#3

206 9 0
                                    


Przełknęłam ślinę.

- Tak?- zapytałam, odwracając się do mojego nauczyciela. Poczekał aż Tiffany odejdzie i zamknie drzwi, co sprawiło, że stałam się czerwona jak burak.


- Aurora, pierwszego dnia, gdy cię zobaczyłem, był dniem, w którym się zakochałem... w tobie.- mruknął Shawn podchodząc do mnie i delikatnie schował kosmyk moich włosów za ucho.

- Panie Mendes, jaa...

- Proszę, nazywaj mnie Shawn.- wyszeptał, uśmiechając się do mnie.

- Shawn... ja... nie wiem... co powiedzieć...- wymamrotałam, patrząc głęboko w jego brązowe oczy, które błyszczały.

- Powiedz, że mnie kochasz, Auroro.

- Ja...ja... cię kocham Shawn.- wyszeptałam.

Uśmiechnął się, kładąc dłoń na moim policzku, powoli pochylając się, aż znaleźliśmy się kilka milimetrów od siebie. Przysunął się bardziej, aż nasze usta dotknęły się i ....


Pan Mendes zakaszlał.

- W każdym razie może zastanawiasz się, dlaczego poprosiłem cię o zostanie.- zarumieniłam się mocnej, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie zauważył, że się rozmarzyłam. Ale prawdopodobnie nie wiedział, że marzyłam się z nim umówić. 

Dobra teraz rumienię się jeszcze bardziej... Kiwnęłam głową próbując wyglądać na normalną.

- To nie było tak jak ty... to co widziałem dzisiaj. Normalnie jesteś cicho. Byłem zszokowany, słysząc, jak warknęłaś na Tiffany w ten sposób. To co, chcę powiedzieć to wszystko... Czy jest w porządku? Czy ona cię prześladuje? Czy jest coś o czym chciałabyś ze mną porozmawiać?

Moje oczy rozszerzyły się i nie mogłam powstrzymać głośnego śmiechu. Pan Mendes spojrzał na mnie zdezorientowany. Zrozumiałam, jak śmiesznie wyglądałam, co sprawiło, że śmiałam się jeszcze głośniej. W końcu pan Mendes nie mógł powstrzymać uśmiechu i uśmiechał się do mnie jak głupiec. 

- Wezmę to jako: wszystko w porządku?

- Wszystko w porządku, mogę o siebie zadbać.

Zacisnął zęby, owijając palce wokół krawędzi stołu. Mięśnie na jego ramieniu napięły się.

- Szczerze, Auroro. Nie bój się ze mną rozmawiać, dobrze?

- W porządku.

- Także..- pan Mendes zakaszlał- Wszyscy nauczyciele w tej szkole wiedzą... rzeczy. Zasadniczo to, co mówię, to to, że mówią o uczniach i ich sytuacjach...

O Boże. Już wiedziałam o co mu chodzi. 

- Chodzi o mojego tatę?- zapytałam. Pokiwał głową.

- Dokładnie! Nauczyciele rozmawiali o tym i wszyscy wiemy o twojej sytuacji w domu. 

Och, świetnie. Bo to czego najbardziej potrzebuje to litości...

- I wiem, że to nie jest najbardziej profesjonalna rzecz do powiedzenia, ale... nauczyciele mówili też o twoich problemach z pieniędzmi. Boże, nienawidzę mówić takich rzeczy. To sprawia, że czuję się niezręcznie. Przykro mi.- zachichotał pan Mendes, zasłaniając twarz.

- Chyba już do tego przywykłam.- wzruszyłam ramionami. 

Westchnął i pokręcił głową, przed kontynuowaniem.

-Ja i mój przyjaciel chodzimy w niedzielę na mecz hokejowy, a on ma dziecko... 3 letnią córkę. Potrzebują kogoś, kto będzie się opiekował nią, a ja wiem że ty zrobiłabyś to świetnie... 

