Dyskomfort

1.4K 110 289
                                    

***

Yuuri obudził się i od razu zmarszczył brwi, zaalarmowany nieznacznym, lecz wciąż dokuczliwym bólem. Co u licha...? Mózg nieszczególnie jeszcze nadążał z odczytywaniem nadchodzących z zewnątrz komunikatów - ciepła kołdry, ciężaru leżącego obok narzeczonego, szumu przejeżdżających za oknem samochodów - jednak ciało zdawało się doskonale rozumieć, że obecnie pojawił się jakiś większy problem, tym bardziej że jeszcze parę godzin temu wszystko było w całkowitym porządku. Ba, było bardziej niż tylko w porządku. Było przyjemnie, wygodnie, bezpiecznie... Najpierw trochę rozmawiali, w międzyczasie Yuuri roześmiał się na jakąś dowcipną uwagę, potem Viktor pocałował go delikatnie w czoło, aż wreszcie spojrzał na ukochanego w jakiś taki specjalny, pytający sposób, jednocześnie decydując się samemu poszukać odpowiedzi, gdy jego ręka wsunęła się za kraniec granatowych spodenek. I to nie tak, że za bardzo się pospieszył. Właściwie jeśli miał być zupełnie szczery, to zanim Viktor ściągnął z niego bokserki, Yuuri zdołał w tym czasie uporać się z całym zielonym jinbei...

Ale to stało się wieczorem, tymczasem teraz... teraz to już nie był wieczór. Nie był też ranek, bo przez drobne szpary w roletach przebijało się łagodne, pomarańczowawe światło ulicznych latarni. Wciąż trwała noc, jednak jak głęboka - to należało poddać znacznie wnikliwszej analizie. Yuuri z trudem wyciągnął ramię spod głowy skulonego tuż przy jego boku Viktora, podniósł górną połowę ciała, wspierając się na lekko ścierpniętych rękach i rozejrzał się po sypialni, szukając jakiegoś punktu zaczepienia w rzeczywistości. Nic jednak nie przykuło jego uwagi. Cicho. Ciemno. W tle słychać było równomierny oddech śpiącego mężczyzny i długie, spokojne posapywanie pudla, który najwyraźniej zdołał się tu wślizgnąć zaraz po tym, jak Viktor wyszedł w którymś momencie do toalety. Wydawałoby się więc, że nie działo się nic niepokojącego... ale właśnie. Wydawałoby się. Takie słowa w dziesięciu przypadkach na dziewięć przynosiły nie lada kłopoty. I tak samo było również tym razem.

Bo kiedy Yuuri w pewnym momencie przeniósł ciężar ciała na prawą stronę, niespodziewanie się skrzywił, czując wyraźny błysk bólu, który zaraz przeskoczył również na kręgosłup i przemknął wzdłuż całej jego długości. To otrzeźwiło go na tyle, że natychmiast wycofał się do poprzedniej pozycji, sięgnął przez ramię i pomacał się ostrożnie po dziwnie wrażliwym miejscu. Powoli, powoli, stopniowo... Najpierw tylko musnął się parę razy opuszką, stopniowo badając potencjalną opuchliznę (nie wiedział jej, więc nie był pewien, czy faktycznie się pojawiła), a kiedy mężczyzna uznał, że był już gotowy, zwarł zęby i nacisnął nieco mocniej całymi trzema palcami. Ból o kształcie niewielkiego, palącego do głębi okręgu wrócił, za to Yuuri z przeraźliwą jasnością domyślił się, co się stało i jaka była tego przyczyna.

O nie... tylko nie to... nie obrączka... przecież zawsze na to uważali... zawsze je... zdejmowali... ale w takiej sytuacji... jak on będzie jeździł z czymś takim...

Z sercem bijącym niczym po wypiciu trzech filiżanek mocnej kawy Yuuri odetchnął głęboko przez usta, wsunął na nos okulary i najciszej jak się tylko dało wyciągnął komórkę spod poduszki, licząc na to, chociaż zegar będzie stał po jego stronie. Niestety, podświetlony ekran w mig rozwiał wszelkie wątpliwości co do tego, która była godzina i jak bardzo okazała się ona niekorzystna. Po czwartej. Niedobrze. Do rana pozostawało jeszcze mnóstwo czasu, a jedyne, czego chciał uniknąć za wszelką cenę, to wyrywanie ze snu zmęczonego treningami narzeczonego przed brzęczeniem budzika, szczególnie w takich okolicznościach jak te. Yuuri wiedział bowiem, że zmartwiony Viktor z pewnością rzuciłby mu się na ratunek, ale właśnie dlatego lepiej by było, żeby o niczym się nie dowiedział. Raz, że zaniedbałby przez to swoje własne zdrowie, a dwa, że mógłby być potem przewrażliwiony na tym tle przez kilka najbliższych tygodni. O ile nawet nie miesięcy. Nie, nie. Jeśli cokolwiek wchodziło w grę to ewentualne przyznanie się do winy już po zażegnaniu kryzysu, żeby wyciągnąć z sytuacji odpowiednie wnioski na przyszłość, ale jednocześnie żeby nie traktować tego jako osobistego końca świata. Póki co jednak Yuuri musiał to trzymać w absolutnej tajemnicy i rozegrać sprawę na tyle delikatnie, na ile było to możliwe. W końcu to chodziło o ich wspólne dobro.

Co dwa serca, to nie jednoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz