Epilog

369 26 12
                                    

Po powrocie do obozu, zwiadowcę czekała miła niespodzianka, zdobyto zamek. Zaledwie dwa dni po wyjeździe Willa, rozpoczęto szturm. Alda rzucił wszystkich ludzi do pomocy obrońcom. Kiedy już zwycięstwo mieli odnieść buntownicy, z zamku wybiegli żołnierze lorda Klejnta, zamknięci tam po zajęciu twierdzy. Dowodził nimi tamtejszy mistrz szkoły rycerskiej, sir Oliwier. Jak się później okazało, obrońcy byli całkowicie zaskoczeni takim obrotem spraw i zaczęli masowo rzucać broń do nóg królewskich. Z wielką chęcią chciano dostać Aldę żywcem, lecz to się nie udało. Horace po wejściu do dawnego gabinetu Tamira, zobaczył jego zastępcę z poderżniętym gardłem. Widać wiedział co go czeka po złapaniu, więc nie dał królowi tej satysfakcji. Sir Oliwier otrzymał nagrodę od Duncana w postaci baronostwa po Klejncie. 

Następnego dnia praktycznie wszyscy, zaczęli wracać do swych domów. Zostało tam jedynie kilku baronów, by ich ludzie mogli wyleczyć poniesione rany. Will miał już wyjeżdżać ale zatrzymał go znajomy krzyk wydający rozkazy. obrócił się i zobaczył Shaya musztrującego żołnierzy. 

— Panie generale zgłaszam się do służby ! — zawołał żartobliwie zwiadowca.

— A witam, podróżnika. Jak tam na wycieczce ?

— Dobrze, właściwie to czy moglibyśmy, porozmawiać w cztery oczy ?

— Oczywiście, nie ma problemu — odeszli parę metrów — O co chodzi ?

— Dowiedziałem się że Alyss żyje i jest gdzieś na terenach Scottów. Chcę tam po nią pojechać ale potrzebowałbym przewodnika znającego dobrze rejony przygraniczne. Znasz może kogoś kto byłby odpowiedni ?

— Jeśli można to sam chętnie pojadę. Tamte okolice nie mają dla mnie praktycznie tajemnic, znam je jak własną kieszeń.

— A nie masz jakiś obowiązków, związanych z tymi tutaj ? — Will wskazał na grupę ludzi odpoczywających po treningu.

— Nie, szkolenie tych warchołów mogę zostawić moim oficerom.

— Skoro tak to kiedy ruszamy ? 

— Jutro, wczesnym rankiem. Dajmy odpocząć twojemu koniowi, a ty sam potrzebujesz także odpoczynku.

I tak skoro świt, dwóch mężczyzn jechało w stronę granicy ze Scottami. Podróż przebiegała sprawnie, pomimo mijanych obrazów zniszczeń i nieszczęścia ludzkiego. A więc po 5 dniach nasi podróżnicy zatrzymali się w tym samym miejscu na nocleg co niegdyś Tamir. Noc zeszła im przyjemnie, rozmawiali o swych żonach i przygodach przeżytych razem z nimi. Czynność ta, przedłużyła się do późna, dopiero około trzeciej sen ich zmorzył. Po porannym śniadaniu zaczęli szukać jaru, zajęło to ponad godzinę. Gdy wjechali do środka, zauważyli wejście do jaskini za wodospadem. W środku czekała na nich staruszka, mająca około 90 lat. Zdawałoby się że śpi, ale po chwili przemówiła do nieznajomych :

— Wiem po co tu jesteście, duchy mi to powiedziały. Jednak potrzebuję dowodu na prawdziwość tego.

William zrozumiał o co chodzi, wyjął medalion znaleziony w szkatułce Tamira, i podał go znachorce. Ta wzięła podany jej przedmiot i zaprowadziła gości do małego pokoiku gdzie leżała postać pięknej kobiety, ubranej w śnieżno białą suknię. Naszemu bohaterowi dech zaparło widząc tą znajomą sylwetkę. Gospodyni weszła za nimi, niosąc mały flakonik zawierający błękitną ciecz. Podeszła do śpiącej i zaczęła wlewać jej do ust zawartość, mrucząc przy tym niezrozumiałe słowa. Po kilku chwilach staruszka odeszła do swego pokoju, zostawiając całą trójkę samych. Will podbiegł do łóżka na którym leżała jego żona. W pewnej chwili Alyss otworzyła oczy, popatrzyła na postać klęczącą obok niej, i uśmiechnęła się szczerze, mówiąc przy tym :

— Cześć mój kochany, tęskniłeś ?

Zwiadowca nic nie powiedział, tylko ją przytulił. Czarne chmury burzowe, rozwiały się na dobre.

============================================================

I tak oto, historia ta dobiegła końca :) Chciałem podziękować wszystkim którzy mnie wspierali w pisaniu tej opowieści. Dzięki nim miałem motywację by pisać dalej. Jeszcze raz bardzo wam dziękuję. 

Zwiadowcy - Czas BurzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz