Leżałam na łóżku w swoim pokoju i patrzałam na okno znajdujące się tuż obok. Lubiłam obserwować niebo nocą, piękne gwiazdy tworzące tło dla księżyca. Czasami tak patrząc myślę jaką mamy przyszłość- ja i mój ukochany, który mimo że jest blisko to jest tak daleko. Jak zakładałam Josh zaraz po kolacji wyszedł gdzieś z Denisem, a ja pozostałam jedynie z myślami o przystojnym przyjacielu brata- brata, który nigdy nie pozwoli nam się lepiej poznać. Będąc już w stanie bardzo głębokiego zamyślenia do pokoju weszła moja mama.
-Madeline, wszystko w porządku?- zapytała stojąc w przejściu z koszem na pranie.
-Tak, tylko się zastanawiam czy będzie nocował u nas Johny- odpowiedziałam spoglądając na kobietę.
-Prawdopodobnie u nas zostanie. Nie martw się- dodała. (Gdybyście się zastanawiali o co chodzi z tą ostatnią wypowiedzią, mama sądzi że razem z Johnem za sobą nie przepadamy. Pewnie z powodu, że spędzamy ze sobą bardzo mało czasu a mój brat zawsze przy nim stara się mnie upokorzyć.)
-Nie martwię się- posłałam jej ciepły uśmiech.
-Dobrze- odwzajemniła gest.- Madeline, nie leż tak za długo jutro rano masz wyjazd-dodała.
-Okej.
Po wyjściu mamy powróciłam do poprzedniej czynności i pochłonięta marzeniami kompletnie zapomniałam o tym co mi powiedziała- jutro wyjazd! Razem z moimi przyjaciółmi mamy wyjechać do Londynu na tygodniową wycieczkę.
-Cholerny budzik!- krzyknęłam gdy usłyszałam wroga.- Cholerna ja, boże wycieczka. Ja nie spakowana.-zaczęłam panikować.
Od razu pobiegłam do szafy i wzięłam walizkę i zaczęłam pakować wszystkie ciuchy po czym pobiegłam do łazienki gdzie przy okazji ogarnęłam szybki makijaż i włosy.
-Maddie!- zawołała mama.
-Już idę!- szybko chwyciłam swój plecak w którym były rzeczy takie jak słuchawki itp. oraz walizke.
Jak zwykle schodząc po schodach o mało się nie zabiłam- Boże kto wymyślił to przekleństwo.-pomyślałam. Gdy weszłam do kuchni przy stole siedział mój głupi brat, mama i tata, a ja zastanawiałam się gdzie jest jedna osoba której brakuje.
-Maddie usiądź.-powiedział tata
-Co, a tak. - lag mózgu. Gdy zajęłam miejsce i rozkoszowałam się pyszną grzanką do kuchni wszedł on, wyglądał jak urodzony model z VOUGE lub jak najprzystojniejszy piłkarz świata, a na dodatek był bez koszulki. Nawet ja nie wiedziałam, że ma tyle mięśni- zmarszczyłam brwi na widok chłopaka zawieszając wzrok na jego muskułach.
-Nie dla psa kiełbasa.- z zamyśleń wyrwał mnie Denis.
-O co ci niby chodzi?-zapytałam
-Nie patrz tak na niego.- odparł
-Tylko spojrzałam, to chyba jasne że gdy ktoś wchodzi do pomieszczenia zwracasz na niego uwagę.- starałam się wybrnąć z tej sytuacji.
-Niech ci będzie.- dzięki bogu.
-Dzień dobry wszystkim. Hejka Madeleine.- poczochrał moje włosy. Mój Boże to musi coś znaczyć, do wszystkich powiedział dzień dobry a mnie wyróżnił.
-Hej.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Koniec tych rozmów-przerwał Denis.- Jedziemy Maddie.
-Jak to, tata miał mnie odwieźć poza tym jest jeszcze czas.- odparłam.
-Nie protestuj, tylko chodź- powiedział podnosząc mnie z krzesła.
-Pojadę z wami.- odezwał się Josh, na co ja się od razu uśmiechnęłam.
-Nie ma powodu.- powiedział Denis.
-Jest, nie należysz do najlepszych kierowców.- Josh automatycznie ubrał swoją kurtkę i ruszyliśmy do auta.
YOU ARE READING
Przyjaciel mojego starszego barta
RomanceJedynie co mi pozostało to jedynie marzyć, że popatrzysz na mnie jak na mnie.