Kolejne dni, tygodnie, miesiące na farmie mijały różnie. Ja bacznie starałam się unikać Carlosa, zaś on cały czas mnie obserwował. Musiałam bardzo uważać, na to, co robię, co mówię, jak się zachowuję. Musiałam mieć oczy dookoła głowy, czując na plecach jego oddech. Nasz prorok wiedział, co robi, a jego działania miały na celu wszystkich bardzo zmęczyć, by uniknąć kłótni, niewygodnych pytań, spekulacji. Starałam się zachowywać, jak pozostała część dzieci i nie wzbudzać podejrzeń potwora.
Chodził za mną krok w krok i nawet nie dawał mi już tyle pracy w polu, by mieć na mnie oko. Wysyłał mnie za to do pracy blisko jego domu, gdzie w małym sklepiku, pomagałam przy rozkładaniu towarów, sprzątaniu zaplecza, utrzymywaniu porządku. Często pracowałam od rana do wieczora, a kiedy wracałam do domu, momentalnie zasypiałam. Kiedy przyglądałam się ludziom pracującym na farmie i tym jak się zachowywali, miałam wrażenie, że są kompletnie wyprani z mózgów. Nie byłam najmądrzejsza i dużo rzeczy po prostu nie rozumiałam, lecz wydawało mi się, że ich zachowanie i postępowanie jest dość dziwne i bezmyślne.
Od czasu do czasu zapominałam się i popełniłam jakiś błąd, za co oczywiście mocno obrywałam. Carlos bił mnie i poniżał, próbując doprowadzić mnie do porządku i posłuszeństwa. Oczywiście starałam się być posłuszna i robić wszystko zgodnie z zasadami, lecz momentami po prostu mój umysł, który był na granicy wyczerpania, buntował się.
Pamiętam, kiedy któregoś dnia po porannej mszy Carlos dał wszystkim dzieciom wolne od pracy. Jak patrzę na to z perspektywy czasu, taki dzień dobroci nad zwierzętami. Cieszyliśmy się i w pełni chcieliśmy wykorzystać ten dzień na zabawie i beztrosce, której nam tak bardzo brakowało. Chłopcy bawili się sami, gdyż nie mieli prawa spoufalać się z dziewczętami, a my dziewczynki tworzyłyśmy swoją własną grupę i bawiłyśmy się i wymyślałyśmy przeróżne zabawy. Tamtego dnia ja wymyśliłam zabawę i zaproponowałam, by pobawić się w dom. Dom pełen ciepła, miłości, szacunku do drugiego, a przede wszystkim bez przemocy. Dziewczynki świetnie się bawiły i wszystko było w jak najlepszym porządku, dopóki nie zaczął nas obserwować sam potwór, szatan, lucyfer. Ten dzień skończył się dla mnie koszmarnie. Jak zawsze wywlókł mnie z pokoju zabaw, zaprowadził na sam środek placu, gdzie zgromadzonych było pełno dorosłych osób, w tym moja mama, a następnie nakazał jej mnie ukarać. Powiedział wtedy.
— Twoja córka jest grzesznicą i obraża imię Pana! — Nie był już spokojny, kiedy to mówił. On się dosłownie wydzierał, a jego mięśnie napięte były do granic możliwości. Widziałam wystraszony wzrok mojej mamy, kiedy na nią krzyczał, widziałam wyraz twarzy zmęczonego, wręcz skonanego ojca, który nawet nie przyswajał żadnych informacji. Stał obok matki i mętnym wzrokiem przyglądał się całemu zdarzeniu.
Każdy z dorosłych wyglądał jak chodzący upiór, trup, zwłoki. Pozbawiony chęci do życia, własnego rozumu, rozeznania, co jest dobre, a co złe. Stałam wyprostowana, patrząc na matkę i jej smutek w oczach. Carlos krzyczał, szarpał mną i wyzywał moją matkę. Mówił coś, zupełnie dla mnie niezrozumiałego.
— Dałem ci szansę tamtym razem, choć postąpiłaś bardzo źle i spotkała cię za to kara. Noemi niczego się nie nauczyła i nadal jest nieposłuszna, sprowadzając na nas gniew Pana. Nieurodzaj, plagi i susze, których ostatnio doświadczyliśmy, to wszystko wina tego krnąbrnego dziecka. Weź tę deskę i naucz jej posłuszeństwa! — warknął, rzucając jej pod nogi deskę, w którą powbijane były gwoździe.
Przełknęłam głośno ślinę, a moje ciało zesztywniało. Już miałam wizję, tego, co zaraz się wydarzy i kolejnego bólu i cierpienia, jakiego miałam doświadczyć za moje nieposłuszeństwo. Chciałam umrzeć, chciałam zniknąć z powierzchni ziemi raz na zawsze, by już nigdy więcej nie musieć przechodzić przez piekło.
CZYTASZ
Anioł Wyzwolenia ✔️ Już W Sprzedaży
RomanceŻycie bywa przewrotne, skomplikowane, niebezpieczne i zupełnie niesprawiedliwe. To, co spotkało mnie, było okropne i do dziś budzę się z krzykiem. Słysząc przypadkowo imię Carlos, moje ciało momentalnie sztywnieje, serce przyspiesza, oblewa mnie zim...