Wskazówki zegara poruszały się regularnie, odliczając sekundę po sekundzie. Tik tok, tik tok. Dźwięk jaki wydawały, uspokajał mnie, a w połączeniu z delikatnie stukającymi o szybę kroplami deszczu - wprowadzał wręcz w pewnego rodzaju melancholię. Powoli przeniosłem wzrok na trzymany przeze mnie tekturowy kubek z kawą.
-Wyglądasz teraz jak staruszek, Jimin-ssi - łagodny głos hyunga wyrwał mnie z zadumy.
Skupiłem na nim całą uwagę. Przystojna twarz, nieskazitelna cera, idealnie ułożone blond włosy. Był ubrany w dopasowaną, białą koszulę i czarne jeansy, które częściowo zakryte zostały przez brązowy, kelnerski fartuszek.
-Dlaczego nie możesz być moim chłopakiem, panie perfekcyjny? - mruknąłem pod nosem, bardziej do siebie niż do niego.
-Bo moje serce skradł taki jeden fajtłapa - zaśmiał się Jin i przysiadł się do mnie.
Nie było mi z tego powodu przykro. Tak naprawdę, nie czułem do Seokjina hyunga nic więcej, prócz silnej przyjaźni i obydwoje doskonale to wiedzieliśmy. Byłem tylko samotny. Wszyscy moi przyjaciele spędzali czas z drugimi połówkami, a ja nie miałem nikogo. Chciałem mieć.
-Nie szukaj nikogo na siłę - blondyn pstryknął mi palcami przed twarzą. - Dobrze wiesz jak to się kończy. Zawsze tak samo.
-Nawet o tym nie myślałem - skłamałem beznamiętnym tonem.
Starszy zmierzył mnie wzrokiem mówiącym 'nie oszukasz mnie'. Za dobrze mnie znał. Już miałem mu odpowiedzieć, ale przerwała mi osoba, która do nas dołączyła.
Pocałowali się krótko na przywitanie, następnie Namjoon hyung wyszeptał coś do ucha tego drugiego i szybko się zmyli z jakąś słabą wymówką.
Na mojej twarzy mimowolnie zagościł grymas. Od zawsze byłem zazdrosny. Chciałem słyszeć magiczne wyznania, trzymać kogoś za rękę, zasypiać w czyiś ramionach, a nawet po prostu milczeć przy boku osoby, która pokochałaby mnie takiego, jakim jestem.
Ale miłość nie jest dla mnie. To uczucie zawsze było blisko. Naokoło mnie ciągle widziałem ludzi, którzy kochali i byli darzeni miłością przez innych, ale moje serce nie umiało dosięgnąć tego uczucia. Choć... kiedyś na pewno kochałem. Wszyscy kochają swoich rodziców. Może nadal to jest gdzieś głęboko we mnie, ale dawno zostało zagłuszone przez obustronną nienawiść i ignorancje.
Straciłem umiejętność kochania i rozpaczliwie jej teraz poszukuję.
-Przepraszam - usłyszałem senny, głęboki głos. Zwróciłem się w kierunku czarnowłosego, bladego chłopaka. Przystojny. - Mogę się dosiąść? W lokalu nie ma już wolnych miejsc.
Rozejrzałem się dookoła, potwierdzając prawdziwość jego wypowiedzi, po czym beznamiętnie się zgodziłem. Siedzieliśmy jakiś czas w ciszy, którą przerwał nieznajomy.
-Czekasz może na kogoś? - wzdrygnąłem się, bo zdążyłem już zapomnieć, że mam towarzystwo.
-Tak - uciąłem, ponownie skupiając wzrok na widoku za szybą.
To, że jest przystojny, nie oznacza, że od razu będę do niego zarywał i podlizywał się jak jakaś tania dziwka. Nie tym razem.
-Zaraz zamykają - stwierdził. - Chyba zostałeś wystawiony - posłał mi zadziorny uśmiech.
Miałem ochotę przywalić mu w tę piękną buźkę. Niewychowany dupek. Otwierałem właśnie usta z sarkastycznym uśmiechem i szczerą chęcią pojechania po nim, kiedy ktoś mi przerwał.
-Już kończę, Jimin-ssi - zdecydowanie za blisko mnie, pojawiła się twarz Hoseoka rozpromieniona przez szeroki uśmiech. - Nie rób tego znowu - wyszeptał mi do ucha, po czym się odsunął.
Prychnąłem jak rasowy, obrażony kot. Ten koniowaty przygłup chce mi rozkazywać. Co to, to nie. Zrobię mu na złość i tyle.
-Słuchaj-
-Jimin - mój niezaczęty jeszcze podryw przerwał nagle śmiertelnie poważny głos Jhopa. Nasze spojrzenia się spotkały. - Powiedziałem chyba jasno, że masz tego nie robić - syknął.
-Nie masz przypadkiem jakiś zajęć związanych z zamknięciem kawiarni? Właściciel chyba powinien pożegnać pracowników-
-Jimin - przyjaciel ponownie przerwał mi wypowiedź, tym razem przez mocny uścisk ręki na moim chudym ramieniu. Bolało.
Wykrzywiłem twarz z bólu, jednak coś do mnie doszło. Zamarłem w bezruchu.
-Wystarczy - powiedziałem cicho.
-Nie, nie wystarczy - warknął Hoseok.
-Wystarczy - powtórzyłem.
-Nosz ja pierdolę - ani ja, ani mój przyjaciel nie spodziewaliśmy się tego co stało się chwilę po tym.
Nieznajomy chwycił moje drugie ramię, zdecydowanie delikatniej i wyszarpując mnie Hobiemu, wyszedł z kawiarni, kierując się w tylko sobie znanym kierunku.
-Puszczaj! - wyszarpałem się, kiedy dotarliśmy do pobliskiego parku. - Co ty wyprawiasz?- zapytałem rozmasowując bolące nadgarstki.
-Jak to co? Ten koleś się nad tobą znęcał - warknął wyraźnie urażony.
-Nie potrzebowałem pomocy - zmierzyłem go lodowatym wzrokiem.
Na twarzy czarnowłosego wykwitł niezły wkurw. Nic nie poradzę na to, że czasem zdarza mi się być odrobinę niewdzięcznym. Nieznajomy był naprawdę blisko wybuchu, kiedy podbiegł do nas zdyszany Jhope.
-Trochę ci się zeszło, koniu - powiedziałem do przyjaciela.
-Bardzo zabawny jesteś - mruknął pod nosem. - Chodź, masz już przesrane u mamuśki.
No świetnie, czyli Jin hyung o wszystkim wie. Już widzę jak zbieram opieprz skulony na kanapie. Podziękuję. Szczególnie, że dziś akurat nic nie zrobiłem, a kazanie i tak mnie nie ominie, jeśli tam pójdę.
-Nigdzie z tobą nie idę. Wracam do mieszkania - wywróciłem oczami. - A ty - zwróciłem się do przystojniaczka. - Nie wpieprzaj się w nie swoje sprawy. Taka mała rada na przyszłość.
//Co myślicie?