Wertowałem nerwowo w portfelu próbując odnaleźć drobne. To typowe, że jak ich potrzebowałem nagle ginęły po kątach. Zasunąłem zamek z irytacją i odetchnąłem ciężko.
-Będziemy musieli sobie odpuścić część tego co planowaliśmy.
-Spoko! Mam jakąś tam gotówkę, dołożę się.
-Przecież ty już wpłacałeś swoją część.
-Nie przesadzaj, później mi oddasz, w końcu oboje idziemy na tę bibę – Rzucił na ladę z uśmiechem brakującą kwotę pieniężną.
Ekspedientka przesunęła palcami po drobnych i zsypała je na swoją rękę. Zaczęła je przesuwać po swojej dłoni przeliczając, kiedy skończyła wsypała zawartość do kasy.
-Zgadza się, proszę, paragon – Kobieta wyszarpała niechlujnie kawałek papierku i podała w moją stronę. Wziąłem go z skrzywioną miną, jak wielkim pedantem trzeba być, aby zwracać uwagę na takie bzdety i się denerwować z tego powodu?
-Dzięki! Do widzenia – Po tych słowach piwnooki wziął dwie reklamówki obładowane jedzeniem i napojami i chuj wie czym jeszcze.
Ja wziąłem pozostałą część zakupów. Podszedłem w stronę drzwi i pchnąłem je biodrem otwierając nam, obaj mieliśmy zajęte ręce.
-Mamy wszystko co potrzeba?
-Tak. Najwyżej wywalą nas na zbity pysk – Wymruczałem ironicznie.
-No co ty! Nie mów tak!
-Przecież żartuję, nie dam się wyprosić. Poza tym wątpię, aby ktoś to liczył, założę się, że i tak my mamy najwięcej prowiantu.
-Będziemy tam może i do rana, a ja lubię jeść, z resztą nie tylko ja jestem głodomorem...
-No cóż, kto pierwszy ten lepszy.
-Skończy się jeszcze tak, że będę siedział z miską na kolanach i w ogóle nie skorzystam z atrakcji!
-Trochę zbyt się napaliłeś. Przesadzasz z tymi atrakcjami.
-Nie no skąd! Przecież to w końcu wypasiona chata!
-A byłeś tam kiedykolwiek?
-N-no nie... Ale widziałem przy okazji ją jak wracałem ze szkoły.
-Masz nie po drodze głąbie – Szybko to zaobserwowałem, wiedziałem przecież, gdzie mieszkał.
-Kurde, no dobra poszedłem kilka razy zerknąć... Co w tym złego?
-Podglądanie ludzi to twoje hobby? – Uniosłem sceptycznie brew.
-Jean! Daj spokój, za chwilę zaczniesz mi wmawiać, że jestem jakimś zbokiem albo cholera wie co! – Odwrócił ode mnie głowę pod pretekstem rozejrzenia się zanim przeszliśmy przez pasy.
-Dobra, luz, ale to trochę dziwne, nie uważasz?
-Nie gadaj, że nigdy nie marzył ci się wypasiony dom.
-Niespecjalnie.
-Mają nawet basen! – Dodał z podekscytowaniem.
-A ja wodospad Niagara.
-Weź nie zmyślaj!
-Skąd. Nazywa się prysznic.
-Ale jesteś śmieszny – Bąknął jakby w złości, mimowolnie ja się uśmiechnąłem.
-Dobra, tu się rozstajemy, to widzimy się wieczorem.
-Pewnie, jeszcze się zgadamy. Nie zapomnij niczego!
CZYTASZ
Toast [Jean x Marco]
FanfictionJeszcze niepełnoletni Jean wyszedł kilka miesięcy temu ze szpitala, w którym spędził ponad rok. Chłopak ma zaniki co do pomniejszych bądź większych wspomnień z przeszłości. Na swojej niezbyt barwnej ścieżce spotyka Marco, który z czasem wnosi więcej...