1

14 0 0
                                    

Od tamtej nocy minął rok. 

I od roku znowu muszę udawać, że wszystko jest w porządku.

Po kolejnej próbie samobójczej trafiłam do szpitala, gdzie ponownie zszyli mi ranę siedemnastoma szwami. Następnie trafiłam na oddział zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. 

Mieli mi pomóc a mam wrażenie, że jest gorzej. To były dwa miesiące męczarni.

Staram się nie wracać do tego momentu, było minęło, nie w tamtą stronę idę, natomiast czasami nie da się uniknąć tego tematu. A blizny pozostają.

Plus jest jeden.

-Ronnie.- wydusiłam z siebie gdy na peronie zobaczyłam moją przyjaciółkę Veronikę. Dość niską, ciemną blondynkę o bladej różowawej cerze i długich, gęstych, lekko falowanych i pokołtunionych włosach. Miała piękne niebieskie oczy

Poznałyśmy się właśnie w szpitalu. Ona również została tam skierowana po próbie samobójczej. Główną różnicą było to, że u niej stwierdzili po prostu chorobę afektywną dwubiegunową natomiast co mi jest, nikt nie wiedział. Obie miałyśmy ciężko.

Każdy ma jakieś przeszkody do pokonania.

Niektórzy wielkości małego pagórka, a niektórzy Mount Everestu.

Jedni są silniejsi, drudzy słabsi, a każdy ma jakieś słabe punkty. Dlatego tak ważne jest wsparcie.

Staram się być przy Ronnie nie tylko kiedy mnie potrzebuje. Mieszkamy od siebie dwie godziny drogi pociągiem dlatego nie często się widzimy, co nie zmienia faktu, że jesteśmy w kontakcie. Jest jedyną osobą, która wie o mnie praktycznie wszystko. Tak jak ja wiem o niej. 

Umówiłyśmy się, że w ten weekend Veronika przyjedzie do mnie i spędzimy te dwa dni wolnego razem.

No, teoretycznie wolnego.

Miałam umówionego klienta.

-Przepraszam bardzo, że co?!-

No tak jeszcze nie wiedziała, że zaczęłam dziarać.

- Jeju to wspaniale, nawet nie wiesz jak się cieszę, w końcu się za coś wzięłaś!-

Spojrzałam na nią z podniesionymi brwiami.

-Uh, nie o to mi chodziło...-

Uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam. Należałam do osób ceniących swoją przestrzeń osobistą i nie lubiłam się przytulać ale czasami robiłam wyjątki. Ona była jednym z nich.

-Chodź, pewnie jesteś głodna po podróży, Zrobiłam grzanki z Nutellą i dżemem malinowym, nasze ulubione.- Zaśmiałyśmy się obie i ruszyłyśmy w kierunku mojego samochodu.

-Oh, więc to jest to nowe autko.- zachwyciła się Ronnie.

Moją Toyotę Celicę kupiłam już jakiś czas temu ale nic nikomu nie mówiłam. Dopiero tydzień temu odebrałam prawo jazdy, więc stwierdziłam, że pochwalę się dopiero jak będę mogła jeździć.

-Świeżutko po kąpieli.- Dotknęłam maski pojazdu. Była czarna tak jak cała reszta i wszędzie gdzie się dotknęło zostawały ślady palców.

Wrzuciłam torbę przyjaciółki na tylne siedzenie i wsiadłam za kierownicę. Obok mnie usiadła Ronnie a gdy tylko zapięłyśmy pasy odpaliłam silnik, który zawarczał.

Dziewczyna aż podskoczyła.

-Co to było?- zapytała przerażona.

-Silnik- powiedziałam cofając z miejsca parkingowego.- Jest po tuningu.-

Zauważyłam kątem oka, że blondyna patrzy na mnie zdezorientowana. Rocznikowo miała 16 lat i nie za bardzo się interesowała samochodami i jazdą. Jeszcze.

Pojechałam drogą okrężną. Był już wieczór, na drogach było mało samochodów, więc zdecydowałam się zabrać nas na małą przejażdżkę.

Nie była ona długa, bo nadal miałam na uwadze, że moja przyjaciółka pewnie była głodna.

Po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu.

Zaparkowałam samochód na podjeździe, Ronnie wzięła swoją torbę i poszłyśmy do domu. Po drodze przywitało nas jedenaście z szesnastu moich psów. Byłam straszną psiarą a te zwierzęta pomagały mi w terapii. Każdy z nich miał swoją obrożę z imieniem, bo trudno było zapamiętać je wszystkie. Tym bardziej, że cztery z nich to identyczne rodzeństwo owczarków podhalańskich.

Każdy psiak został przez nas pogłaskany a ja dodatkowo poczęstowałam je przysmakami.

Gdy tylko weszłyśmy do środka zostałyśmy obskoczone przez kolejną dawkę psów. 

-Cześć Ronnie.- przywitała dziewczynę moja mama.

-Dzień dobry.- Ronnie uścisnęła ją.- Co tak pięknie pachnie?-

-Ah to tylko mój krem do rąk, chcesz trochę?- 

I poszły. Co śmieszne mama zawsze zabierała mi przyjaciół. Zaśmiałam się pod nosem.

Skierowałam się do kuchni aby podgrzać tosty. Posmarowałam je jeszcze dżemem i podałam Ronnie.

-Mam wrażenie, czy odzywa się w Tobie Masterchef?- zapytała mnie mama.

-To tylko i wyłącznie kwestia wiosny.- odpowiedziałam i usiadłam obok nich na kanapie.

Po chwili pojawił się jeszcze mój tata. Był człowiekiem wiecznie zapracowanym. Praca architekta wymaga wielu wyrzeczeń.

Przywitał się z Veroniką a ja zapytałam czy skończył już projekt nad którym tak długo pracował.

-Coś ty, nawet w połowie jeszcze nie jestem. Do tego mam jeszcze do nadzorowania budowę jakiejś stacji kurwa kosmicznej czy czego a robotnicy dzisiaj nie przyszli do pracy. Pododbno dopadła ich sraczka po wczorajszym kebabie.-

Otworzyłam oczy szerzej, a potem wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. To nie pierwsza taka sytuacja.

-Dlatego dzisiaj urządziłem sobie dzień off i cały czas trenuje opierdalaning. Ktoś chętny by dołączyć?-

Ronnie od razu podniosła rękę.

-Ja nie mogę, jutro mam klienta i  muszę zamówić parę rzeczy.- westchęłam.

Lubiłam to, ale przebywanie z innymi ludźmi męczyło mnie. Nie musiałam z nikim rozmawiać, sama obecność drugiej osoby czasami doprowadzała mnie do szału. Tak już miałam.

Wieczór spędziłyśmy oglądając Netflixa, którego kupiłam na allegro i pożerając tony śmieciowego żarcia. O drugiej w nocy zamawiałyśmy MacDonalda i do czwartej oglądałyśmy serial Shadowhunters. Przyznam się, że uwielbiam go przede wszystkim ze względu na Matthew Daddario.

Około piątej zasnęłyśmy. Wieczór zaliczam do udanych.





~~~~~~~~~~

Mamy pierwszy rozdział, co sądzicie? Pewnie będę trochę przynudzać ale postaram się dodać tu jak najwięcej akcji.

Miłego dnia, popołudnia, wieczoru, nocy :) 

primabraska xx



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 06, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

im a loserOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz