Rozdział 10

31 3 2
                                    

" Niespełnione marzenia, nie spełnione sny, niewypowiedziane słowa. Ile znaczą tak małe, nieznaczące..."

Odkąd dowiedziałam się o chorobie minął miesiąc. Mój stan nie należy obecnie do najlepszych. Choroba postępuję szybko a czasu jest coraz mniej. Od chemii wypadły mi prawie wszystkie włosy a cera zrobiła się szara i bez blasku. Obecnie przebywam w domu. Zayn nie opuszcza mnie nawet na krok co chwile pytając czy dobrze się czuje i czy wszystko w porządku. Martwi się, wiem o tym.

 W ostatnim czasie wiele mi o sobie opowiedział. Gdzie pracuje, kim chce zostać i jacy byli jego rodzice. Właśnie byli. Zmarli kiedy był małym chłopczykiem w wypadku samochodowym. Na drogę jadącemu autu wyleciała sarna. Zajęła się nim jego ciotka Martin która zmarła niedawno zaraz po tym jak chłopak skończył szkołę. Sam musiał się sobą zająć. Z pieniędzmi nie ma problemu. Jego rodzina była zamożna a ciotka zostawiła duży spadek. Mimo to nie jest jakimś rozpieszczonym dzieciakiem. Zachowuję się dojrzalej niż niektórzy po 40. Stara się pomagać wszystkim i martwi się o każda bliską osobę. Ma wielu przyjaciół za granicą ale także wielu tu.

 Do dziś jedynie nie dowiedziałam się dlaczego się mną zajął i dlaczego zabrał mnie od taty? Skąd znał mnie i jego ? Gdy go o to zapytałam odpowiedziała mi cisza. Najwyraźniej na razie nie powie mi o co chodzi a ja z natury jestem taka że nie będę nalegać co go bardzo cieszy. Dziwne ale puki nie dzieje mi się krzywda jest dobrze. Czasami jednak zachowuje się wobec mnie dziwnie. Tak jakby chciał coś zrobić powiedzieć ale w ostatniej sekundzie nic się nie dzieje a on znika. Dziwne ale cóż nie każdy jest idealny. 

Moje przemyślanie przerwało pukanie do drzwi.

- Proszę. - Pokrywa lekko się uchyliła a zza niej wyjrzał Jack.

- Cześć słońce jak się dziś czujesz. - Zapytał zatroskanym głosem chłopak. On także każdego dnia przychodzi i pyta mnie jak się czuje. Jest prze kochany.

- Dobrze , dziękuje.- Każdego dnia w tym miejscu otaczają mnie sami życzliwi ludzie którzy martwią się o mnie, pomagają i rozmawiają. Czuje się tak jakbym w końcu była dla kogoś ważna. Jest to uczucie cudowne i wcześniej mi nie znane....szkoda że zostało mi tak mało czasu.

- Mała znowu się martwisz. - Mimo tego że nie znamy się jakoś długo on potrafi mnie przejrzeć na wylot.- Zayn na pewno znajdzie jakieś wyjście z tej sytuacji. Przecież wiesz że on dla ciebie zrobi wszystko.

- Tak wiem, a poza tym pogodziłam się już z moja obecna sytuacją. Musze po prostu wykorzystać jak najlepiej ten czas który mi został co przy was nie będzie trudne.- Chłopak podszedł i mnie przytulił zapewniając po raz tysięczny że będzie dobrze.

- Mała może wyjdziemy na mały spacer. Świeże powietrze dobrze ci zrobi z Zayn wróci dopiero za jakąś godzinę.

- Dobrze tylko musisz mi pomoc ubrać buty i jakiś płaszczyk.

- Z tym akurat nie będzie problemu. Tobie pomogę zawsze i wszędzie.

Po niespełna 15 minutach stałam na dworze w delikatnych promieniach słońca. Wiatr leciutko owiewał moją twarz a płaszczyk lekko poruszał się w jego rytmie.

- Piękna pogoda. - Zagadał Jack. Ten to nigdy nie potrafił usiedzieć w ciszy.

- W ogóle to miałabym do ciebie taka małą prośbę, a raczej w sumie pytanie. - Lekko speszona odwróciłam się w jego stronę z niemą prośbą w oczach.

- Pytaj o co chcesz. - Uśmiechnął się lekko a jego włosy przy podmuchu wiatru spadły mu na twarz.

- Wiesz może ..... znaczy, ..no .- Nie mogłam wypowiedzieć słów. Było to dla mnie lekko wstydliwe. Wzięłam głębszy oddech. - Dlaczego tak w ogóle się mną zajmujecie. Z tego co pamiętam nie poznaliśmy się wcześniej a zachowujecie się od samego początku tak miło i życzliwie  wobec mnie.

- Wiesz doskonale że chciałbym odpowiedzieć ci na to ale nie mogę. To jest sprawa między tobą a Zaynem. Musisz porozmawiać z nim.

- Ale gdy jego zapytałam o to, to uciekł. Nic nie chce mi powiedzieć a ja chciałabym wiedzieć.

- Dobrze gdy wróci porozmawiam z nim.

- Z kim porozmawiasz ?- Na dźwięk tego głosu lekko podskoczyłam obracając się za siebie.

- O o wilku mowa. - Z lekkim uśmiechem powiedział Jack i popatrzył się w stronę Zayna.

- O co chodzi?

- Stary chyba nadszedł czas aby wyjawić całą prawdę. - Jego mina wyrażała chęć mordu. - I nie patrz się tak na mnie. Właśnie mam ważne spotkanie więc zostawia was samych. Jak wrócę ona ma o wszystkim wiedzieć. - I odszedł zostawiając mnie z białowłosym który wcale nie krzepił się do rozmowy.


Bez tchuWhere stories live. Discover now