Rozdział II

343 23 4
                                    

Chłopiec stanął jak zamurowany, jednak zaraz z powrotem znalazł język w gębie.

-Totalnie, to oczywiste!- krzyknął wojowniczo, a jego policzki pokryły się intensywną czerwienią.

-Cóż, każdemu zdarza się pomulić. Yhym, yhym.- powiedział sam do siebie mężczyzna, robiąc minę filozofa.

Na jego bladej twarzy odznaczały się, widoczne nocą, oczy, które okalała złota grzywka, sięgająca szczęki. Z pleców zwisała mu zielona peleryna, którą jednak zasłaniały długie, krzywo przycięte włosy, sięgające aż do kolan. Ubrany był w brązową szatę, przewiązaną skórzanym paskiem, za którym włożony był dość duży sztylet. Jednym "ale" w jego wyglądzie był fakt, że owy strój od zewnętrznej strony nie był zszyty, przez co jego szczuplutkie nogi były odsłonięte.

Czy to na pewno mężczyzna? Pomyślał Polska.

-Dlaczego się nie zatrzymałeś?- spytał, pewny tego, że musiał go słyszeć.

-Musisz być zmęczony, prawda? Jako twój dziadek, muszę się o Ciebie troszczyć.- powiedział z grobową miną i podniósł go z ziemi.

-Dziadkiem? Ale super!- wykrzyknął chłopiec.

-A no... Dokąd idziemy?

Na to pytanie także nie odpowiedział. Właściwie, to w ogóle nie odzywał się bez powodu. Nawet, gdy Feliks zadawał mu pytania.

Wieczorem zrobili obozowisko, rozpalili ognisko i zaczęli piec zabitego wilka.

-Ale pyszne! Pomyśleć, że totalnie to ja mogłem skończyć w ich żołądkach.- dla zielonookiego ta myśl wydała się bardzo zabawna. Popatrzył w górę i otworzył szerzej oczy- Dziadku, dziadku zobacz! Gwiazdy!- wskazał w tamtą stronę palcem.

Złotowłosy jednak dalej w milczeniu przeżuwał posiłek, chociaż także od dobrych paru minut podziwiał gazowe kule.

-Wybacz, że udawałem, że Cię nie słyszę.- powiedział ze skruchą młodzieniec- Po prostu... nie radzę sobie z dziewczynami.- podrapał się po karku i przybrał głupi wyraz twarzy.

-Tak jakby dlaczego, dziadku? Dziadku?!- spytał, jednak znowu nie dostał odpowiedzi. No nic, będzie się musiał do tego przyzwyczaić.

Jasnowłosy ułożył głowę na boku swojego opiekuna i zawinął się jego peleryną. włosy Słowianina łaskotały go w kark, jednak nie przejmował się tym. To znak, że nie jest już sam.

~*~

Wędrowali razem już bardzo długo. Przez ten czas, Słowianin zdążył nauczyć swojego wnuka wielu rzeczy: jak polować na małe zwierzęta, rozpalać ogień, budować solidny szałas, łowić ryby. Tłumaczył mu pozycję ludzi pod różnymi stworami i bogami, a także zapoznawał go z ich nazwami, i występowaniem.

W tym czasie zielonooki zdążył bardzo się przywiązać do swojego dziadka. Uważał go za swój autorytet. Nawet zapuścił włosy tak, że sięgały mu kolan.

Zbliżał się już zmierzch, gdy Słowianin zażądził odpoczynek. Ułożyli gałęzie z suchymi igłami, jako posłanie i rozpalili ognisko, a jako, że dzień wcześniej chłopcu udało się złapać dwa dorodne zające, nie musieli już martwić się pożywienie.

Jedno jednak dręczyło dziecko, po drodze mijali krzaki malin, które, przed poznaniem swojego dziadka, jadał codziennie, a które ten jeść mu zakazał. "Nie tylko na tym powinieneś rosnąć", powiadał.

-A... a no, czy... czy mogę...- nie bał się go, jednak to pytanie fioletowooki mógł odebrać, jako jasny sprzeciw, a nie chciał go zasmucać.

-Idź.- odpowiedział tylko. Feliks uśmiechnął się i pobiegł we właściwym kierunku, zdążył się już przyzwyczaić do tego, że mężczyzna odpowiada krótko, a nawet bez zadania pytania.

