𝘤𝘩𝘢𝘱𝘵𝘦𝘳 → 8

106 15 9
                                    

[💌]
↳ -ˏˋ 𝘐'𝘮 𝘢𝘧𝘧𝘳𝘢𝘪𝘥 𝘵𝘩𝘢𝘵 𝘪𝘵'𝘴 𝘦𝘹𝘢𝘤𝘵𝘭𝘭𝘺 𝘭𝘪𝘬𝘦 𝘵𝘩𝘪𝘴 ˎˊ˗

— Taehyungie, dlaczego? — Park przeciągał zrozpaczony, przyklejony do boku swojego przyjaciela.

— Jimin-ah, jak mogłeś zapomnieć o jego numerze telefonu? — zapytał przez śmiech, klepiąc lekko plecy chłopaka.

— Nie wiem, byłem taki podekscytowany — próbował się wytłumaczyć, ale drugi tylko głośniej się zaśmiał.

— No nic — westchnął młodszy, unosząc przy tym lekko ramiona — musisz mieć nadzieję, że los się nad tobą zlituje i ponownie postawi go na twojej drodze — zaśmiał się, a blondyn posłał mu zirytowane spojrzenie. Wyglądało to jednak dość komicznie przez jego nadmuchane policzki, które już po chwili były ściśnięte przez drugiego.

— Dlaczego to zawsze muszę być ja? — Park podniósł się powoli z narożnika, który stał na środku ich salonu.

— Bo zawsze masz głowę w chmurach, hyung — odezwał się najmłodszy, który stanął przed nimi zmieniając koszulkę.

— Jeongguk-ah, nie świeć proszę swoimi sutkami przed moją twarzą — stęknął Kim, robiąc grymas.

— Taehyung — Jimin przewrócił oczami — przestań w końcu zazdrościć Jeonggukowi tego jak wygląda — oznajmił, a ten spojrzał na niego zaskoczony.

— Co, ja?! — uniósł się i odwrócił się, obrażony, do pozostałych. — Dlaczego w ogóle miałbym być o niego zazdrosny?

Blondyn szczerze zdziwił się tak gwałtowną reakcją przyjaciela, ale jeszcze bardziej zaskoczyła go czerwona twarz najmłodszego, która wcale nie powinna tak wyglądać. W końcu nie miała powodu. Chyba.

Normalnie zapytałby o co chodzi, ale jego głowę znów ogarnęła rozpacz, że popełnił tak ogromny błąd. Był na siebie naprawdę wściekły. Nie mógł uwierzyć, że był tak podekscytowany osobą, nowo poznanego, że nie zapytał nawet o jakikolwiek kontakt z nim.

Posiadał na jego temat tylko cztery informacje. Jego imię, nazwisko, wiek i wygląd. Podstawowe, takie, które posiada każdy człowiek, takie, które powinny gdziekolwiek być. Jednak wcale tak nie było. Tak jakby Min Yoongi wcale nie istniał w społeczności. Żadne konta społecznościowe, żadne aplikacje, żadne przypadkowo wpisane e-maile.

Przez następne tygodnie, każdego dnia przychodził w to samo miejsce, gdyby Min miał się jednak pojawić. Siadał na wiele godzin i odrabiał lekcje, słuchał muzyki, próbował rysować. Zasiadał na tej cholernej ławce i czekał, aż ten się pojawi. Siadał i czekał, aż jego czerwone poliki szczypały od zimna, a słońce zachodziło. Kiedy tak czekał czasami po prostu spoglądał w niebo, głęboko oddychał i obserwował otaczający go świat. Rozglądał się i spoglądał na setki ludzi, którzy go mijali.

Najwyraźniej los tak chciał, aby pośród tych wszystkich ludzi nie zauważył, czarnowłosego mężczyzny, który od razu po pracy przybiegał w to samo miejsce. Tak szybko, że brakowało mu tchu, a mimo to nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Siadał na ławce i czekał do późna, aż jego dłonie nie zdrętwiały z zimna, a księżyc wschodził na ciemne niebo.

