• ‧ ✈ ‧ •
Jungkook lubił wsłuchiwać się w śpiew ptaków, kiedy podążając parkową aleją, wypatrywał ich w koronach drzew. Miał wrażenie, że melodyjny świergot układał porozrzucane po jego głowie myśli, zwłaszcza wtedy, gdy miał okazję przystanąć nad kanałem i wpatrywać się w lekko wzburzoną taflę wody. Lecz nieważne jak bardzo lubił ten osobliwy spokój, najlepiej czuł się pośród swoich przyjaciół.
Tego dnia pragnął jednak ich uniknąć; tego współczującego wzroku, słów pocieszenia i snucia nastoletnich, nierealnych planów na to, jak uwolnić Jeona z tej przykrej sytuacji. Był nawet gotów zerwać się z lekcji, czego właściwie nigdy nie robił, byleby mieć spokój. Klasówka z astronomii była jednak dosadnym powodem do pozostania. Wziął więc głęboki wdech i zatapiając się w tłumie uczniów, przekroczył bramy szkoły. Podszedł do swojej szafki i zmienił buty, zaraz zapinając guzik kołnierzyka białej koszuli. Poprawił błękitny krawat z logiem liceum i nie podnosząc głowy, ruszył z wolna na drugie piętro, gdzie znajdowała się jego klasa.
Hoseok. Dopadł go jako pierwszy, doganiając na półpiętrze i wyrzucając głośno pretensje o ignorowanie jego nawoływań. Dostrzegając dziwne zachowanie Jeona, siłą zmusił chłopaka do podniesienia głowy, po czym zamarł. Twarz mu spochmurniała, a wesoła aura prysnęła niczym mydlana bańka. Jung chwycił mocno ramię przyjaciela i pociągnął go za sobą na górę. Schowali się w łazience na końcu korytarza, gdzie Jeon pękł i wylał z siebie trochę łez, opowiadając, co stało się poprzedniego wieczora w domu. W międzyczasie dotarł do nich także Jimin, który widząc stan przyjaciela, dosyć mocno się zdenerwował.
— Może zawołam Dawon? — zaproponował Jung, odgarniając grzywkę najmłodszego. Kucał przed siedzącym na ziemi chłopakiem, nie potrafiąc wyzbyć się zmartwionej miny. Jungkook był z nich najmłodszy, więc każdemu z chłopaków włączał się przy nim ojcowski instynkt, zwłaszcza, kiedy domowe problemy się nasilały. — Zawsze nosi ze sobą wiadro kosmetyków. Potrafi idealnie zasłonić te wszystkie swoje pryszcze i malinki, więc z tym też sobie poradzi.
— Nie ma mowy! Nie dam sobie niczym wysmarować twarzy — odparł Jeon, wycierając smarki w rękaw koszuli. — Gdyby ktoś zauważył, to cała szkoła miałaby ze mnie polewkę do końca życia.
— Wolisz chodzić z takim siniakiem na policzku? — Jimin opierał się o ścianę między zlewami, kryjąc dłonie w kieszeniach. Miał to w nawyku od lat; nie lubił, kiedy ludzie dostrzegali jego często obdarte kostki. — Średnio to widzę, Junggukie.
Brunet podniósł się z ciężkim westchnieniem i przewiesił przez ramię torbę. Spojrzał na swoje odbicie i uśmiechnął się cierpko. W jakiś sposób zdołał już przywyknąć do takiego obrazka. I nie lubił się nim przejmować. To co działo się w domu, zostawało w domu. Poza jego ścianami Jungkook pragnął być szczęśliwy i korzystać z każdej chwili, jaką darowało mu życie.
— Chim-hyung, jeszcze się nie nauczyłeś? — zapytał, zerkając na blondyna. — W tej szkole nikogo nic nie interesuje. Dopóki rodzice łożą kasę na naszą edukację, resztę mają w nosie. Chodźmy, zaraz dzwonek.
Jeon pchnął drzwi i wyszedł na nieco zatłoczony korytarz. Uczniowie głośno rozprawiali o minionym weekendzie i o tym, na co go spożytkowali. Przynajmniej tego nie musiał zazdrościć ludziom; on i chłopaki nigdy się nie nudzili.
Generalnie to nie kłamał. Placówka, do której uczęszczali, była miejscem wyjątkowym, bynajmniej nie w tym pozytywnym sensie. Przede wszystkim — uczyli się w niej młodzi, których rodzice nie mieli co robić z pieniędzmi (tak przynajmniej zawsze prawił Seokjin). Budynek umiejscowiony był w centrum miasta. Oszklony, nowoczesny i zadbany, posiadał wokół piękne ogrody, a także dziedziniec, na którym nieustannie panował pedantyczny porządek. Nowoczesne sprzęty, zadbane sale, spora hala, odkryty basen, gigantyczne boisko. To budowało pewien prestiż; sprawiało, że ludzie z zewnątrz żyli w przekonaniu, iż tak gustowne i dostosowane do potrzeb młodzieży miejsce, musi stawiać przede wszystkim na dobro uczniów.
CZYTASZ
◦ Someone loves me ◦ [taekook] ZAWIESZONE
Fiksi Penggemar❞ Gdzie Jungkook zawsze wyśmiewa głupi przesąd, o wielkiej miłości w przecinającym niebo samolocie, a zimne serce Taehyunga staje w płomieniach, bynajmniej nie ze strachu przed lądowaniem. Admission word: W opowiadaniu posługuję się szeroko rozumian...