- Och, najpierw musiałabym porozmawiać o tym z mamą. 

- Jasne, jasne. Dam ci mój numer telefonu, dobrze? Możesz do mnie zadzwonić, kiedy już zdecydujesz. 

- Fajnie.- uśmiechnęłam się, patrząc jak starannie pisze swój numer telefonu na żółtej karteczce. W moim brzuchu były motyle. WOW... Dostaję najwspanialszy osobisty numer nauczyciela. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, ale musiałam kiedy odwrócił się, żeby dać mi karteczkę. Wyciągnęłam rękę, żeby po nią sięgnąć, ale moja ręka trzęsła się. Moje palce chwyciły papier, ale  niezdarnie puściłam go i upadł na podłogę. Szybko pochyliłam się, żeby go podnieść, ale jednocześnie zrobił to pan Mendes. Moje palce musnęły jego rękę. Wyprostowałam się z karteczką w mojej ręce.

- Dzięki.- wyszeptałam, gdy pan Mendes również wstał.

- Nie martw się. To wszystko, Auroro. Uważaj i baw się dobrze. 

- Będę. I ja... zadzwonię do ciebie.- mruknęłam, odwracają się szybko, by ukryć swój uśmiech, gdy to powiedziałam. Szybko opuściłam klasę, zamykając za sobą drzwi. 


**************************


- Hej mamo!- krzyknęłam, gdy weszłam do domu, zamykając za sobą drzwi. Zdjęłam czarne Conversy i weszłam do kuchni, gdzie moja mama wciąż siedziała nad rachunkami . Wyglądało to tak, jakby nie ruszała się przez cały dzień.

- Halo?!

- Och, przepraszam, nie słyszałam cię. Jak było w szkole?- spytała z lekkim uśmiechem na twarzy, próbując sprawić, by wyglądała na silniejszą,  ze względu na mnie. 

- Było dobrze, jak było w pracy?- odpowiedziałam, chwytając szklankę i sok pomarańczowy z kuchni. 

- Jak zwykle.- westchnęła. Oznaczało to, że było w porządku, ale nie na tyle, by spłacić wszystkie rachunki. A zanim zaoszczędzimy wystarczająco dużo, aby zapłacić bieżące rachunki, pojawiają się nowe. Ten sam, niekończący się cykl.

- Dziś dostałam propozycje pracy.- powiedziałam, uśmiechając się do siebie.

- Od kogo?- zapytała, wyraźnie zaintrygowana.

- Od nauczyciela literatury angielskiej.

- Poprosił, żebyś pouczyła kilku kolegów z klasy, czy jak?- uśmiechnęła się.

Potrząsnęłam głową.

- Poprosił, żeby opiekowała się dzieckiem jego kolegi w niedzielę.

Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem.

- Nie uważasz, że to dziwne?- zapytała.

- Nauczyciele plotkowali o nas w szkole, tak się dowiedział i powiedział, że nie może znaleźć nikogo innego.- wzruszyłam ramionami.

- To twoja decyzja, Aurora. Ale bądź ostrożna.- ostrzegła mnie. Kiwnęłam głową.

- Nie wiem... Jedna część mnie mówi tak- mogłybyśmy zdobyć pieniądze, a to pomogło by w rachunkach, ale z drugiej strony to rzeczywiście dziwne, widząc nauczyciela po godzinach szkolnych.

- To twój wybór, Auroro. Nie mogę zmusić cię do powiedzenia tak, ale jednocześnie nie mogę zmusić do powiedzenia nie. Wiem, że chcesz trochę pieniędzy, żeby wydać na jakieś dziewczęce rzeczy.

- Dziękuje, mamo. Myślę, że... to zrobię.- uśmiechnęłam się.

- I tak idę do pracy więc lepiej jak nie będziesz musiała siedzieć sama w domu.

- Dobrze.

Teraz pozostało tylko zadzwonić do niego.


The New Teacher //S.M. tłumaczenie polskieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz