• ‧ ✈ ‧ •
— Ggukie znowu ma dobry humor! Jak przyjemnie jest popatrzeć na taką szczęśliwą twarzyczkę.
Seokjin objął go ramieniem, kiedy zrobili sobie przerwę w bieganiu za piłką po szkolnym boisku. Rzadko zdarzało się, by trzecioklasiści mieli w-f z drugorocznymi, ale klasa Jungkooka, Jimina i Hoseoka musiała tego dnia odrabiać odwołaną niegdyś lekcję. Od razu dobrali się w pięcioosobową grupę i zapomnieli o bożym świecie, ignorując grubego i spoconego wuefistę (który wolał skupić swoją uwagę na uczennicach, ćwiczących lekkoatletykę).
Wiatr przeganiał z nieba drobne obłoczki, kiedy te postanowiły obdarować miasteczko chociaż namiastką cienia i ratować jego mieszkańców przed nieznośnym ukropem. Okolicę od godziny wypełniało echo rumoru niosącego się z pobliskiego stadionu — podobno rozgrywał się tam jakiś mecz towarzyski w siatkówkę. Jakoś ich to nie interesowało.
— Nieobecność tego dupka ma na ciebie naprawdę dobry wpływ — powiedział Hobi, ocierając twarz koszulką. — Trzeba coś wymyślić, żeby się go pozbyć. No wiecie, raz a porządnie.
— Mam nową łopatę w garażu — wysapał Yoongi, który leżał na trawie, tuż za nimi. Dyszał ciężko ignorując fakt, że może kilka centymetrów od jego głowy znajdowało się mrowisko. — Załatwcie tylko czarne worki, resztą zajmę się osobiście.
— Myślałem raczej o czymś, co pozwoli nam uniknąć dożywocia.
— Ja za to wpadłem na nieco inny pomysł.
Uwagę chłopaków zwrócił podsłuchujący ich Jimin. Siedział na ławce z opróżnioną do połowy butelką wody i wpatrywał się w niebo, mrużąc powieki.
— Ta, wolę...
Minowi nie dane było skończyć swojej myśli, ponieważ rozsierdzony Seokjin bez ostrzeżenia kopnął go czubkiem buta w udo. Yoongi zawył z bólu i przewrócił się na bok, bluźniąc przy tym siarczyście.
— Ty lepiej nic nie mów, bo zazwyczaj jak otwierasz gębę, to dzieją się złe rzeczy.
— Żeby ci fiut odpadł — wycedził Min, wtulając twarz w murawę.
— Mów. — Kim wrócił spojrzeniem do Jimina, mordującego wzrokiem poszkodowanego. — Więcej ci nie przerwie, osobiście tego dopilnuję.
— Wiem, że łatwo jest mówić o takich rzeczach, a gorzej z jakąkolwiek próbą wykonania ich, ale uznałem to za punkt wyjścia. Warto byłoby znaleźć kogoś dorosłego, kto mógłby nam pomóc.
— Ale kogo, Jiminnie? — jęknął Hoseok, siadając obok niego. — Ludzie boją się takiej twardej sztuki. A Jungkook kategorycznie zabronił nam mówić o całej tej sytuacji naszym rodzicom.
— Na każdego skurwysyna można znaleźć jeszcze większego skurwysyna.
— Chcesz wynająć płatnego zabójcę? — zapytał Jin (o zgrozo, wyglądał na żywo zainteresowanego tym pomysłem).
Potem ponownie szturchnął Yoongiego, gdy ten chciał się odezwać.
— Nie. — Park pokręcił głową. — Trzeba rozejrzeć się za kimś, kto myśli racjonalnie. Dorosłą osobę, która będzie potrafiła dobrze ugryźć ten problem, a nie, tak jak my, pisać nierealne scenariusze. Kogoś, kto będzie wiedział, jak się tym zająć, kogoś, kto nie będzie się bał tym zająć, a przede wszystkim kogoś, kto weźmie ten problem na poważnie.
— To znaczy? — Jungkook miał wrażenie, że poważny ton głosu Jimina sprawiał, że on sam wyglądał w tamtej chwili na najbardziej racjonalnie myślącego.
CZYTASZ
◦ Someone loves me ◦ [taekook] ZAWIESZONE
Fanfiction❞ Gdzie Jungkook zawsze wyśmiewa głupi przesąd, o wielkiej miłości w przecinającym niebo samolocie, a zimne serce Taehyunga staje w płomieniach, bynajmniej nie ze strachu przed lądowaniem. Admission word: W opowiadaniu posługuję się szeroko rozumian...