Przebiegł przez parę zaroźli i już chciał sięgnąć po jeden z owoców, gdy zauważył wśród liści parę fioletowych tęczówek. Odskoczył natychmiast i krzyknął krótko.

-P...przepraszam, ja, nie chciałem.- z krzewu wyszedł skruszony chłopiec o platynowych włosach i pyzatych policzkach.

-Cco tu robisz?- przerażenie dalej było słyszalne w jego głosie.

-Szukam swojej koleżanki- odparł chłopiec ze zmartwieniem w oczach.

-To może poszukamy jej razem? Mój dziadek na pewno nam pomoże!- zaproponował podekscytowany blondyn. W końcu ma szansę na zabawę z innym dzieckiem!

-Dobrze!- zawołał drugi chłopiec i przyjął rękę tego pierwszego.

Popędzili w stronę obozowiska z nadzieją w sercach, jednak widok, jaki zastali na miejscu różnił się od ich wyobrażeń.

Dziadek Słowianin siedział przy ognisku i przygotowywał posiłek. Nie byłoby to coś dziwnego, gdyby nie fakt, że na jego plecach wisiała mała dziewczynka o brązowych włosach. Próbowała w ten sposób zwrócić na siebie uwagę, jednak ten z uporem ją ignorował, chociaż zdradzała go lekka zmarszczka na czole.

-Czechy!- zawołał nowy znajomy zielonookiego i podbiegł do dziewczyny.

-Rusia!- brązowooka w końcu puściła blond głaki i uśmiechnęła się do niego- Myślałam, że już Cię nie zobaczę!- przytuliła chłopca.

-Ja też.- także szczęśliwy, wtulił się w jej ramię- Co ty właściwie robiłaś?

-Próbowałam namówić tego gościa, by mi pomógł, ale chyba mnie nie widzi- mruknęła z irytacją.

-To nic nowego, zważywszy, że jesteś dziewczyną- odezwał się niższy chłopiec.

-Kto to jest?- spytała zaciekawiona dziewczyna.

-Co to za chłopiec?- zapytał się w końcu najstarszy w towarzystwie.

-To... y...

-Ruś.- podpowiedział mu fioletowooki.

-Właśnie, a także jego przyja...

-Chodźcie zjeść, wystarczy dla naszej trójki- przerwał mu blondyn.

-Co? A gdzie równe uprawnienia?!- oburzyła się Czechy.

-On po prostu nie potrafi zachowywać się przy kobietach- wytłumaczył Feliks.

Zjedli posiłek, chociaż Słowianin ani razu nie odezwał się do brunetki, chociaż w sumie, w ogóle nic nie mówił, tak jak zwykle. Następnie dzieciaki bawiły się na polanie, aż nie zapadł zmrok, kiedy to dziadek kazał im kłaść się spać.

Jednak Feliks nie potrafił. Miał przeczucie, że coś się wydarzy, dlatego przewracał się z boku da bok, gdy Rusin i Czechy już smacznie pochrapywali.

-Feliksie?- usłyszał nagle głos swojego opiekuna.

Otworzył oczy i wstał, by następnie usiąść przy posiadaczu świecących tęczówek. Gdy to uczynił, starszy przygarnął go do siebie ramieniem.

-Pamiętasz, gdy powiedziałem Ci, że jesteś krajem?- zaczął młody mężczyzna.

-Tak, bardzo się wtedy zdziwiłem i przeraziłem- wtulił się mocniej w ciepłe ramię.

-Tak, jesteś Polanem. Moim wnukiem, tak samo, jak oni.- oznajmił, a zielone patrzałki świdrowały jego twarz- Trzymajcie się razem.

-Nie powiesz mi, że mam uważać?- spytał zdziwiony informacjami Polanin.

-Nie, dasz sobie radę. Tylko silny zwycięży.- powtórzył zdaje, które nie raz już omawiali.

"Nie trzeba być silnym fizycznie, by być silnym", przetłumaczył sobie w myślach Feliks. Jego dziadek jest taki mondry.

-Idź już spać- nakazał mu fioletowooki, co wychowanek uczynił.

Historia Polski[ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz