Nazywają mnie szczęściarzem. Złotym dzieckiem. Tarczą na pech.
Moim znakiem jest mała, pokryta szkarłatem, czterolistna koniczyna, w której wnętrzu kryją się wyryte trzy litery - SNK. W każdym miejscu w jakim się pojawię, i szczęście postanowi obdarzyć mnie jednym ze swoich, niestety, nie zbyt chcianych przeze mnie podarunków, zostawiam ten znak. Często mówią o nim w wiadomościach. Dla nich jest to coś niezrozumiałego, coś, co uważają za gang, bądź skrytego zabójcę. Dla mnie było to przypomnienie. 'Tutaj zginął człowiek. Strzeżcie się go. Ono nie zawaha się zaatakować ponownie. Nie zbliżajcie się do mnie. Trzymajcie się ode mnie z daleka. Trzymajcie się z daleka od ZŁOTEGO DZIECKA.' Szkoda, że jako jedyny wiem, co tak naprawdę oznacza moja koniczynka. Wracając do tematu.
Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, co by to było, gdyby szczęście nigdy Cię nie opuściło?
Wiesz... Zaliczenie każdego sprawdzianu nawet bez nauki. Znajdowanie pieniędzy na ulicy. Rozmawianie ze swoją sympatią.
Zapewne tak.
Byłoby wtedy wspaniale, prawda?
Tyle możliwości. Niestety... To nie do końca jest takie cudne, jakie może się wydawać. Skąd o tym wiem?
Nazywam się Shiaw. A dokładniej Shiawase (cóż za ironia, prawda?). Moim największym lękiem, a zarazem przekleństwem jest szczęście. Tutaj opowiem Wam moją historię. Mam nikłą nadzieję, że kiedy przeniosę ją na papier ona zniknie. Zniknie z mojej pamięci i nie wróci pozwalając w końcu o sobie zapomnieć. Na zawsze.Mógłbym to zacząć tak zwyczajnie, jak zaczyna się wszystkie baśnie i opowieści. Jednak to nie jest bajka, której zakończenie zwykle niesie ze sobą jakiś piękny morał. To nie jest opowieść, w której można coś pozmieniać, zaplanować, wymyślić. Tylko życie. Moje życie. Pokryte krwią, łzami, potem, cierpieniem, smutkiem i żalem życie. Gdy to wszystko się zaczęło miałem zaledwie parę setnych sekundy. Obiecnie jestem już umierający, prawie, że martwy. Lekarze mówią, że tylko ono może mnie uratować przed śmiercią. Wiem, że zostało mi niewiele czasu, aby spisać to wszystko, ale wiem też jeszcze jedną rzecz. Mam przy sobie szczęście. M o j e szczęście. I ono pozwoli mi skończyć tą historię. Nawet, jeśli jej spisywanie miałoby potrwać tygodnie. Nawet, jeśli specjaliści twierdzą, że to niemożliwe i przeżyje jedynie jeszcze parę dni. Ściskam w ręce starodawne pióro, które we wczesnym dzieciństwie dostałem od dziadka. To śmieszne, jak ludzie, gdy już dorastają powoli wracają do korzeni naszych przodków. Kiedyś nie wiedziałem ile takie zwykłe pióro może w sobie skrywać. Wolałem telefon. Bo to szybsze, wygodniejsze i ręka tak nie boli przy pisaniu. A teraz. Zostały mi tylko kartki, pióro i atrament. Mam nadzieje, że to starczy, aby spisać wszystko to, co chcę Wam przekazać. Jednak. Znając moje szczęście. Starczyłoby i na wypisanie co najmniej trzech tysięcy dużych, dziewięćdziesięcio paro kartkowych zeszytów drobnym, schludnym pismem.
Oj. Chyba zrobiłem kleksa co najmniej przez trzy kratki!
Ech... Muszę odstawić moje pisanie na później. Zbierają się lekarze. Znowu te badania. Nikt nie może znaleźć tych notatek... Pomimo tego, co pisałem wcześniej. Jeszcze nie teraz...
Nie teraz...
![](https://img.wattpad.com/cover/180099550-288-k445309.jpg)
CZYTASZ
Szczęście.
RandomWiedzieliście, że szczęście może być również przekleństwem? Nie? Szczęściarze... Okładka: Zboczony_Ziemniak