Mijały tygodnie, a po drugim żaden nie widział śladu. Miejsce w parku stało się codziennością, a z czasem, tracili świadomość dlaczego w ogóle się tam pojawiają, nawzajem we wspomnieniach drugiego stawali się tylko rozmazanymi postaciami. Tylko cud mógł sprawić, że ponownie by na siebie wpadli i cud się zdarzył. Zbieg okoliczności, który ponownie skrzyżował ich drogi. Bo w końcu to nie mogło być przeznaczenie. Prawda?

Kiedy Jimin jeszcze przeżywał te spotkanie, a Min Yoongi nie był tylko wspomnieniem, często wyobrażał sobie ich następne spotkanie. Miało być ono w parku, bo przecież niewiele o sobie wiedzieli, a tylko to miejsce ich łączyło. Rozmyślał nad tym jak to wszystko będzie wyglądać, ale nigdy nie rozpatrywał opcji, że może go nie spotkać przez tak długi czas, aby prawie całkowicie o nim zapomnieć.

Wtedy nastał kolejny nudny, zimowy i zupełnie normalny dzień. Park jak zwykle, w szkole, siedział na parapecie i obserwował jej dziedziniec. Patrzył jak wszyscy wbiegają do środka budynku, aby zbytnio nie zmarznąć. Jak znajomi wspólnie spędzają czas rozmawiając, by za chwilę udać się na zajęcia. Jego przyjaciele zapewne robili dokładnie to samo. Wszystko było jak zawsze, a jednak coś sprawiało, że wszystko było inne. Miał to dziwne uczucie, że coś może się wydarzyć w każdej sekundzie.

Przez to całe rozmyślanie w ogóle nie zwrócił uwagi na czas i korytarze, które już prawie były puste. Zerwał się ze swojego miejsca, chwycił książki, aby od razu zacząć biec, krzycząc na siebie w myślach za swoje roztrzepanie. Nie minęło nawet kilka sekund, gdy zderzył się z kimś upadając na ziemię, prawie ciągnąc za sobą drugiego. Zaczął zbierać z podłogi swoje rzeczy w pośpiechu.

— Bardzo przepraszam — rzucił, nie podnosząc nawet wzroku — naprawdę, to był przypadek.

— Nie szkodzi — odpowiedział drugi i schylił się, aby pomóc blondynowi.

Jimin zmarszczył tylko brwi i podniósł wzrok, ponieważ był dziwnie przekonany, że już go kiedyś słyszał. To była chwila, gdy ich oczy się spotkały. Gdyby to był serial dla nastolatek, świat wokół nich, rozmazany, zacząłby wirować, a w oczach pojawiły się ogromne odblaski w kształcie serc, ale przede wszystkim, poznaliby się.

— Jeszcze raz przepraszam — powiedział młodszy, lekko się chyląc, gdy już się podnieśli.

Park pobiegł dalej z okropnie uciążliwym wrażeniem, że gdzieś już widział te czarne włosy, ciemne oczy i idealnie kontrastującą, prawie białą skórę.

Każdy ten mały detal cały czas siedział w głowie, a na lekcjach nie potrafił przestać o tym myśleć, o zapachu, który wydawał mu się tak znajomy. Ten sam zapach papierosów i mięty, zapewne od gumy do żucia, żeby zatuszować woń tytoniu.

Do tego wciąż, na swojej dłoni, czuł ten chłód bijący od tej należącej do drugiego. To dziwne kontrastujące uczucie, że jego skóra w tym samym momencie wydawała się szorstka, ale tak niemiłosiernie delikatna.

Natomiast Min cały czas je przed sobą widzi, te błyszczące oczy o kolorze złocistego miodu. Sprawiały wrażenie, jakby można się w nich zupełnie zatopić. Te pulchne, malinowe usta, które wydawały się tak delikatne. Te urocze policzki, które aż zmuszały do tego, by tylko je ścisnąć.

No i ta mała dłoń, którą z pewnością mógł w całości zamknąć w swojej. Była taka malutka i delikatna, a ciepło wręcz od niej biło. Do tego w głowie wciąż wwiercał mu się ten zapach kwiatów, nie był tylko pewny jakich, i gumy balonowej. Woń była tak słodka, jak jej właściciel.

Ta przeklęta dwójka, przez ostatnie kilka tygodni o sobie myślała, nie mając o tym teoretycznie pojęcia. No, a teraz już po prostu przebili samych siebie. Spotkali się, stanęli naprzeciw siebie i wciąż, ten drugi wydawał się kimś zupełnie obcym.

Jimin siedział na wykładzie i wpatrywał się przez cały czas w szybę, obserwując bieluteńki dziedziniec. Niektórzy cały czas tam siedzieli i wygłupiali się ze znajomymi. Właściwie często to robił. Wpatrywał się w ten dziedziniec jakby miał tam coś zobaczyć, obserwował wszystkich i lekko się do siebie uśmiechał.

— Jimin — Kim wyrwał go z zamysłu — właściwie to dlaczego się spóźniłeś? — zapytał, znudzony wykładem.

— Oh — blondyn podrapał się po karku i lekko zaśmiał z zawstydzenia. — Jak biegłem na zajęcia, to na kogoś wpadłem i się przewróciłem — wytłumaczył, czerwieniąc się.

— Jimin-ssi, to dla ciebie naprawdę typowe — zaśmiał się jego rówieśnik i delikatnie poklepał go po ramieniu.

— To niby dlaczego? — spytał, udając oburzonego.

— Zawsze byłeś niezdarną i się w coś wplątywałeś albo zapominałeś czegoś — mówił przez śmiech — na przykład pamiętasz, jak zapomniałeś numeru swojego przeznaczenia — kiedy to powiedział, wybuchnął śmiechem, przez co parę osób zwróciło na ich dwójkę uwagę.

— Co?

— No tak — zaśmiał się taehyung, ale kiedy zobaczył zdezorientowanie Parka, uspokoił się — Jak to, nie pamiętasz?

— Nie?

— Min Yoongi, ten chłopak, którego poznałeś na festiwalu — oznajmił młodszy.

Serce blondyna nagle zaczęło bić tak szybko i tak mocno, jego policzki zrobiły się różowe, dłonie delikatnie się zaczęły pocić, a mrowienie w brzuchu z każdą sekundą nabierało w sile. Wszystko to tylko dzięki jednej osobie. Cholerny Min Yoongi, który siedział mu cały czas w głowie, a on nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.

— O mój boże Tae — pisnął nagle starszy, chwytając drugiego za rękę — t-ten facet, t-ten, na którego wpadłem — próbował coś powiedzieć, ale jego głos cały czas mu się załamywał.

— Jimin, nie — zaczął srebrnowłosy — nie powiesz mi, że to na niego wpadłeś i nawet go nie rozpoznałeś.

— O-obawiam się, że tak właśnie jest — wyszeptał i uniósł ręce do góry.

Na sali rozniósł się wielki huk, dlatego wszyscy spojrzeli w stronę, z której pochodził. Nagle wszyscy zetknęli się z widokiem, gdzie Kim przywalił załamany głową o biurko.

— No to na co czekasz? Leć — powiedział, a młodszy przytaknął głową.

— T-tak, masz rację — odpowiedział i zaczął szybko pakować swoje rzeczy, żeby po chwili wybiec z sali wykładowej. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 30, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

𝐰𝐡𝐢𝐭𝐞 𝐟𝐫𝐞𝐞𝐬𝐢𝐚 → 𝐲𝐨𝐨𝐧𝐦𝐢𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz