-Mówię wam, mam złe przeczucia. Coś się dziś stanie, coś niedobrego – zamartwiała się Liz.
-Czy ty możesz już przestać z tymi przeczuciami i po prostu jeść te lody, zanim cię w tym wyręczę? – spytała oskarżycielsko Elodie.
Siedzieli właśnie w jednej z lodziarni na obrzeżach Nowego Jorku. Jako że byli już pełnoletni, Chejron zgodził się wypuścić ich z Obozu na krótki city break. Planowali pozwiedzać, jednak dzień okazał się tak parny, że postanowili po prostu posiedzieć w przyjemnym miejscu. Rita, która uparła się, że będzie całoroczną nosicielką czarnych ubrań, gotowała się teraz na swoim krześle. W złapaniu odrobiny tlenu i chłodu pomagała sobie czarnym drewnianym wachlarzykiem. Reszta dziewczyn miała dziś przewiewne sukienki i sandałki. Wydawałoby się, że to przedpołudnie powinno być idealne, jednak rzeczywiście coś było na rzeczy. Mimo, że nikt więcej nie chciał tego przyznać, każdy z nich sądził, że to nie był najlepszy dzień na opuszczanie Obozu. Nie wiedzieli tylko dlaczego.
Postanowili zmusić się do odrobiny wysiłku i ruszyli w dół bulwaru. Obserwowali otoczenie i cieszyli się z lata, gdyż w tym roku w Polsce przebiegła wyjątkowo sroga zima. Teraz zdawało się, że rozgrzany asfalt wręcz przylega do opon rozpędzonych samochodów.
Gdy doszli do jakiegoś supermarketu, usłyszeli odgłos podobny do grzmotu. Było to tak niespodziewane zjawisko, że wszyscy momentalnie odwrócili się ze zdziwionym wzrokiem do Liz. Ta podniosła ręce w obronnym geście.
-Hej! To nie moja sprawka! – broniła się.
Nagle zza marketu zaczął wylegać ciemnoszary dym połykając chodnik, ludzi i samochody. Nowojorczycy krztusili się i wołali o pomoc. Piątka herosów nie zwlekała ani chwili. Liz przywołała wiatry, żeby uwolnić ludzi od niszczącego wpływu tej dymnej zasłony, jednak na niewiele się to zdało. Tak jakby ten nie chciał się jej słuchać.
Podczas gdy Liz walczyła z dziwną mgłą, reszta rzuciła się w kierunku, z którego dochodziła. Zasłaniali usta czym się dało i podchodzili od boku, jednak oczywiście tylko Rita, po wejściu w mrok, mogła cokolwiek zobaczyć. Oczy piekły ją niemiłosiernie, jednak osiągnęła swój cel i szybko się wycofała.
-Szybko! Do sklepu wchodzi trzech gości w maskach. Chyba chcą go obrabować – poinformowała resztę przyjaciół. Elodie i Kate nie czekając ani chwili, wbiegły okrężną drogą do środka, w ostatnim momencie wymijając dym.
Liz coraz lepiej szło uwalnianie ludzi. Gdy tylko pierwsi z nich zaczęli się wyłaniać, Joachim niczym pierwszorzędny ratownik, odciągał ich na bok, gdzie mogli odetchnąć czystym powietrzem.
