Prolog

5.7K 262 160
                                    

- „... Nie chcę tego robić, ale muszę, bo działam bowiem na zlecenie naszego Pana i Stwórcy. Przemawiam do was w imieniu Boga, który wybrał mnie jako waszego proroka i swojego posłańca. Wszystko, co się wokół nas dzieje, to wola Boga i wszystko, co się między nami wydarzy, zostaje między mną, wami i Bogiem. Jestem prorokiem, który doprowadzi was do zbawienia i wiecznego szczęścia, ale żeby tak się stało, musicie być mi posłuszni i przede wszystkim oddani, a wasza wiara i siła doprowadzi was do zbawienia. Podążajcie za mną, abyście mogli doznać, tego, co ja. Musicie wierzyć i wypełniać wszystkie obowiązki. Kto z was wybierze ciemną, czarną drogę, nie będzie miał powrotu. Za waszą nieposłuszność i sprzeciw spotka was największa kara i gniew Boga. Staniecie się apostatami, czyli wrogami naszego kościoła i pana najwyższego, po czym spłoniecie w piekle razem z szatanem..."

Te słowa siedzą w mojej głowie od dwudziestu dwóch lat i choć staram się o nich zapomnieć i żyć normalnie, są dni, że wracają i ponownie sieją spustoszenie w moim życiu.

W każdym z nas tkwi potrzeba ciepła, miłości i akceptacji, a także pragnienie przynależności do jakiejś grupy. Moje życie wyglądało nieco inaczej i z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć, że było istnym piekłem. Żyłam w przekonaniu, że świat właśnie tak wygląda, wpajano mi do głowy, że jestem nikim, małym pionkiem, żołnierzem na polecenie Boga. Byłam jego sługą i wierną, oddaną córką. Żyłam w zamknięciu i całkowitej niewiedzy z dala od życia zewnętrznego. Kościół wykorzystywał mój strach i niewiedzę, wpajając mi do głowy, że muszę być posłuszna i wykonywać wszystkie obowiązki, bo inaczej spotka mnie sroga kara. Wyprali mi mózg, przekonując, że to jedyny sposób na życie. Nie znałam innego życia, nie miałam porównania, więc myślałam, że taki właśnie jest świat. Nie podobał mi się ten świat, lecz nie mogłam nawet pomyśleć o jakiejś zmianie, w obawie, że zostanę surowo za to ukarana. Byłam ubezwłasnowolniona, zamknięta, odizolowana, ślepa, głucha i niema. Żyłam dla Boga i proroka, który dawał mi nauki i możliwość poznania sensu mojego bytu. Decydowali za mnie, kim chcę być, nie pytali mnie o zdanie, bo byłam jednym z wielu pionków w tej dziwnej społeczności. Pozbawili mnie wolnej woli, pozbawili mnie człowieczeństwa, pozbawili mnie dosłownie wszystkiego. W naszym świecie nie było tylko jednego mężczyzny i jednej kobiety. W naszym świecie mężczyzna miał kilka żon, bo to było normalne. Bóg kazał nam kochać i miłować drugiego, a my kobiety, nie miałyśmy prawa być zazdrosne, gdyż on tak chciał, tak było dobrze. Miałyśmy być posłuszne, bezinteresowne, zaszczute. Mężczyzna miał wiele żon i każda była sobie równa, a on przez to stawał się Bogiem. Zamknięta w zbudowanej, betonowej twierdzy byłam żoną pięciu mężczyzn i matką dwójki dzieci, których niedane mi było wychować. Nie wiem, dokąd je zabrali, gdzie są i czy jeszcze żyją. Przy życiu trzymała mnie tylko myśl i nadzieja, że kiedyś dane mi będzie je spotkać.
Mój świat ograniczał się tylko do posłuszeństwa Bogu, ciągłej, nieustającej pracy fizycznej, modlitwie, a przede wszystkim cierpieniu.
Byłam nikim w tym świecie i tak też się czułam. Nie pasowało mi to wszystko, jednakże nie umiałam, a może nie byłam dostatecznie silna, by stamtąd uciec. Brak wiary w siebie i ciągłe nakładanie do głowy banalnych herezji, pozbawiło mnie racjonalnego myślenia. Bywało tak, że kompletnie wyłączałam swój mózg i pozwalałam, aby inni myśleli za mnie. Każdego dnia pragnęłam stamtąd uciec, lecz bałam się konsekwencji, bałam się, że spłonę w czeluściach piekieł i nie trafię do bram raju, ale najbardziej bałam się tego, że Bóg mnie znienawidzi.
Patrząc na to wszystko, co mnie spotkało i czego się w swoim życiu dopuściłam, mając kompletne klapki na oczach, nie raz się zastanawiam, jak mogłam być tak głupia i zaślepiona. Przecież Bóg nigdy nie dopuściłby, do tego, żebym cierpiała. Nie pozwoliłby, abym była bita, gwałcona, poniżana. Nie zgodziłby się na to, aby zaraz po narodzinach zabrano mi dziecko. Nie pozwoliłby na to wszystko.

Czasami bywają chwilę, kiedy nie mogę na siebie patrzeć i choć staram się nie wracać do tamtych okropnych chwil z mojego życia, nie potrafię.
Nie potrafię również wybaczyć moim własnym rodzicom, przez których moje życie stało się prawdziwym piekłem. To dzięki nim i ich głupocie przyszłam na świat w więzieniu otoczona przez ludzi chorych umysłowo. Ludzi przedstawiających się jako prorocy, posłańcy Boży, wierni jego ideologiom, ci, którzy poprzez jego decyzje mieli zbawić świat ode złego.
Pamiętam każdy dzień spędzony w tym miejscu, każdą minutę, sekundę. Pamiętam, ile wyrządzono mi krzywdy i ile krzywdy musiałam wyrządzić innym. Doskonale to pamiętam i do dziś budzę się z krzykiem.

Kiedy straciłam już wiarę we wszystko i jedyną drogą, by uwolnić się od tego piekła, była moja śmierć, wtedy niespodziewanie los się do mnie uśmiechnął. Na mojej drodze stanął anioł, wyciągnął do mnie pomocną dłoń, schronił mnie przed złem, uleczył i wyrwał z rynsztoku, w którym tkwiłam przez dwadzieścia lat. To on mnie na nowo poskładał, pokazał, co znaczy prawdziwa miłość, nauczył żyć w wolnym świecie.

Poznałam siebie na nowo i choć niechętnie, z bólem i żalem, postanowiłam raz jeszcze wrócić do tamtych wydarzeń i opowiedzieć wam moją historię, byście wy, nigdy w życiu nie musieli tego doświadczyć.

Anioł Wyzwolenia ✔️ Już W SprzedażyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz