"(...) ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze."*
Przyglądałam się tej sytuacji z zaciekawieniem i rozgoryczeniem. Dlaczego zareagowałam w taki, a nie inny sposób? Nie jesteśmy nawet przyjaciółmi, wszystko, co mnie z nim łączy, to wspólne spłacanie czynszu za mieszkanie. Przymknęłam drżące wargi, które po chwili zamoczyłam w kolorowym drinku. Jai wciąż obsługiwał wstawionego mężczyznę, przelotnie na mnie spoglądając, co nie uszło mojej uwadze. Oparłam brodę o wnętrze dłoni i z szerokim uśmiechem obserwowałam Lily, która tańczyła z kilkoma facetami jednocześnie. Starałam się nie myśleć o rudej seksbombie, która uwodziła Luke'a ustami.
"W sumie, to dobrze, że wychodzisz, bo ja też muszę coś załatwić, siedziałabyś sama."
Oho, zupełnie zapomniałam, że obściskiwanie puszczalskich siks należy do twoich zasranych obowiązków. Z torebki wyciągnęłam czerwony błyszczyk, którym napisałam swój numer telefonu na znalezionej serwetce. Dopisałam tam swoje imię i wrzuciłam na ladę barmana, upewniając się, że Jai widział ten ruch. Pokiwałam mu głową, na znak, że wychodzę. Rozłożył ręce w geście bezsilności, co doskonale zrozumiałam- nalewanie kolejnych drinków pijanym ludziom nie może być przyjemne, zwłaszcza wtedy, gdy sam chciałbyś się zabawić. Pociągnęłam Lily za ramię, spotykając się z jej protestem, ale prychnęłam, ignorując to.
-Co ty wyrabiasz?- prychnęła obrażona, zakładając ręce na piersi. Spojrzała tęskno na chłopaka, z którym wcześniej tańczyła i poszła w moje ślady, opuszczając klub.
-Daj spokój, to obskurne miejsce- wypuściłam z płuc powietrze, próbując wyrzucić z umysłu obraz obściskującego się blondyna. Potrząsnęłam głową, ale to nic nie dało."Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi."**
Wspięłam się na ławkę, którą wraz z Lily znalazłyśmy po drodze. Wsparłam się jej ramieniem, ponieważ ilość alkoholu, którą wlałyśmy w siebie przez ostatnie pół godziny mogła spowodować niezbyt przyjemną sytuację. Mimo kocich uszek i wyglądu dziecka, spokojnie sprzedali nam najtańszą wódkę, która była dostępna w asortymencie pobliskiego monopolowego. Smakowała bólem i taniością, ale nie spodziewałyśmy się takiego obrotu spraw- to napotkani mężczyźni mieli kupować nam drinki, więc wzięłyśmy ze sobą dosłownie minimalną ilość gotówki.
-Lily?- przerwałam śpiew, stając przed nią- Mam genialny pomysł.
Przyjaciółka pokiwała entuzjastycznie głową, nie zdając sobie sprawy, co planuję. Byłyśmy zbyt wstawione, aby myśleć o konsekwencjach.
Ściągnęłam buty, dając moim stopom anielską ulgę. Złapałam blondynkę za rękę, która z zaciekawieniem przyglądała się moim działaniom. Zanurzyłam jedną stopę w fontannie, która umiejscowiona była nieopodal pijackiej ławki. Czując chłód, szybko ją wyjęłam, wybuchając śmiechem. Uniosłam palec ku górze i zacisnęłam powieki, wchodząc obiema nogami do wody. Pisnęłam, wciąż trzymając dłonie Daisy, która poszła w moje ślady i chwilę później obie chlapałyśmy się lodowatą wodą z parkowej fontanny. Ohyda. Szybko znudziło nam się to zajęcie, więc spacerowałyśmy przez opustoszały park, który nocą wydawał się jeszcze bardziej magiczny, niż w dzień. Pustka. Dokładnie taka, jakiej chciałam posmakować. Zaciągnęłam się ostrym powietrzem i wysunęłam z torebki telefon, który ku mojemu zdziwieniu nie został ukradziony, ewentualnie zgubiony. Druga siedemnaście.-Czas do domu- mruknęłam, przecierając oczy dłonią. Moja towarzyszka zgodziła się ze mną skinięciem głowy, ona również była wykończona i prawdopodobnie zarażona grzybicą stóp z fontanny. Wzdrygnęłam się na tę myśl, włączając nawigację, która nakazała mi skręcić w lewo za dwieście metrów. Doskonale, wrócę do domu, nie spotkam Luke'a, obędę się bez pytań.