Tymczasem Elodie i Kate zdołały wbiec do supermarketu i pierwsze co dojrzały, to troje rosłych facetów z brodami i ramionami pokrytymi motocyklowymi tatuażami. Jeden stanął przed ladą, gdzie wymierzył karabin w twarz starszego sprzedawcy i kazał zapakować pieniądze do worka. Pozostała dwójka zaczęła wsypywać najdroższe towary do toreb i kartonów. Nie spieszyło im się specjalnie, widocznie dzięki swojej dymnej zasłonie nie spodziewali się towarzystwa zbyt prędko. Elodie skorzystała z elementu zaskoczenia i zbierając całą pewność siebie, odezwała się:
-A teraz odłożą panowie broń na podłogę i zwrócą się z uniesionymi rękami w stronę dwóch pięknych dam – użyła oczywiście czaromowy. Złodzieje z początku nie wiedzieli co się dzieje, jednak gdy Elodie powtórzyła polecenie, prędko posłuchali. Nastolatkę przepełniło wspaniałe uczucie. Oto stała tutaj, bezbronna jak palec, drobna, osiemnastoletnia z niewinnym uśmiechem na ustach, a przed nią płaszczyło się trzech dwa razy większych od niej mężczyzn, gotowych usłuchać każdego jej słowa. Była jednak czujna, wiedziała, że w każdej chwili jej czar może oswobodzić ich ze swoich uwięzów.
Tymczasem Kate nie rozmyślała o żadnej potędze. Przy swoim trzeźwym myśleniu szybko ustaliła co teraz należy zrobić. Dzielnie podeszła do każdego ze zbrodniarzy po kolei i kopnęła broń w stronę Elodie, żeby w razie czego nie pozostawała w ich zasięgu. Następnie podeszła do zszokowanego sklepikarza i kazała mu znaleźć plastikowe zaciskowe opaski, które powinny się znajdować w każdym tego typu sklepie. Na szczęście tu także takie mieli. Niezwłocznie zacisnęła każdemu z mężczyzn po dwie sztuki na nadgarstkach, tworząc z nich jednorazowe kajdanki, a kawałki sznura, również przyniesione przez sklepikarza, doskonale nadały się do unieruchomienia im nóg.
Ostatnim poleceniem jakie wydały starszemu panowi, było zadzwonienie na policję. Uznały, że i tak nikt nie uwierzyłby, że ten mini gang został obezwładniony przez dwie drobne nastolatki, jednak Elodie, dla pewności, poprosiła aby nikomu tego nie zdradzał. Tak czy siak pewnie dowiedzą się z monitoringu.
Okazało się, że dziewczyny mogą bezpiecznie wyjść ze sklepu, gdyż Liz bezbłędnie poradziła sobie ze swoim zadaniem. Kilkoro poszkodowanych ludzi siedziało na krawężniku obok i stokrotnie dziękowało Joachimowi za pomoc. Rita jako pierwsza podeszła do przyjaciółek. Te szybko opowiedziały, co stało się w środku. Cała piątka zdążyła czmychnąć stamtąd, gdy tylko usłyszała policyjne syreny.
Przez chwilę szli ulicą w milczeniu, jednak po kilku następnych krokach wszyscy parsknęli śmiechem. Zawierał on podziw, ulgę i dumę.
-Co się tam stało?
-Byliśmy niesamowici!
-To było wspaniałe!
Nie mogli otrząsnąć się z podziwu dla samych siebie. Ich organizacja była świetna. To, że od razu wiedzieli kto ma się czym zająć. To, że ani przez chwilę w siebie nie zwątpili. A najbardziej to, jak uskrzydleni się teraz czuli. Przez chwilę szli przed siebie z uśmiechami na ustach i błądząc gdzieś myślami, gdy wtem odezwała się Rita.
-A gdyby tak... zająć się tym? Zwalczaniem przestępczości, łapaniem zbrodniarzy, robieniem z tej okolicy bezpiecznego miejsca?
Wymawiając te słowa, wyraziła myśli ich wszystkich. Jeszcze nie wiedzieli jak się do tego zabrać, jednak wiedzieli, że tego chcą. Stworzą brygadę złożoną z kilku nadnaturalnie obdarzonych ludzi – herosów. I być może świat, przynajmniej ten im najbliższy, stanie się dzięki temu lepszym miejscem.
CZYTASZ
Ferb, wiem co będziemy dzisiaj robić //dodatek, one-shot
Fantasia"Ferb, wiem co będziemy dzisiaj robić" to dodatek do moich półboskich opowiadań, napisany z nudów w międzyczasie. Zapraszam do przeczytania ;)