace Herondale pełni bardzo ważną rolę w życiu Aleca Lightwooda i dlatego Alec mówi mu wszystko. Przy czym wszystko oznacza dosłownie wszystko, wszystko, wliczając w to skrzętnie ukrywany przed resztą rodziny homoseksualizm, nienawiść do truskawek i...