ŠTIRI

106 6 2
                                    

Popołudnie minęło im dość szybko. Peter siedział w sypialni i obracając w palcach złotą obrączkę, usiłował poukładać sobie w głowie wydarzenia z tego wieczoru. Dalia w swoim domu pakowała torbę. Dobrze pamiętała, że starszy młodszy brat Petera przez weekend startuje w Niemczech. Oznaczało to, że cały weekend to ona miała zająć się dzieckiem i być oparciem dla Petera. Cene w tym czasie opiekował się dzieckiem. Zabawiał je, oglądał z nim bajki i przeczytał bajkę na dobranoc.

Gdy Niko już usnął, zmęczony mężczyzna poszedł do kuchni. W oczekiwaniu na zagotowanie się wody na herbatę, spojrzał na zegarek. Była zaledwie dwudziesta, a on już padał z nóg. Postanowił zadzwonić do Dalii, aby omówić jak będzie wyglądać parę kolejnych dni.

-Cześć

-Hej, jestem już spakowana. Przyjadę rano

-Wiesz, że muszę się jeszcze dopakować?

-Mam przyjechać teraz?

-Nie, wydaje mi się, że jak zostawimy go na noc samego to nic się nie stanie. Przynajmniej taką mam nadzieję

-Wpadniesz do mnie z kluczami?

-Tak, dopiję herbatę i przyjadę do Ciebie

-Dobra, będę czekać. Do zobaczenia!

Cene rozłączył się. Umył kubek po herbacie. W głowie zaczął układać sobie listę rzeczy, które powinien jeszcze spakować. W okolicach godziny dwudziestej pierwszej mężczyzna ruszył w kierunku pokoju Petera. Nie śmiało zapukał do drzwi, a nie otrzymując odpowiedzi wtargnął do środka. Jego starszy brat leżał na łóżku i beznamiętnie wpatrywał się w sufit.

-Cześć, nie chcę przeszkadzać. Będę się już zwijał, a Dalia mówiła, że przyjedzie rano. Dam ci jej numer, jakbyś czegoś potrzebował- Cene położył na komodzie karteczkę z ciągiem liczb, a ten w ramach podziękowania skinął głową.

Zmartwiona Dalia nie mogła zasnąć. Znudzona wsłuchiwała się w piosenki puszczane w radiu. Spojrzała na kluczyk z breloczkiem-misiem, leżący na biurku zaraz obok kluczyków do samochodu. Gdy już miała wstać ubrać się, przerwał jej dzwonek telefonu. Ściszyła radio i odebrała połączenie bez chwili zawahania.

-Halo?-jej głos był mocno zachrypnięty

-Ymm... Cześć, z tej strony Peter...-jego głos łamał się-Mogłabyś przyjechać?

-Tak, jasne. Będę za pół godziny

-Dzięki

Dalia ekspresowo wcisnęła się w losowe ubrania z szafy. Gdy zapinała kurtkę, zaburczało jej w brzuchu. Wiedząc, że nie ma czasu na przygotowanie posiłku, złapała do jednej ręki kluczyki, a do drugiej pudełko z ciastem z imienin jej mamy.

Droga samochodem zajęła jej zaledwie piętnaście minut, dlatego u Petera było przed czasem. Wysiadła z samochodu. Z torbą na ramieniu i pudełkiem w ręce potruchtała w stronę domu. W momencie, w którym sięgnęła po kluczyki do kieszeni, otworzyły się przed nią drzwi. Zapłakany mężczyzna w drzwiach na pewno nie stanie się ulubionym widokiem Dalii, ale zostanie w jej pamięci na długo. Peter otworzył drzwi szerzej, zapraszając dziewczynę do środka. Wziął od niej torbę, niezdarnie pociągając przy tym nosem.

Zaopiekuj się mną |P.PREVCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz